1.06.2013

Być ze stali.

- Czy oni naprawdę muszą uprzykrzać mi życie? – jęknął Syriusz spoglądając na Blum i Śnieżycę, którzy właśnie weszli do Wielkiej Sali.
                Rozpoczął się nowy rok szkolny. Nie mogłam uwierzyć, że jesteśmy już w piątek klasie. W tym roku mieliśmy zdawać SUMY. W dodatku zaraz po powrocie do Hogwartu przeczytaliśmy o kilku kolejnych atakach na czarodziei, pochodzących z mugolskich rodzin. Musiałam przyznać, że trochę mnie to martwiło. Sami Wiecie Kto i jego poplecznicy rośli w siłę i stało się jasne, że jest tylko kwestią czasu aż staną się realnym zagrożeniem i dla nas – uczniów Hogwartu. Puki co jednak żadne z nas nie chciało o tym myśleć. Cieszyliśmy się z powrotu do tak dobrze znanych nam murów i nawet perspektywa długich godzin lekcji nie miała nam zniszczyć tej radości.
- Dałbyś już spokój – odparła Dorcas poirytowanym głosem. – Dobrze wiesz, że te gołąbki nigdy nie przestaną.
- Nawet ja muszę przyznać, że są nie do wytrzymania – mruknęła Alice nakładając sobie na talerz sporą porcję jajecznicy.
                Nie skomentowałam tylko upiłam spory łyk soku dyniowego. Po chwili koło nas pojawiła się zakochana para i jak co rano zaczęła świergotać na temat tego „jaki to dziś będzie piękny dzień”. Ja w między czasie przejrzałam swój plan lekcji. Pierwsze miałam eliksiry. W tym roku zdecydowanie musiałam się przyłożyć jeśli nie chciałam zawieść profesora Slughorna no i zdać przyzwoicie SUMY. Właśnie kiedy zaczęłam o tym rozmyślać do Sali wleciało kilkaset różnobarwnych ptaków.
- Sowia poczta! – usłyszałam podekscytowany okrzyk jednego z pierwszoklasistów.
                Po kilku chwilach na moim talerzu wylądował „Prorok codzienny” oraz dwa inne listy. Pierwszym z nich było zaproszenie na pierwsze w tym roku spotkanie klubu ślimaka, natomiast drugi list przyleciał do mnie z Paryża. Zniecierpliwiona otworzyłam kopertę i tak jak się spodziewałam moim oczom ukazało się pismo Mathiasa.

Droga Lily,
Wybacz, ze pisze dopiero teraz ale sporo ostatnio sie dzialo. Poza tym nie byłem pewien czy chcesz dostac ode mnie ten list. Zdecydowalem sie napisac chociaz pare slow na wypadek gdybys jednak sie o mnie odrobine martwila.
Mam sie dobrze, Paryz jest spełnieniem marzen. Zainstalowalem sie w niewielkiej kawalerce i moze niebawem zaczne jakies calkiem mugolskie studia. Mam juz nawet cos na oku…
Co do tego co wydarzyło sie miedzy nami w ciagu ostatnich dni wakacji… Nadal jestes dla mnie bardzo wazna jednak zdaje sobie sprawe, ze Ty mozesz miec odmienne uczucia. Poza tym chyba oboje zgodzimy sie, ze zwiazki na odleglosc wyjatkowo zadko wypalaja. Tak wiec wiedz, ze jesli o mnie chodzi to nie musisz czuc sie do niczego zobowiazana. Korzystaj z mlodosci, w Hogwarcie jest mnóstwo wartosciowych facetow. Mam tylko nadzieje, ze nie padnie na Pottera.
Tak czy inaczej zycze Ci duzo szczescia. Wierze, ze masz sie dobrze.
Napisz czasem co u Ciebie.
Nadal kochajacy
Mathias

                Przeczytała list dwa razy po czym zmięłam go w kulkę i wstałam. Przyjaciele spojrzeli na mnie zaskoczeni.
- Hej Lily, co jest? – spytała Dorcas z troską łapiąc mnie za rękę. Wyrwałam się jej.
- Jakby coś to powiedzcie, że źle się poczułam – poprosiłam po czym jak najszybciej opuściłam salę.
Chciałam tylko znaleźć się sama. Przez ostatnie dni prawie się pogodziłam z tym, że nasz związek się rozpadł. Myślałam, że mam to już za sobą, ale teraz wszystko wróciło.  Rozzłoszczona otarłam łzy, które pojawiły się na mojej twarzy. Nie chciałam płakać. Nie chciałam, ale jak miałam się opanować skoro naprawdę myślałam, że Mathias to ten jedyny?
Wyszłam na błonia i usiadłam na trawie nieopodal jeziora. Próbowałam zebrać myśli ale nie byłam w stanie. Z mojej piersi wyrwał się zduszony szloch. Ukryłam twarz w dłoniach.
Nie miałam pojęcia jak długo tam spędziłam. Jedyne czego byłam pewna, to że zajęcia już dawno się rozpoczęły. Nie interesowało mnie to. W tym momencie miałam gdzieś SUMY, profesora Slughorna i McGonnagal. Czułam, że jestem w totalnej rozsypce gdy nagle poczułam czyjąś rękę na swoim ramieniu. Podniosłam wzrok i na mojej twarzy zagościł niemrawy uśmiech.
- Cześć Sev…



                Nudny wykład z historii magii trwał. Blum i Śnieżyca siedzieli koło siebie wpatrując się w ducha, prowadzącego lekcję. Wysoka, dębowa ławka, mająca jakieś tysiąc lat zasłaniała ich w całości od pasa w dół.  Wzrok całej reszty Sali skupiony był na notatkach lub ptakach latających za oknami. Nikt na nich nie patrzył mimo tego Śnieżyca z każdą chwilą robił się coraz bardziej czerwony na twarzy. Jego oddech nieznacznie przyspieszył.
- Jesteś niemożliwa… Blum musisz przestać… - jęknął szeptem, ona jednak ani myślała go słuchać.
Śnieżyca czuł się zupełnie bezsilny już gdy zaczęła ocierać się o niego swoimi nogami, ale z każdą sekundą przechodziła samą siebie. Nie potrafił skupić się na słowach profesora Binsa. Jej ręka bezwstydnie wsunęła się do jego spodni i powoli, jednostajnymi ruchami przesuwała się po jego męskości. Czuł jak rośnie w zastraszającym tempie przestając mieścić się w spodniach. Pochyliła się nad nim i najseksowniej jak umiała wyszeptała.
- Nie mam na sobie bielizny.
Miał ochotę ją odepchnąć ale nie był w stanie wykonać żadnego ruchu. Napięcie, gromadzące się w nim było już bliskie zenitu. Dobrze wiedział dlaczego to robi. Podniecało ją patrzenie jak jej pragnie, jak pożądanie spala go, najlepiej w miejscu publicznym, tak by nie mógł go zaspokoić. Uważała chyba że ma nerwy ze stali, ale tak nie było.
Poruszył się niespokojnie. Jej ruchy przyspieszyły. Długopis wypadł mu z ręki. Siedział jak na szpilkach zaciskając zęby. Chciał się opanować ale jego ciało odmawiało mi posłuszeństwa. Sprawiała mu niemal fizyczny ból, zabawiając się z nim w ten sposób. Mój Boże co on by oddał, żeby móc teraz rozpiąć spodnie i pozwolić jej dokończyć… Śnieżyca niespodziewanie sapnął głośno.
Nie wytrzymam dłużej, pomyślał i poderwał się. Ręka Blum natychmiast znalazła się na jej własnych kolanach. Cała sala na niego patrzyła, nawet duch przerwał swój szokująco nudny wykład.
- Przepraszam… Źle się czuję – wyjąkał cały czerwony na twarzy. – Może…. Może Blum odprowadzi mnie do pielęgniarki…
                Nie czekając na niczyją reakcję złapał swoją dziewczynę za rękę, która jeszcze chwilę temu pieściła go pod ławką i niemal wybiegł z sali zginając się w pół i modląc by nikt nie zauważył sporego wybrzuszenia na jego spodniach. Blum wyglądała na rozbawioną ale i przyjemnie podnieconą całą sytuacją.
                Gdy tylko zamknął za nimi drzwi dzikim wzrokiem rozejrzał się po korytarzu. W myślach oszacował sytuację. Od najbliższej toalety dzieliły ich co najmniej dwie minuty drogi.
- Zachowujesz się jak wariat – powiedziała Blum obserwując uważnie jego ruchy.
- Ty mnie do tego doprowadziłaś.
Niespodziewanie złapał ją za ramiona i przygwoździł do ściany. Spodziewała się, że ją pocałuje jednak tego nie zrobił. Zamiast tego wsadził jedną rękę pod jej sukienkę, upewniając się, że mówiła poważnie co do bielizny. Samo muśnięcie jej palcami w tym miejscu wystarczyło by podniecił się jeszcze bardziej. Nie mógł czekać już ani sekundy dłużej. Drżącymi dłońmi rozpiął swoje spodnie i jej oczom ukazała się imponujących rozmiarów erekcja. Zanim zdążyła zareagować uniósł ją nieznacznie po czym wtargnął w nią zdecydowanie. Krzyknęła lecz natychmiast zasłonił jej usta dłonią. Trzymał ją mocno i poruszał się w niej w szaleńczym tempie cały trzęsąc się z podniecenia, którego nie umiał pohamować. Minęło nie więcej niż pół minuty gdy Blum poczuła, że jej partner sztywnieje. Z jego krtani wyrwał się przeciągły jęk spowodowany rozkoszą długo wstrzymywanego wytrysku.
                Zatoczyła się lekko zszokowana kiedy postawił ją z powrotem na ziemi, ale czym prędzej otrząsnęła się i spojrzała na niego. Stał oparty o ścianę, jego oddech się stabilizował ale nadal cały drżał na skutek przeżytego orgazmu. Podciągnął spodnie ale nie był w stanie ich zapiąć, podeszła więc i zrobiła to za niego.
- To było zwierzęce – powiedziała cicho dotykając delikatnie jego rozpalonego policzka.
- Myślałem, że wybuchnę w tej klasie – odparł po chwili odsuwając się od niej. – Blum ty… Chyba kurwa nie wiesz jak na mnie działasz!
- Śnieżyca, ty klniesz? – spojrzała na niego zszokowana.
- Klnę bo mnie wkurwiasz! Wkurwia mnie to jak mnie traktujesz! Bawisz się mną jakbym nie miał żadnych uczuć! Żadnych granic!
- Śnieżyca…
                Podszedł do niej zdecydowanie i złapał ją za podbródek.
- Nie mam pojęcie za kogo mnie masz i czego ode mnie wymagasz ale… - urwał patrząc na nią z bezsilnością.
- Śnieżyca ja…
- Jestem tylko chłopakiem Blum! Takim samym jak inni w tej szkole! Jak Potter, Black czy ktokolwiek!
- Kochanie…
- Mam 16 lat do diabła! Nie traktuj mnie jakbym był ze stali – powiedział po czym obrócił się na pięcie i odszedł.
Kilka sekund zajęło mu zniknięcie jej z oczu. Po chwili znalazł łazienkę chłopców i czym prędzej do niej wszedł. Na szczęście w środku nikogo nie było. Ochlapał sobie twarz i spróbował zapanować nad tłukącymi się w nim emocjami. Przerażało go to do jakiego stopnia udało jej się go rozbudzić. Pragnął jej już od dawna. Odkąd skończył jakieś trzynaście lat i zaczął w ogóle postrzegać dziewczyny w kategoriach seksualnych, ale nigdy  dotąd nie podejrzewał, że może to przejąć nad nim kontrolę aż do tego stopnia. Spojrzał na swoje odbicie i pokręcił głową.

Chyba zaczynam dostawać świra – pomyślał.