- Czy oni naprawdę muszą
uprzykrzać mi życie? – jęknął Syriusz spoglądając na Blum i Śnieżycę, którzy
właśnie weszli do Wielkiej Sali.
Rozpoczął
się nowy rok szkolny. Nie mogłam uwierzyć, że jesteśmy już w piątek klasie. W
tym roku mieliśmy zdawać SUMY. W dodatku zaraz po powrocie do Hogwartu
przeczytaliśmy o kilku kolejnych atakach na czarodziei, pochodzących z
mugolskich rodzin. Musiałam przyznać, że trochę mnie to martwiło. Sami Wiecie
Kto i jego poplecznicy rośli w siłę i stało się jasne, że jest tylko kwestią
czasu aż staną się realnym zagrożeniem i dla nas – uczniów Hogwartu. Puki co
jednak żadne z nas nie chciało o tym myśleć. Cieszyliśmy się z powrotu do tak
dobrze znanych nam murów i nawet perspektywa długich godzin lekcji nie miała
nam zniszczyć tej radości.
- Dałbyś już spokój – odparła Dorcas
poirytowanym głosem. – Dobrze wiesz, że te gołąbki nigdy nie przestaną.
- Nawet ja muszę przyznać, że są
nie do wytrzymania – mruknęła Alice nakładając sobie na talerz sporą porcję jajecznicy.
Nie
skomentowałam tylko upiłam spory łyk soku dyniowego. Po chwili koło nas
pojawiła się zakochana para i jak co rano zaczęła świergotać na temat tego „jaki
to dziś będzie piękny dzień”. Ja w między czasie przejrzałam swój plan lekcji.
Pierwsze miałam eliksiry. W tym roku zdecydowanie musiałam się przyłożyć jeśli
nie chciałam zawieść profesora Slughorna no i zdać przyzwoicie SUMY. Właśnie
kiedy zaczęłam o tym rozmyślać do Sali wleciało kilkaset różnobarwnych ptaków.
- Sowia poczta! – usłyszałam podekscytowany
okrzyk jednego z pierwszoklasistów.
Po
kilku chwilach na moim talerzu wylądował „Prorok codzienny” oraz dwa inne
listy. Pierwszym z nich było zaproszenie na pierwsze w tym roku spotkanie klubu
ślimaka, natomiast drugi list przyleciał do mnie z Paryża. Zniecierpliwiona
otworzyłam kopertę i tak jak się spodziewałam moim oczom ukazało się pismo
Mathiasa.
Droga Lily,
Wybacz, ze pisze dopiero teraz ale sporo
ostatnio sie dzialo. Poza tym nie byłem pewien czy chcesz dostac ode mnie ten
list. Zdecydowalem sie napisac chociaz pare slow na wypadek gdybys jednak sie o
mnie odrobine martwila.
Mam sie dobrze, Paryz jest spełnieniem marzen.
Zainstalowalem sie w niewielkiej kawalerce i moze niebawem zaczne jakies
calkiem mugolskie studia. Mam juz nawet cos na oku…
Co do tego co wydarzyło sie miedzy nami w
ciagu ostatnich dni wakacji… Nadal jestes dla mnie bardzo wazna jednak zdaje
sobie sprawe, ze Ty mozesz miec odmienne uczucia. Poza tym chyba oboje zgodzimy
sie, ze zwiazki na odleglosc wyjatkowo zadko wypalaja. Tak wiec wiedz, ze jesli
o mnie chodzi to nie musisz czuc sie do niczego zobowiazana. Korzystaj z
mlodosci, w Hogwarcie jest mnóstwo wartosciowych facetow. Mam tylko nadzieje,
ze nie padnie na Pottera.
Tak czy inaczej zycze Ci duzo szczescia.
Wierze, ze masz sie dobrze.
Napisz czasem co u Ciebie.
Nadal kochajacy
Mathias
Przeczytała
list dwa razy po czym zmięłam go w kulkę i wstałam. Przyjaciele spojrzeli na
mnie zaskoczeni.
- Hej Lily, co jest? – spytała Dorcas
z troską łapiąc mnie za rękę. Wyrwałam się jej.
- Jakby coś to powiedzcie, że źle
się poczułam – poprosiłam po czym jak najszybciej opuściłam salę.
Chciałam tylko
znaleźć się sama. Przez ostatnie dni prawie się pogodziłam z tym, że nasz
związek się rozpadł. Myślałam, że mam to już za sobą, ale teraz wszystko
wróciło. Rozzłoszczona otarłam łzy,
które pojawiły się na mojej twarzy. Nie chciałam płakać. Nie chciałam, ale jak
miałam się opanować skoro naprawdę myślałam, że Mathias to ten jedyny?
Wyszłam na
błonia i usiadłam na trawie nieopodal jeziora. Próbowałam zebrać myśli ale nie
byłam w stanie. Z mojej piersi wyrwał się zduszony szloch. Ukryłam twarz w
dłoniach.
Nie miałam
pojęcia jak długo tam spędziłam. Jedyne czego byłam pewna, to że zajęcia już
dawno się rozpoczęły. Nie interesowało mnie to. W tym momencie miałam gdzieś
SUMY, profesora Slughorna i McGonnagal. Czułam, że jestem w totalnej rozsypce
gdy nagle poczułam czyjąś rękę na swoim ramieniu. Podniosłam wzrok i na mojej
twarzy zagościł niemrawy uśmiech.
- Cześć Sev…
Nudny
wykład z historii magii trwał. Blum i Śnieżyca siedzieli koło siebie wpatrując
się w ducha, prowadzącego lekcję. Wysoka, dębowa ławka, mająca jakieś tysiąc
lat zasłaniała ich w całości od pasa w dół.
Wzrok całej reszty Sali skupiony był na notatkach lub ptakach latających
za oknami. Nikt na nich nie patrzył mimo tego Śnieżyca z każdą chwilą robił się
coraz bardziej czerwony na twarzy. Jego oddech nieznacznie przyspieszył.
- Jesteś niemożliwa… Blum musisz
przestać… - jęknął szeptem, ona jednak ani myślała go słuchać.
Śnieżyca czuł
się zupełnie bezsilny już gdy zaczęła ocierać się o niego swoimi nogami, ale z
każdą sekundą przechodziła samą siebie. Nie potrafił skupić się na słowach
profesora Binsa. Jej ręka bezwstydnie wsunęła się do jego spodni i powoli,
jednostajnymi ruchami przesuwała się po jego męskości. Czuł jak rośnie w
zastraszającym tempie przestając mieścić się w spodniach. Pochyliła się nad nim
i najseksowniej jak umiała wyszeptała.
- Nie mam na sobie bielizny.
- Nie mam na sobie bielizny.
Miał ochotę ją
odepchnąć ale nie był w stanie wykonać żadnego ruchu. Napięcie, gromadzące się
w nim było już bliskie zenitu. Dobrze wiedział dlaczego to robi. Podniecało ją
patrzenie jak jej pragnie, jak pożądanie spala go, najlepiej w miejscu
publicznym, tak by nie mógł go zaspokoić. Uważała chyba że ma nerwy ze stali,
ale tak nie było.
Poruszył się
niespokojnie. Jej ruchy przyspieszyły. Długopis wypadł mu z ręki. Siedział jak
na szpilkach zaciskając zęby. Chciał się opanować ale jego ciało odmawiało mi
posłuszeństwa. Sprawiała mu niemal fizyczny ból, zabawiając się z nim w ten
sposób. Mój Boże co on by oddał, żeby móc teraz rozpiąć spodnie i pozwolić jej
dokończyć… Śnieżyca niespodziewanie sapnął głośno.
Nie wytrzymam dłużej, pomyślał i
poderwał się. Ręka Blum natychmiast znalazła się na jej własnych kolanach. Cała
sala na niego patrzyła, nawet duch przerwał swój szokująco nudny wykład.
- Przepraszam… Źle się czuję –
wyjąkał cały czerwony na twarzy. – Może…. Może Blum odprowadzi mnie do
pielęgniarki…
Nie
czekając na niczyją reakcję złapał swoją dziewczynę za rękę, która jeszcze
chwilę temu pieściła go pod ławką i niemal wybiegł z sali zginając się w pół i
modląc by nikt nie zauważył sporego wybrzuszenia na jego spodniach. Blum
wyglądała na rozbawioną ale i przyjemnie podnieconą całą sytuacją.
Gdy
tylko zamknął za nimi drzwi dzikim wzrokiem rozejrzał się po korytarzu. W
myślach oszacował sytuację. Od najbliższej toalety dzieliły ich co najmniej dwie
minuty drogi.
- Zachowujesz się jak wariat –
powiedziała Blum obserwując uważnie jego ruchy.
- Ty mnie do tego doprowadziłaś.
Niespodziewanie złapał ją za
ramiona i przygwoździł do ściany. Spodziewała się, że ją pocałuje jednak tego
nie zrobił. Zamiast tego wsadził jedną rękę pod jej sukienkę, upewniając się,
że mówiła poważnie co do bielizny. Samo muśnięcie jej palcami w tym miejscu
wystarczyło by podniecił się jeszcze bardziej. Nie mógł czekać już ani sekundy
dłużej. Drżącymi dłońmi rozpiął swoje spodnie i jej oczom ukazała się
imponujących rozmiarów erekcja. Zanim zdążyła zareagować uniósł ją nieznacznie po czym wtargnął
w nią zdecydowanie. Krzyknęła lecz natychmiast zasłonił jej usta dłonią.
Trzymał ją mocno i poruszał się w niej w szaleńczym tempie cały trzęsąc się z
podniecenia, którego nie umiał pohamować. Minęło nie więcej niż pół minuty gdy
Blum poczuła, że jej partner sztywnieje. Z jego krtani wyrwał się przeciągły
jęk spowodowany rozkoszą długo wstrzymywanego wytrysku.
Zatoczyła
się lekko zszokowana kiedy postawił ją z powrotem na ziemi, ale czym prędzej otrząsnęła
się i spojrzała na niego. Stał oparty o ścianę, jego oddech się stabilizował
ale nadal cały drżał na skutek przeżytego orgazmu. Podciągnął spodnie ale nie
był w stanie ich zapiąć, podeszła więc i zrobiła to za niego.
- To było zwierzęce – powiedziała
cicho dotykając delikatnie jego rozpalonego policzka.
- Myślałem, że wybuchnę w tej klasie
– odparł po chwili odsuwając się od niej. – Blum ty… Chyba kurwa nie wiesz jak
na mnie działasz!
- Śnieżyca, ty klniesz? –
spojrzała na niego zszokowana.
- Klnę bo mnie wkurwiasz! Wkurwia
mnie to jak mnie traktujesz! Bawisz się mną jakbym nie miał żadnych uczuć!
Żadnych granic!
- Śnieżyca…
Podszedł
do niej zdecydowanie i złapał ją za podbródek.
- Nie mam pojęcie za kogo mnie
masz i czego ode mnie wymagasz ale… - urwał patrząc na nią z bezsilnością.
- Śnieżyca ja…
- Jestem tylko chłopakiem Blum!
Takim samym jak inni w tej szkole! Jak Potter, Black czy ktokolwiek!
- Kochanie…
- Mam 16 lat do diabła! Nie
traktuj mnie jakbym był ze stali – powiedział po czym obrócił się na pięcie i
odszedł.
Kilka sekund
zajęło mu zniknięcie jej z oczu. Po chwili znalazł łazienkę chłopców i czym
prędzej do niej wszedł. Na szczęście w środku nikogo nie było. Ochlapał sobie
twarz i spróbował zapanować nad tłukącymi się w nim emocjami. Przerażało go to
do jakiego stopnia udało jej się go rozbudzić. Pragnął jej już od dawna. Odkąd
skończył jakieś trzynaście lat i zaczął w ogóle postrzegać dziewczyny w
kategoriach seksualnych, ale nigdy dotąd
nie podejrzewał, że może to przejąć nad nim kontrolę aż do tego stopnia. Spojrzał
na swoje odbicie i pokręcił głową.
Chyba zaczynam dostawać świra –
pomyślał.