26.09.2012

Stara miłość nie rdzewieje


                Kolejne tygodnie mijały nam zaskakująco szybko. Cały czas starałyśmy się przyzwyczaić do wolnego łóżka, które stało w naszym pokoju. Rodzice Emily przyjechali po jej ciało dzień po moich urodzinach. Żadna z nas nie była na pogrzebie, który odbył się w jakiejś niewielkiej miejscowości niedaleko Oxfordu gdzie mieszkali obecnie jej rodzice. Mimo tego przeżywałyśmy żałobę na swój sposób. Widziałam jak dziewczyny przystawały czasem w niektórych miejscach w szkole, jakby właśnie sobie coś przypomniały. Myślały wtedy o niej. Wiedziałam to bo miałam dokładnie tak samo. Czasem po prostu czułam jakby wciąż była wśród uczniów Hogwartu. Wydawało mi się, że widzę ją, siedzącą na błoniach, czy przy wejściu do biblioteki. Obrazy te napawały mnie melancholią, która ogarnęła chyba zresztą większość szkoły.
                Wraz z początkiem nowego miesiąca atmosfera nieco się rozluźniła. „Czas leczy rany” – skomentowała to zjawisko Jessica, a Dorcas tylko teatralnie przewróciła oczami. Odkąd panna Newton zaczęła oficjalnie spotykać się z Syriuszem, te dwie cały czas darły koty. Chociaż rozumiałam Dorcas, miałam nadzieję, że to się niedługo skończy. Zaproponowałam jej nawet, że jeśli odpuści Jess to umówię ją z Potterem, ona jednak nie była szczególnie zachwycona tym pomysłem.
- Nie rozumiesz, że mnie kręci Black? – spytała. Miała przy tym taką żałosną minę, kojarzącą się z nieszczęśliwym szczeniaczkiem. – Nie wiem dlaczego, ale coś w nim takiego jest co mnie przyciąga. Dlaczego wybrał ją?
                Nie znosiłam tego marudzenia, ale starałam się zachowywać jak dobra przyjaciółka. Służyłam słowem pocieszenia i zmieniałam temat. Aż sama się zdziwiłam, ale były dni, kiedy to naprawdę poprawiało Meadowes humor.
                Drugi tydzień lutego przyniósł chwilowe zawieszenie broni. Powód był prosty, po szkole rozniosła się wiadomość, że w najbliższy piątek panna Ryan urządza przyjęcie urodzinowe w wieży Gryffindoru. Zaproszeni mieli być tylko wybrani, ale znając Blum można się było spodziewać, że gości będzie sporo. Na samym czubku jej listy znajdowałyśmy się oczywiście my i Huncwoci, a także jej chłopak, brat i jego koledzy z pokoju. Poza tym zaprosiła jeszcze całą drużynę Quidditcha i kilku Krukonów z siódmego roku, których poznała za pośrednictwem Mathiasa, który z kolei miał z nimi transmutację, zaklęcia i astronomię. Znalazło się także miejsce dla Veronici i jej koleżanek z Ravenclawu oraz paru piątoklasistek, które Blum poznała na dodatkowych zajęciach z transmutacji. Zasugerowałam jej, że mogłaby też zaprosić paru znajomych z Klubu Ślimaka – założonego w zeszłym roku przez profesora Slughorna. Tak bardzo spodobał jej się ten pomysł, że postanowiła zrobić mi niespodziankę.
- Zaprosiłam Severusa – oznajmiła radośnie wchodząc do wielkiej Sali na dzień przed przyjęciem.
                Wytrzeszczyłam na nią oczy zaskoczona nie bardzo wiedząc, czy mówi poważnie, czy też robi sobie ze mnie jaja. Kto jak kto ale Blum Ryan nie należała do funclubu Seva.
- Jak to? – spytała głupio. – Mówisz poważnie?
- Myślałam, że się ucieszysz – powiedziała dziewczyna z wyrzutem. – Lubisz go, no nie?
                Skinęłam głową z niedowierzaniem. Czy tej Blum już całkiem na mózg padło? Severus i Rogacz na tej samej imprezie? Wolne żarty.
- Przecież oni się pozabijają – mruknęłam. – No wiesz… Z Potterem.
- Przynajmniej będzie się działo – zachichotała dziewczyna. – Chcę żeby ta impreza została zapamiętana. Pójdziecie dzisiaj ze mną do Hogsmade? Dobrze by było kupić jakieś porządne kiecki.
                Skinęłam głową. Wiedziałam co miała na myśli. Trzeba było namówić Dorcas i Jessicę żeby wyszły gdzieś razem. Cicho westchnęłam ale zgodziłam się wziąć to na siebie.


                Chociaż na początku wszystko szło jak po maśle, dziewczyny zaczęły się kłócić już gdy przeszłyśmy przez posąg jednookiej czarownicy. Czepiały się siebie praktycznie o wszystko. Po chwili nie miałam już siły nawet ich uspokajać. Całe szczęście Blum nie traciła dobrego humoru. Chyba nic nie mogło go jej zepsuć kiedy szła na zakupy.
                Po wyjściu z miodowego królestwa skierowałyśmy się prosto do naszego ulubionego butiku. Uśmiechnęłam się na widok znajomego szyldu „That witch”, a potem na dźwięk uroczej melodyjki, która rozległa się gdy tylko weszłyśmy do środka.
- Witam drogie panie – ekspedientka natychmiast pojawiła się przy nas. Była to wysoka, szczupła blondynka, która natychmiast obdarzyła nas profesjonalnym uśmiechem. – W czym mogę paniom służyć?
                Rozpoczęło się wielogodzinne przymierzanie sukienek i dobieranie dodatków. Ja ostatecznie zdecydowałam się na zwiewną, chabrową, bardzo krótką jak na mnie sukienkę z małym dekoltem. Uznałam, że mogę do niej założyć czarne buty więc zaoszczędzę parę galeonów. Blum obiecała mi pożyczyć diamentowe kolczyki. Wolałam się nie dopytywać czy diamenty są prawdziwe. Nie chciałam przez cały wieczór denerwować się, że zgubię drogą biżuterię.
                Jessica wybrała sobie fuksjową sukienkę przed kolana, z głębokim dekoltem podkreślającą jej smukłą talię. Dobrała do niej ciemne szpilki i malutką posrebrzaną torebeczkę. Dorcas natomiast wyszukała gdzieś obcisłą, srebrną mini bez ramiączek. Chociaż strój ten mógł budzić kontrowersje trzeba było przyznać, że wyglądała zabójczo.
                Na sam koniec wybrałyśmy kreację dla jubilatki. Była to chyba najdroższa sukienka w całym sklepie, ale wszystkie zgodnie przyznałyśmy, że jest warta swojej ceny.
- I grzechu – dodała Blum gdy wyszła w niej z przymierzalni. Nawet ekspedientce zaparło dech w piersiach na jej widok. Czarna, wiązana na szyję z wąskim dekoltem do pępka, delikatnie opinała jej figurę. Dolna część sukienki, była bardzo krótka z przodu, za to z tyłu sięgała prawie ziemi i miała złote wykończenie.
- Które masz urodziny dziecko? – spytała sprzedawczyni całkiem zapominając o formach grzecznościowych. Gdy odpowiedziałyśmy, że piętnaste ta tylko westchnęła. – Wyglądasz, jakbyś miała co najmniej osiemnaste.
                Blum potraktowała to oczywiście jako komplement. Zapłaciła i cała w skowronkach wyszła ze sklepu. Była tak zadowolona z zakupu, że zaproponowała nam nawet, że postawi nam kremowe piwo. Chciałam odmówić, ale robiło się coraz zimniej więc czym prędzej  pobiegłyśmy do Trzech Mioteł. Kiedy tylko znalazłyśmy się w środku odetchnęłam z ulgą. Ludzie tu nie mieli na sobie kurtek, niektórzy nawet siedzieli w krótkim rękawku. Mój wzrok padł na siedzącego w kącie chłopaka, ubranego tylko w jeansy i T-shirt.
- Mathias? Blum, to nie twój brat?
                Dziewczyna spojrzała w tamtą stronę i wcisnęła Jessice do rąk torebkę.
- Kup piwo – powiedziała po czym ruszyła prosto w stronę chłopaka. Bez zastanowienia poszłam za nią, ale słyszałam jeszcze jak Meadowes i Newton kłócą się, która z nich podejdzie do młodego barmana, uśmiechającego się do nich czarująco.
                Usiadłyśmy naprzeciwko zaskoczonego Mathiasa. Blum odruchowo wzięła go za rękę. Na stoliku stały trzy puste i jeden do połowy opróżniony kufel. Chłopak wyglądał na przybitego.
- Mathias, co się stało? – spytałam z troską.
                Popatrzył na mnie, potem na swoją siostrę. Spuścił głowę i ukrył ją w dłoniach.
- Ona odeszła – powiedział cicho, dopiero kiedy obie zwątpiłyśmy, ze w ogóle się odezwie.
- Kitty? – spytała od razu Blum. Nawet nie czekała na odpowiedź. – Wiedziałam, że tak będzie. Ta kretynka zawsze to robi. Nigdzie nie potrafi zagrzać dłużej miejsca. Tak w ogóle to skąd wiesz co ona tam robi w tej swojej Ameryce? Może ma willę z basenem, przystojnego męża i cholerną ósemkę dzieci, które na nią czekają, albo coś w tym rodzaju…
- Nie mówię o Kitty do cholery! – krzyknął Mathias – Mówię o Marcie.
- O Marcie? – zdziwiłyśmy się obie.
- Tak o Marcie! Głuche jesteście? O mojej dziewczynie! Wyjechała dzisiaj rano. Nawet się nie pożegnała. Zostawiła tylko list.
- List? – spytała Blum zaskoczona.
- Mathias…. Tak mi przykro – powiedziałam, wyciągając rękę w jego stronę. Najdelikatniej jak potrafiłam ścisnęłam jego dłoń. Odwzajemnił uścisk i popatrzył mi prosto w oczy.
- Napisała, że mi dziękuje. Że spędziła ze mną wspaniałe miesiące, ale to koniec. To czas dla niej na nowe życie…
                Do stolika podeszły Jessica i Dorcas. Postawiły przed nami kremowe piwa i usiadły obok. Zapadła niezręczna cisza.
- Rozchmurz się – powiedziała Blum. – Jutro wielki dzień…Zobaczysz, wszyscy będziemy się świetnie bawić. Poleje się alkohol… Wyluzujesz, może kogoś poznasz.
                Nieśmiało się uśmiechnęłam. Przypominajka na moim palcu zajęła się czerwonym dymem.


                Dawno już zapadł zmrok, kiedy uścisnęłam moją przyjaciółkę na skraju zakazanego lasu. Rubi wyglądała jak zwykle, miała na sobie czarną, skórzaną kurtkę, czarne rajstopy, botki na wysokim obcasie i fioletową tunikę. Szeroko uśmiechnęła się na mój widok. Spojrzałam na zegarek.
- Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin – powiedziałam. – To już za kilka minut…
                Dziewczyna zaśmiała się, pocałowała mnie w policzek i z gracją wskoczyła na gałąź rosnącego obok  drzewa.
- Dzięki Lilka, ale ja chyba nie powinnam obchodzić już tego święta. W końcu już się nie starzeję…
- Daj spokój, zasłużyłaś na porządny, urodzinowy prezent.
                Wyciągnęłam ku niej niewielkie pudełeczko, które z zaciekawieniem szybko otworzyła. Bez zastanowienia założyła na rękę złotą bransoletkę jaką wypatrzyłam dla niej podczas wizyty w Hogsmade.
- Jest śliczna – powiedziała z uśmiechem – Dziękuję, Lily. A wiesz, że widziałam się dzisiaj z Severusem? Kupił mi dziennik. Powiedział, że ty tak bardzo lubisz w nim pisać, więc może mnie też się spodoba. Uznał, że zapisywanie każdego dnia swojej wieczności, to całkiem niezły pomysł.
                Zaśmiałam się. W sumie czemu nie? Rubi mogła przeczytać te notatki np. za sto lat i mieć całkiem niezły ubaw.
- No a moja siostra? – spytała Rubi – Słyszałam, że urządza imprezę…
- Tak, jutro. Wpadniesz? – chociaż domyślałam się jaka będzie odpowiedź uznałam, że wypada zapytać. Tak jak się spodziewałam, dziewczyna pokręciła przecząco głową.
- Blum by tego nie chciała. Będę świętować ten dzień w samotności. Chociaż może też zaproszę kilku znajomych. Sev powiedział, że może wpadnie. Co prawda zaprosiła go Blum, ale powiedział, że raczej odpuści.
- No tak… Takie imprezy są nie w jego stylu – westchnęłam, chociaż żałowałam, że przyjaciel nie powiedział mi tego osobiście.


                Muzyka grała głośno a ja poruszałam się w jej rytm. Czułam na swoim biodrze rękę Jamesa, ale wyjątkowo mi to nie przeszkadzało. Towarzyszył mi przez cały wieczór. Wspominał coś o tym, że nie może już patrzeć na obściskujących się cały czas Jessicę i Syriusza. Doskonale go rozumiałam.
                Blum była zachwycona prezentami, które dostała. Równo o północy skrzaty przywiozły olbrzymi tort w kształcie różowej gitary. Wznieśliśmy toast za jubilatkę. Dopiero wtedy impreza zaczęła się na poważnie. Ktoś jeszcze bardziej podkręcił muzykę, a na parkiecie zrobiło się tłoczno. Siedziałam na kanapie między Syriuszem a Jamesem, którzy na pół obalali butelkę ognistej whisky. Kiedy byli już w połowie przyłączyły się do nich Dorcas i Blum. Jessica nie chciała być gorsza, ale udało jej się wypić tylko pół szklanki. Posłałam uśmiech Remusowi, który patrzył na wszystko z zażenowaniem.
- Zatańczymy? – spytałam go
                Kiedy wyszliśmy na parkiet akurat poleciała wolniejsza piosenka. Objął mnie w pasie i powoli zaczęliśmy się kołysać. Nie czułam się ani trochę niezręcznie. W końcu był moim przyjacielem od prawie czterech lat. Nie mogłabym być skrępowana przy najnormalniejszym z Huncwotów.
- Łapa i Rogacz są czasem okropni – powiedział spoglądając w stronę stolika, na którym właśnie pojawiła się druga butelka. Z ulgą zauważyłam, że Dorcas przerzuciła się na kremowe piwo, a koło Blum pojawił się Śnieżyca. Obejmował ją ramieniem, ale jej to ani trochę nie przeszkadzało w dalszym picu.
„Niech się bawi” – pomyślałam. W końcu nie mogło jej to zaszkodzić, a piętnaste urodziny to już całkiem poważna sprawa. Zasłużyła na to, żeby się zabawić.
- Miałaś ostatnio jakieś wiadomości od Ann? – pytanie Remusa wybudziło mnie z moich rozmyślań. Zaśmiałam się w duchu. To niewiarygodne, że wciąż nie zapomniał o tej uroczej blondynce – siostrze swojego przyjaciela.
- Z tego co wiem, to układa jej się w Bexabuntos – powiedziałam. – Pisała mi, że tęskni, ale znalazła nowych znajomych… No i nie ma tam Jamesa.
                Remus zaśmiał się cicho. To właśnie ceniłam w nim najbardziej – inteligencję i poczucie humoru.
- Mam nadzieję, że uda mi się zobaczyć się z nią w wakacje – powiedział.
- Mnie też… Lunatyku, mogę o coś zapytać? – uśmiechnęłam się niewinnie. Uznałam, że to odpowiedni moment, żeby wyciągnąć z niego prawdę.
- Pewnie Lily, wal – odparł.
- Było coś między wami?
                Tym razem się nie śmiał, tylko pokręcił przecząco głową. Mogłam się tylko domyślać, że żałuje. Czyli moje przypuszczenia się potwierdziły i żywił jednak do Ann jakieś głębsze uczucia.
- Chciałem coś zrobić żeby zbliżyć się do niej, ale wtedy ona zaczęła się oddalać – powiedział powoli. – Wyjechała zanim zdążyłem.
- ODBIJAMY! – poczułam na ramieniu rękę Jamesa. Muzyka przyspieszyła a my zaczęliśmy się bujać się w jej rytm tak jak wcześniej. Zauważyłam, że Remus wrócił do stolika. Byłam ciekawa, czy Syriuszowi uda się go namówić na ognistą, musiałam się jednak skupić na Jamesie. Czuć było od niego alkohol i miałam niejasne wrażenie, że z każdym kolejnym kawałkiem, jego ręce na moim ciele, przesuwają się coraz śmielej w dół.
- Jestem zmęczona – powiedziałam i ruszyłam w stronę foteli.
                James ruszył za mną i kiedy tylko wyszliśmy z tłumu przyparł mnie do ściany. Oczy mu błyszczały, a szeroki uśmiech nie schodził z jego twarzy, która moim zdaniem znajdowała się zdecydowanie zbyt blisko mojej.
- Lily… Jesteś taka piękna… - chyba starała się by jego głos brzmiał kusząco, nie bardzo mu to jednak wyszło.
- Chyba wypiłeś trochę za dużo Ognistej, James – powiedziałam starając się ruszyć, on jednak nie pozwolił mi na to.
- To prawda… Jesteś wyjątkową… Najwspanialszą dziewczyną jaką kiedykolwiek widziałem… Cały rozpływam się na twój widok… Nawet nie wiesz jak na mnie działasz…
- Na pewno nie tak jak alkohol – odparowałam. – Masz za słabą głowę żeby tyle pić.
- To słodkie, że tak się o mnie troszczysz – jego wzrok stawał się coraz bardziej zamglony. – Kocham cię Lily.
                Jego usta gwałtownie zbliżyły się do moich poczułam smak jego warg, poczułam smak whisky. Jego język przesunął się po moich zębach. Odepchnęłam go od siebie.
- Zwariowałeś?! – warknęłam.
                Słyszałam jak coś za mną krzyczy, ale nie chciałam tego słuchać. Pijany Potter to ostatnie czego potrzebowałam do szczęścia. Wyślizgnęłam się z Pokoju Wspólnego i ruszyłam korytarzem, starając się omijać patrolujących korytarze nauczycieli.
                Ruszyłam po schodach. Po kilku minutach dotarłam na wierzę astronomiczną. Tak jak się spodziewałam zobaczyłam tam Mathiasa. Zadrżałam gdy poczułam zimny powiew powietrza.
- Tak myślałam, że cię tu znajdę – powiedziałam, podchodząc do niego. – Słabo bawiłeś się na imprezie?
                Chłopak uśmiechnął się na mój widok.
- Nie miałem nastroju, posiedziałem trochę, ale dziki taniec w tłumie nie jest raczej w moim stylu, a pić z Huncwotami też nie zamierzałem… Ale ty chyba całkiem nieźle zabalowałaś, co? Widziałem cię z Potterem.
- Ta… Właśnie się od niego zmyłam – widząc jego pytające spojrzenie, zajęłam miejsce obok niego na murku. – Trochę za dużo z Blackiem wypili.
- Przywalał się do ciebie? – spytał podejrzliwie
- Trochę… Ale nie ma się czym przejmować.
                Zapadła niezręczna cisza. Patrzyłam na ośnieżone błonia i wsłuchiwałam się w szum wiatru.
- Blum nawet nie zauważyła, ze wyszedłem – powiedział Mathias. Wziął mnie za rękę i nagle znaleźliśmy się strasznie blisko siebie.
- Wydaje mi się, że ona i Śnieżyca byli bardzo zajęci sobą…
- Cholera, Lily nie mam już nikogo. Marta wyjechała, Rubi włóczy się gdzieś z jakimiś podejrzanymi typami, Blum jest już prawie dorosła… W dodatku Kitty powiedziała mi dzisiaj, że zostaje tylko do Wielkanocy.
- Jak to? – zdziwiłam się.
- Podobno stan McGonnagall poprawił się, a ona sama też ma jakieś zobowiązania u siebie w domu.. W Stanach…
                Popatrzyłam na niego. Nie bardzo wiedziałam co powiedzieć więc tylko delikatnie go objęłam.
- Ja wiem, że nie powinienem narzekać, normalnie nie zostaje tak długo. Niby wiem, że ma swoje życie i tak dalej, ale jednak… Cholernie mi przykro, wiesz? No bo dlaczego to jest kurwa takie niesprawiedliwe? Co ja takiego zrobiłem, że wszyscy, do których się przywiązuję ode mnie odchodzą?
- Mathias… - brakowało mi słów. Tak bardzo chciałam go jakoś pocieszyć. Jego błyszczące oczy patrzyły na mnie z nadzieją. Ku mojemu zaskoczeni odkryłam, że trzymam go mocno za ręce. Rozluźniłam uścisk i dotknęłam jego policzka. Był cały rozpalony. Niemal słyszałam przyspieszone bicie mojego serca.
- Nie chcę w końcu zostać całkiem sam – wychrypiał cicho.
- Nie jesteś sam – odparłam w końcu. – Nigdy nie będziesz. Masz mnie.
                Było inaczej niż z Jamesem, tym razem to się stało z mojej własnej woli. Poczułam ulgę i niewyobrażalny spokój, kiedy zatopiłam się w tym pocałunku. Moje wargi i język szalały z ekscytacji, znów penetrując tak dobrze znany sobie teren. Poczułam ręce Mathiasa w moich włosach. To było takie cudowne. Nie przeszkadzało mu, że jestem trzy lata młodsza, że jestem przyjaciółką jego siostry, jego byłą a nawet to, że wciąż byłam spocona po tańcu z Potterem. Liczyła się tylko chwila. Moje ręce oplatające jego szyję, jego miękkie wargi i silne męskie dłonie, dotykające z czułością mojego ciała.
- Kocham Cię Lily – powiedział i znów było całkiem inaczej niż z Potterem. Tym razem wiedziałam, że słowa te są prawdziwe. 

1 komentarz:

  1. Ulalala.... Mathias i Lilyanne... no cóż... brak mi słów, było romantycznie i pięknie. Jednak Mathias użalający sie nad sobą i mówiacy o swoich uczuciach wprost i to nie swojej siostrze... musiał chyba coś wypić, to do niego niepodobne. James najlepszy, będzie musiał za swój wybryk przepraszać Lilyanne chyba z dziesięć miesiecy ;p Notka bardzo fajna, pozytywna... i romantyczna... ale cały czas mam wrażenie, że czegoś mi w niej brakowało... Tylko czego?

    OdpowiedzUsuń