***********************************************
Siedziałyśmy w
dormitorium. Dorcas trzymała w rękach kubek kakao i patrzyła przed siebie
nieobecnym wzrokiem a ja delikatnie gładziłam ją po plecach. Oprócz nas w
pokoju była jeszcze Blum i Alice. Chociaż same byłyśmy w szoku starałyśmy się
na wszelkie sposoby pocieszyć przyjaciółkę.
- Pokłóciłyśmy się o Blacka… -
powiedziała w końcu Dorcas, kiedy i dla niej cisza stała się zbyt uciążliwa. – Ja
i Jessica. Powiedziałam jej tyle okropnych rzeczy… Że nikt tak naprawdę jej tu
nie chce, że ta szkoła była znacznie lepsza zanim się tu przeniosła, że Syriusz
jest z nią tylko z litości… To wszystko były kłamstwa… Nie wiem dlaczego to
zrobiłam. Chyba po prostu byłam tak cholernie zazdrosna. Powiedziałam jej żeby
poszła w diabły i najlepiej nigdy nie wracała…
Głos
Dorcas się załamał. Podejrzewałam, że i tak nie wyznała nam wszystkiego, ale
nie chciałam naciskać. Chociaż już nie płakała, cały czas drżała, a jej głos
był zachrypnięty. Przykryłyśmy ją kocem ale to zdawało się nie przynosić
efektów. Jeszcze nigdy dotąd nie widziałam jej w takim stanie. Blum mocno ją
przytuliła a ja nie wiedziałam co powiedzieć. Patrzyłam na nią bezradnie. Cały
czas nie dochodziło do mnie, że Jessici już nie ma.
Podeszłam do
okna. Na błoniach nie było ani jednego ucznia, gromadziło się tam za to ponad
dwudziestu czarodziei przysłanych z ministerstwa. Mieli pomóc zabezpieczyć
teren szkoły, żebyśmy mogli znowu poczuć się bezpieczni. Ale czy w ogóle można
kogoś ochronić przed człowiekiem, który zabija z takim okrucieństwem? Jakby
życie ludzkie nie było nic warte… Zacisnęłam pięści. Przysięgłam sobie, że kiedyś
dowiem się, kto jest za to odpowiedzialny i zemszczę się.
Moje szmaragdowozielone oczy
odbiły się w szybie. Zobaczyłam w nich niezwykłą u siebie determinację. Powoli
odwróciłam się w stronę przyjaciółek. Dopiero teraz zauważyłam, że Alice
intensywnie mi się przypatruje. Uśmiechnęła się a ja, pomimo ciężaru jaki
czułam na sercu, odwzajemniłam uśmiech.
Było już dawno po północy kiedy
Dorcas w końcu zmorzył sen, a my nie odzywając się do siebie nawzajem ani
słowem, żeby jej nie obudzić zeszłyśmy do pokoju wspólnego. Tak jak się
spodziewaliśmy Huncwoci siedzieli przy zapalonym kominku. Na stoliku stała
opróżniona do połowy butelka ognistej whisky. Zajęłam miejsce koło Remusa,
który od razu nalał mi trochę do szklanki. Skrzywiłam się nieznacznie ale
upiłam łyk.
- Jak
ona się ma? – spytał Lupin, uśmiechając się delikatnie na widok mojej miny.
- Śpi…
Cholera, dla nas wszystkich to był szok – odparła zamiast mnie Blum i
westchnęła cicho. Alice usiadła na
dywanie u stóp Syriusza.
- To
była naprawdę świetna dziewczyna – mruknął James. – Miała wady jak każdy, ale
lubiłem ją.
-
Możemy o tym nie gadać? – spytał Black. Jego ton był obojętny, ale
podejrzewałam, że w gruncie rzeczy jest pewnie najbardziej wstrząśnięty z nas
wszystkich. Jego związek z Jessicą był krótki, ale z tego co wiedziałam
naprawdę dobrze im się układało. Chłopak dolał sobie whisky i uniósł szklankę
do góry. – Za Jess!
Wszyscy powtórzyliśmy toast.
Jednym haustem opróżniłam szklankę. Remus sięgnął po butelkę.
Wraz z Mathiasem rozłożyłam koc
nad jeziorem i usiadłam na jego brzegu. Delikatne promienie słońca padły na
moją twarz, wywołując uśmiech. Był pierwszy marca. Z dnia na dzień robiło się cieplej,
a słońce coraz częściej pukało do okien naszych klas i dormitoriów. Wiosna
zbliżała się wielkimi krokami przynosząc chwilę zapomnienia i nadzieję na
lepsze jutro. Poczułam otaczające mnie ramię mojego chłopaka. Przerzucił moje włosy na bok i delikatnie
pocałował mnie w szyję. Przeszedł mnie lekki dreszcz i nie patrząc mu w oczy, odszukałam jego dłoń. Mocno ją ścisnęłam.
- Lubię
tak tu z tobą siedzieć – powiedział mi cicho do ucha. – Lubię patrzeć jak
podziwiasz naturę, jak się uśmiechasz…
Obejmował mnie mocno. Podczas
gdy ściskałam jego prawą dłoń, palce lewej powoli przesuwały się po moim
obojczyku. Czułam jego oddech na swoim karku. Nagle poczułam, że pomimo iż mam
na sobie tylko cienki płaszczyk robi mi się gorąco.
-
Mieliśmy się chyba uczyć – przypomniałam cicho, chociaż było mi bardzo
przyjemnie.
- Jak
zwykle konkretna – zaśmiał się. Uwielbiałam jego śmiech.
Mathias wyciągnął z torby
podręczniki i usiedliśmy naprzeciwko siebie. Otworzyłam nam wspólną butelkę
kremowego piwa i upiłam pierwszy łyk. Kiedy w końcu zabrałam się do czytania
książki, co jakiś czas czułam na sobie jego spojrzenie, sama też nie
omieszkałam na niego zerkać. Nie
mówiliśmy zbyt wiele, ale wystarczyła mi jego obecność, ciepło bijące z jego
ciała i jego szorstka, męska dłoń przesuwająca się po mojej delikatnej i
bladej, niemal przeźroczystej.
Nie zauważył kiedy zamknęłam
książkę i zaczęłam mu się uważnie przypatrywać. Analizowałam powoli każdy
fragment jego twarzy. Poczułam, że chcę nauczyć się na pamięć każdej rysy,
każdego milimetra jego skóry. Jeszcze nigdy tak się nie czułam. Było inaczej
niż gdy zerwaliśmy ze sobą ponad rok temu. Inaczej niż gdy byłam z Potterem czy jakimkolwiek innym chłopakiem. Inaczej niż kiedykolwiek.
Moja dłoń znalazła się na jego
książce i zatrzasnęła ją. Mathias spojrzał na mnie zaskoczony, a ja zbliżyłam
się do niego i pocałowałam go z taką czułością z jaką tylko umiałam. Chciałam
za wszelką cenę pokazać mu co czuję. Nie umiałam ubrać tego w słowa.
Z początku był zaskoczony, ale szybko się
rozluźnił. Otworzyłam na chwilę oczy by zauważyć spojrzenia kilku spacerujących
po błoniach gapiów. Nie obchodzili mnie. Mathias położył się na kocu a ja
znalazłam się tuż przy nim. Wciąż leżeliśmy przytuleni kiedy słońce zaczęło
zachodzić. Nie było mi ani trochę zimno.