30.12.2012

Pomysły Petunii


- Więc naprawdę do niego wróciłaś? – zapytała po raz kolejny Petunia. Skinęłam głową i pozwoliłam jej zapłacić za nasze kawy. Powoli ruszyłyśmy ulicami Londynu. – Dlaczego? Lily, myślałam, że to już koniec. Na dobre.
- Też tak myślałam – westchnęłam. – Ale on jest całkiem przystojny, zabawny, utalentowany… I jest w nim coś co mnie przyciąga.
- I starszy – zauważyła Petunia.
                Skinęłam głowę. No tak. Mathias oficjalnie skończył szkołę. Chociaż nie chciałam się tym na razie zamartwiać, w mojej głowie już pojawiło się pytanie jak to teraz będzie wyglądać. Owszem, wakacje mieliśmy spędzić w większości razem. Udało mi się przekonać rodziców, chociaż trochę oponowali – uważali, że jestem za młoda. Mimo tego ciężko mi było wyobrazić sobie, że mogę widywać się z nim co pół roku. No chyba że wpadałby na weekendy do Hogsmeade… Wiedziałam, że czeka nas rozmowa na ten temat, ale puki co nie byłam na to gotowa.
- Opowiadaj lepiej co w starym dobrym Londynie – poprosiłam siostrę i tak jak się spodziewałam zostałam zalana najnowszymi i tymi trochę starszymi plotkami. Na sam koniec Petunia oznajmiła mi.
- No i właśnie dlatego musisz iść ze mną na tę imprezę.
- CO?! – muszę przyznać, że wyłączyłam się na chwilę. No dobra. Może na trochę dłużej niż chwilę, ale o jakiej do diabła imprezie ona mówi?
- Znam tam tylko Marcusa i tę jego siostrę Melody a z niej jest straszna sucz.
- Tunia! Ale ja tam nie znam nikogo! – nie przejmowałam się tym, że jestem na samym środku ulicy. Za wszelką cenę musiałam się z tego wykręcić.
- Znasz mnie. Lilka proszę! Marcus powiedział, że mogę zabrać kogo chcę. Zresztą może też poznasz kogoś fajnego…
Już miałam jej powiedzieć, że fajni mugole ze szkoły średniej, do której chodziła moja siostra w ogóle ale to w ogóle mnie nie interesują, ale powstrzymałam się, nie chcąc jej urazić.
- Nie mam się w co ubrać – zaoponowałam jeszcze niepewnie, nie licząc na to, że uda mi się wywinąć.
- A myślisz, że czemu tu jesteśmy? – końska twarz mojej siostry wyszczerzyła się w uśmiechu, a ja? No cóż ja mogłam zrobić? Weszłam do najbliższego sklepu i wybrałam sukienkę.


                Muzyka grała głośno a ja cieszyłam się, że nie założyłam jednak obcisłego topu bez ramiączek, który doradzała mi siostra. I bez niego czułam na sobie zdecydowanie zbyt wiele spojrzeń. Miałam właśnie spytać Tunię co mu tu do diaska właściwie robimy kiedy koło nas pojawił się gospodarz imprezy w towarzystwie dwóch już odrobinę wstawionych chłopaków.
- Jak się bawicie dziewczyny?! – spytał starając się przekrzyczeć  dudniącą muzykę.
- Jest super! – odparła za nas obie Petunia. Cholera. Miałam ochotę ją zamordować.
- To jest mój kuzyn Adam a to Tom – krzyknął Marcus klepiąc po plecach swoich towarzyszy. – Moi kuzyni z polski. Przywieźli wódkę.
                Zamachał mi przed oczami sporą butelką. Już miałam zaprotestować kiedy jeden z nich wcisnął mi do ręki napełniony kieliszek.
- Za śliczne angielki! – krzyknął i opróżnił go haustem. Zerknęłam na Petunię, ale ona nie zastanawiała się ani chwili. Chcąc nie chcąc poszłam w ich ślady. Dwie kolejki później Marcus się ulotnił zostawiając nas w towarzystwie swoich kuzynów. Nie byłam zbyt rozmowna. Chciałam tylko ulotnić się stamtąd jak najprędzej, ale moja siostra chyba zaczęła się dobrze bawić. Sama zaproponowała byśmy wypili jeszcze jednego po czym ruszyła na parkiet z jednym z Polaków. Drugi z nich objął mnie ramieniem i spytał czy chcę zatańczyć. Pokręciłam przecząco głową więc nalał mi kolejny kieliszek. Cholera, nie powinnam była się zgadzać na tą szopkę. Pomysły Petuni… To zawsze kończyło się jakąś tragedią.  
- Nie czuję się za dobrze – powiedziałam oddając mu kieliszek i ruszyłam do wyjścia. Była to tylko częściowo prawda. Tej nocy akurat alkohol wchodził mi całkiem dobrze, ale nie miałam najmniejszej ochoty na towarzystwo tego pijanego już w sztok chłopaka. On jednak już po chwili dogonił mnie.
- Wszystko ok? – zapytał. Dopiero teraz zauważyłam w jego głosie silny wschodni akcent. Powoli skinęłam głową. – Palisz?
                Wyciągnął w moim kierunku paczkę malboro light. Nie paliłam. Nie pytajcie mnie czemu wzięłam jednego i pozwoliłam mu sobie podpalić. Jak można się było spodziewać od razu zakrztusiłam się dymem.
- Twój pierwszy raz? – spytał chłopak. Przytaknęłam. – Widać. Na początku nie warto zaciągać się mocno.
- Dzięki – rzuciłam i spróbowałam jeszcze raz. – Za radę – dodałam po chwili.
- Nie ma sprawy.
                Paliliśmy chwilę w ciszy. Zaczęłam już myśleć, że może nie jest aż taki zły kiedy z domu wybiegła moja siostra. Zaraz za nią, potykając się wypadł drugi z Polaków.
- Ale skarbie…
                Petunia zaklęła jak jeszcze nigdy i z płaczem rzuciła się w moje objęcia. W drzwiach mieszkania pojawił się wysoki, krótko ostrzyżony chłopak przy kości ubrany w zdecydowanie za małe jeansy i koszulę z plamami potu pod pachami. Ku mojemu zaskoczeniu uderzył on z całej siły pięścią w twarz Polaka, z którym jeszcze chwilę temu tańczyła Petunia.
- Nigdy więcej tego nie próbuj! – ryknął na niego przeraźliwie. Sama podskoczyłam a chłopak wyglądał jakby miał zaraz zemdleć na naszych oczach. Czołgając się jak najszybciej wbiegł z powrotem do domu i wraz ze swoim bratem zniknął gdzieś w tłumie ludzi. Zdezorientowana patrzyłam to na moją szlochającą siostrę, to na nieznanego mi olbrzyma.
- Tunia… Co się stało? – spytałam w końcu nie bardzo wiedząc co mam począć.
- On… On… Był taki obleśny… Ja mu powiedziałam, że nie chcę, ale on mnie nie rozumiał i… I… - objęłam ją przekonana, że nie da rady wypowiedzieć już ani słowa. Spojrzałam więc niepewnie na olbrzyma.
- Eee….
- Ten cham dobierał się do majtek twojej siostry – oznajmił prostując się dumnie. – Nie mogłem pozwolić by znieważył tak uroczą istotę.
- Eee…. – Chciałam mu podziękować, ale jakoś nie mogłam wydusić ani słowa.
- Takich zboczeńców powinno się kastrować i zamykać w klatkach – oznajmił ze spokojem. – Tak nie zachowuje się normalny cywilizowany człowiek! Żeby łapać dziewczynę w toalecie…
- Eee…
- Po prostu musiałem interweniować – zakończył wyciągając do mnie rękę. – Jestem Vernon Dursley. 

29.12.2012

Nękana niepewnością


- Okropnie Wyczerpujące Testy Magiczne. OWUTEMY! – powiedziałam ze wzburzeniem. – Jak myślisz Mathias, dlaczego tak się nazywają?
                Chłopak spojrzała na mnie z rozbawieniem i wzruszył ramionami. Wyglądał uroczo, ale nie zamierzałam mu tak łatwo odpuścić.
- Bo ktoś kto to wymyślał miał tendencję do przesadzania?
                Prychnęłam oburzona.
- Bo to poważna sprawa Matt! To prawdopodobnie najważniejsze egzaminy w twoim życiu. Zaczynają się za tydzień, a ty zupełnie nic z tym nie robisz?!
- Jakoś tak… - spróbował mnie pocałować, ale odsunęłam się. Westchnął. – Lil… Przecież uczyłem się sporo. Męczysz mnie o to od miesiąca. Mam już trochę dosyć, wiesz? Mogłabyś w końcu wyluzować? To w końcu moje egzaminy, moje życie i mój problem. Nie wtrącaj się?
                Odebrało mi mowę. Czy ja dobrze usłyszałam?
- Czy ty właśnie powiedziałeś mi żebym się nie wtrącała? – wysyczałam przez zęby.
- Tak Lil, bo przecież tu chodzi o moją a nie twoją przyszłość… - urwał, jak się domyślałam pod spojrzeniem swojej siostry, która dotąd obserwowała całą sytuację z rozbawieniem.
- Lily, daj spokój – powiedziała Blum miękko. – On po prostu taki jest. Też próbowałam… Ale mój brat po prostu nie jest typem… Intelektualisty.
- Dzięki siostrzyczko – w głosie Mathiasa zabrzmiała ironia. Po chwili jednak spojrzał z powrotem na mnie. – Nie gniewaj się Lils… Proszę – jego silna ręka złapała mnie za nadgarstek i przyciągnęła do siebie.
- Powiedziałeś, że twoje życie to nie moja sprawa – warknęłam cicho.
- Wiesz co miałem na myśli… Po prostu za bardzo się tym martwisz. Wiem co robię Ruda – spojrzałam na jego wargi, które wykrzywiły się w lekkim uśmiechu. Och jaką ja miałam ochotę go pocałować! – I tak nie wiążę swojej przyszłości z tym czego nauczyłem się w szkole. Te testy do niczego mi się nie przydadzą…
- No tak, mój braciszek ma zamiar zostać wielkim mugolskim gitarzystą – zakpiła Blum.
- Jak ostatnio rozmawiałem z moją uroczą siostrzyczką to miała podobne plany – odciął jej się Mathias, sadzając mnie sobie na kolanach. Chciałam się wyrwać ale objął mnie mocno w pasie i tym samym unieruchomił.
Oczy Blum powędrowały ku sufitowi. Westchnęła głęboko i położyła się na łóżku Jasona – współlokatora Mathiasa, który jak zwykle spędzał wieczór poza dormitorium.
- Bądźmy realistami Matt. Wszyscy wiemy, że tak naprawdę skończę wydając ustawy i przyjęcia z koroną na głowie u boku mojego męża.
- Nigdy nie wiesz co się stanie księżniczko.
                Blum tylko potrząsnęła głową. Rozmowa była skończona. Jedna z dłoni Mathiasa powędrowała do mojej szyi i odsunęła mi włosy na bok.
- To co? – szepnął mi do ucha. – Dasz się skusić na wieczór w Hogsmeade?
                Pokręciłam głową. On naprawdę nie zamierzał się uczyć. Ten chłopak był niewiarygodny. Mnie już skręcało w żołądku kiedy myślałam o przyszłorocznych sumach, ale on nie przywiązywał do egzaminów najmniejszej wagi. Westchnęłam.
- Poważnie Matt? Będziesz się zajadał w miodowym królestwie i pił kremowe piwo zamiast powtarzać do OWUTEMÓW?
- Lily. Zdaję Astronomię. Doskonale wiesz, że mam ją w małym palcu – odparł znużony.
- Ale..
- Opiekę nad Magicznymi Stworzeniami. Wszyscy wiedzą, że to najłatwiejszy egzamin ze wszystkich. Naprawdę uważasz, że nie zdam?
- Nie, ale…
- I Obronę przed Czarną Magią. To może sprawić pewien problem, ale mam jeszcze cały przyszły tydzień na powtarzanie.
- Nadal nie wierzę, że wybrałeś trzy przedmioty – stwierdziła Blum nadal wpatrując się w sufit.
- Nawet te trzy nie są mi potrzebne – odparował. – Lily. Jest piątek wieczór. Miałem ciężki tydzień. Chciałbym spędzić go z moją dziewczyną. Nie myśleć o cholernych egzaminach i się rozluźnić. Czy to naprawdę takie straszne?
                Nie odpowiedziałam. Tym razem pozwoliłam mu się pocałować. Usłyszałam jeszcze jakiś jęk z łóżka, na którym leżała Blum, ale żadne z nas  na niego nie zareagowało.
- Niech będzie Hogsmeade – zgodziłam się w końcu.


                Było już po dwunastej kiedy w końcu zasłoniłam kotary i zatonęłam w pościeli. Długo nie mogłam zasnąć. Coraz mniej czasu zostało mi by zdecydować kim chcę zostać w przyszłości. Za rok sumy. Do tego czasu muszę już wiedzieć. Westchnęłam. Mathias i Blum nie mieli wątpliwości, że ich miejsce nie jest w świecie czarodziei, James i Syriusz od pierwszej klasy powtarzali, że chcą być aurorami, Dorcas rozważała podjęcie pracy w magazynie Czarownica, a ja?
                A co jeżeli jak Emily i Jessica nigdy nie doczekam końca szkoły? Z upływem tygodni stawało się coraz bardziej jasne, że żyjemy w wyjątkowo niebezpiecznych czasach, a strata przyjaciółek pokazała mi, że nigdy nie można brać niczego za pewnik.
                Gdzieś w oddali zegar wybił pierwszą, a ja zasnęłam nękana niepewnością i strachem o przyszłość.


                Kiedy słońce zaczęło znikać za linią horyzontu Dorcas zaproponowała żeby wracać do szkoły. Ostatnie dni przed końcem roku upływały nam na całkowitym relaksie. Piąte klasy musiały pisać SUMY a siódme zmierzyły się z OWUTEMAMI. My za to już od kilku dni miałyśmy wolne i mogłyśmy całymi dniami grać w eksplodującego durnia, łazić po Hogsmeade lub jak tego dnia - opalać się nad jeziorem w czerwcowym słoneczku. Moja przyjaciółka wypracowała już sobie całkiem porządną opaleniznę, a w sierpniu miała jeszcze jechać z rodzicami na trzy tygodnie do Tunezji. W duchu jej zazdrościłam ale Mathias i Blum już od kilku tygodni przebąkiwali coś o wycieczce na południe Fracji. Wiedziałam, że Śnieżyca też jedzie i miałam nadzieję, że mój chłopak w końcu oficjalnie zaprosi mnie bym do nich dołączyła. Wakacje z Blum Ryan w st. Tropez to mogłoby być naprawdę coś.
                Większość uczniów była jeszcze na błoniach lub w Hogdmeade więc nie zdziwiło mnie, że pokój wspólny jest prawie pusty. Prawie, bo kiedy tylko weszłyśmy naszym oczom ukazał się Syriusz Black i siedząca na nim okrakiem szatynka o bujnych kształtach. Wyglądali jakby się do siebie przyssali. Chciałam ruszyć dalej, ale Dorcas złapała mnie za rękę.
- Dor… - jęknęłam cicho. Jednak moja przyjaciółka uparcie wpatrywała się w całującą się parę. Było mi jej żal, ale to obsesyjne zauroczenie Blackiem zaczynało być naprawdę męczące.
                Po kilku sekundach, które dla mnie zdawały się być wiecznością Syriusz chyba jednak nas zauważył bo oderwał się od swojej towarzyszki i uśmiechnął głupkowato machając w naszą stronę.
- Hej dziewczyny, znacie Natashę, prawda? Jest na szóstym roku – powiedział szczerząc się jeszcze szerzej.
                Dorcas nie powiedziała ani słowa tylko czym prędzej ruszyła do dormitorium. Cóż, lepiej późno niż wcale, prawda? Westchnęłam i rzuciłam coś na powitanie do Natashy po czym zmierzyłam Łapę morderczym spojrzeniem. Oczywiście w gruncie rzeczy lubiłam tego męczącego cassanovę, ale w tym momencie miałam ochotę mocno uderzyć go w tę jego roześmianą gębę. Doskonale wiedział, że podoba się Dorcas, ale nie tylko nic z tym nie robił ale miałam wrażenie, że na złość ciągle ślini się do kolejnych pseudo-piękności z wyższych klas. Ciekawe czy one wszystkie wiedzą, że działa na parę frontów i nie jest tak naprawdę zainteresowany żadną z nich na dłużej niż tydzień… Czy ile tam potrzeba żeby je zaliczyć.
- Czemu to robisz, co? – syknęłam patrząc na niego ze złością.
- Ponieważ mogę Evans – odparł po prostu.


Drodzy Mamo i Tato!
Przepraszam, wiem że nie przepadacie za sowią pocztą, ale to naprawdę jedyny sposób żeby się z wami skontaktować z Hogwartu.
U mnie wszystko dobrze, skończyła się już nauka i wszyscy tylko czekamy na pociąg do Londynu. Strasznie za wami tęsknię. Na pewno ucieszy was wiadomość , że mam same Wybitne i Powyżej oczekiwań.
Moja przyjaciółka Blum (pamiętacie ją, prawda?) i jej brat Mathias zaprosili mnie na wakacje na południe Fracji. Jedzie też Śnieżyca – chłopak Blum i uznałam, że to całkiem niezły pomysł. Spędziłabym w domu pierwsze dwa i ostatni tydzień wakacji. Mam nadzieję, że nie będziecie mieli nic przeciwko. W ostatnim liście pisaliście, że Petunia odwiedza w sierpniu jakąś koleżankę w Dublinie, a poza tym nie macie żadnych planów, prawda?
Ucałujcie ode mnie mocno Tunię i do rychłego zobaczenia.
Wasza stęskniona córka
Lily

7.12.2012

Mój świat


                Nigdy nie sądziłam, że w moim życiu nadejdzie taki moment kiedy będę siedziała w barze przy jednym stolikiem z nauczycielką. A jednak. Kitty nie pytając nikogo o zdanie zamówiła trzy razy ognistą whisky po czym dołączyła do mnie i Mathiasa w kącie „Trzech Mioteł”. Najwyraźniej nie widziała nic złego w tym, że jako osoba niepełnoletnia piję alkohol. Mathias miał już przynajmniej skończone 17 lat, a ja? Starając się nie krzywić upiłam łyk ze swojej szklanki i uśmiechnęłam się do profesorki. Podchodziłam do tego spotkania z pewną dozą niepewności jednak  Mathias tak długo zapewniał mnie, że Kitty to naprawdę super babka, że w końcu uległam. W sumie się nie mylił. Wydawała się być całkowicie rozluźniona i ani razu nie spojrzała na mnie tak jakby uważała moje towarzystwo za nie pożądane. Jedyne co mnie denerwowało to fakt, że mój chłopak cały czas narzekał z powodu jej wyjazdu. Kobieta jednak zbywała go półsłówkami i cały czas starała się zmienić temat.
- A ty Lily pewnie cieszysz się z powrotu profesor McGonnagall? – spytała upijając spory łyk whisky. Jej szklanka była już do połowy opróżniona. – Słyszałam, że bardzo ją lubiłaś…
- To raczej Blum była jej ulubienicą – zaprzeczyłam od razu. – A pani jest naprawdę super, pani profesor. Mathias ma rację, dla Hogwartu pani wyjazd to straszna strata.
                Kobieta zaśmiała się perliście.
- Lily nie pieprz głupot – powiedziała niespodziewanie. – I nie poza szkołą nie zwracaj się do mnie pani profesor. Mów mi po imieniu – próbowałam zaprotestować jednak Kitty nie chciała tego słuchać. – Nie powinnaś się krępować. Nie jestem jeszcze aż tak stara.
                Uśmiechnęłam się niepewnie i skinęłam głową. Chociaż zachowywała się uprzejmie nie było mi to szczególnie na rękę. Nie przeszkadzało mi, że jest ważna dla Mathiasa, ale nie miałam ochoty się z nią spoufalać.
- A pani… To znaczy ty… Pewnie nie możesz się już doczekać powrotu do Los Angeles? Tam mieszkasz, prawda? – przytaknęła. – Słyszałam, że to niesamowicie piękne miejsce.
- Kalifornia jest magiczna… Powinniście ją kiedyś zobaczyć – powiedziała z entuzjazmem, ale na jej twarzy zauważyłam pewne napięcie. Spojrzała na Mathiasa – Zerujemy? – spytała.
Nie czekała na jego odpowiedź tylko jednym haustem wypiła resztę zawartości swojej szklaneczki. Mathias zrobił to samo wiec chcąc nie chcąc musiałam pójść w ich ślady. Kitty podeszła do baru po kolejną kolejkę a mój chłopak objął mnie ramieniem.
- Cieszę się, że jednak zgodziłaś się przyjść – powiedział. – Kitty ma w Los Angeles wspaniały dom. Właściwie to willę z ogrodem, basenem i innymi takimi bajerami.
- Byłeś tam? – spytałam
                Tak jak się spodziewałam pokręcił przecząco głową.
- Ale widziałem zdjęcia – mruknął po chwili.


                Trzy dni później Kitty na dobre opuściła Hogwart. Wyszłam ją pożegnać by Mathias nie myślał, że nie obchodzą mnie jego uczucia. Mimo tego odkąd zniknęła cały czas chodził przybity i podminowany. Blum twierdziła, że zawsze tak jest i, że mu przejdzie. Nie podobało mi się, że tak to bagatelizuje, ale bardzo chciałam jej wierzyć. Wraz z ostatecznym rozkwitem wiosny i powrotem profesor McGonnagall zniknęła też część obrony Hogwartu. Wreszcie poczuliśmy się trochę spokojniejsi. Już od tygodni nie było, żadnego ataku a także w proroku codziennym wiadomości o Voldemorcie i jego poplecznikach pojawiały się rzadziej niż dotąd. Dzięki temu mogłam znów skupić się na doczesnych sprawach takich jak OWUTEMY, które w czerwcu miał zdawać mój chłopak. Z jakiegoś powodu nie potrafił on zrozumieć, że zależy od nich cała jego przyszłość i że dwa miesiące to trochę mało czasu na naukę. Starałam się go do niej zachęcać wszelkimi możliwymi sposobami jednak szło mi to dosyć opornie.
                Z każdym dniem coraz bardziej przyzwyczajałam się do pustych łóżek stojących w naszym dormitorium. Wszystkie powoli wracałyśmy do życia. Blum kontemplowała swój świeżo skonsumowany związek ze Śnieżycą. Stali się niemal nierozłączni. Siadali obok siebie w wielkiej Sali na w jednej ławce na tych lekcjach, które mieliśmy wspólnego. W wolnym czasie razem uczyli się w bibliotece, spacerowali po błoniach, wymykali się do Hogsmade lub zamykali w jakimś dormitorium czy nie używanej akurat Sali i robili rzeczy, o których później Blum opowiadała nam szeptem z wypiekami na twarzy, jeżeli oczywiście miała wystarczająco dobry humor.
                Dorcas także powoli wracała do życia. Były takie dni kiedy zachowywała się jakby całkiem zapomniała o Jessice i o pierwszych tygodniach po jej tragicznej śmierci. Razem z Alice większość czasu spędzała w dormitorium Huncwotów. Wiedziałam, że przestała już podrywać Syriusza. Uznała, że chce być wolną, niezależną kobietą i jeżeli jakiemuś facetowi na niej zależy to będzie musiał zawalczyć. Mimo tego często śmiała się z jego żartów i litrami piła kremowe piwo leżąc na jego łóżku. Cieszyłam się z jej nowego podejścia. Czułam, że ona i Black zaczynają się zaprzyjaźniać. Nie byłam pewna czy kiedykolwiek wyniknie z tego coś poważniejszego, ale wiedziałam, że podstawą każdego dobrego związku powinna być przyjaźń.
                Wraz z rozpoczęciem drugiej połowy marca cała szkoła zaczęła żyć całkiem nowym wydarzeniem. Przyjęcie z okazji piętnastych urodzin Jamesa Pottera cieszyło się olbrzymim zainteresowaniem. Chyba każdy chciał tam być ale tylko nieliczni zostali zaproszeni. Znalazłam się wśród tych szczęśliwców, chociaż nie byłam tym szczególnie zachwycona. James, zapraszając mnie, przeprosił co prawda po raz pięćdziesiąty za to jak zachowywał się na przyjęciu Blum. Zgodziłam się mu wybaczyć, ale zaznaczyłam, że możemy być kolegami. Niczym więcej. I w sumie to zrobiłam to tylko ze względu na Dorcas, której tak strasznie zależało na towarzystwie Huncwotów. Prawda była taka, że nie byłam pewna co zrobiłaby moja przyjaciółka gdybym kazała jej wybierać. To mnie przerażało jednak nie byłam na tyle odważna by chcieć się przekonać. Kiedy znudzona wyszłam wcześniej z imprezy, o której huczała cała szkoła w pełni uświadomiłam sobie jeden fakt. Mój świat coraz bardziej zamykał się tylko i wyłącznie do tego co wiązało się z moim chłopakiem.