Nigdy
nie sądziłam, że w moim życiu nadejdzie taki moment kiedy będę siedziała w
barze przy jednym stolikiem z nauczycielką. A jednak. Kitty nie pytając nikogo
o zdanie zamówiła trzy razy ognistą whisky po czym dołączyła do mnie i Mathiasa
w kącie „Trzech Mioteł”. Najwyraźniej nie widziała nic złego w tym, że jako
osoba niepełnoletnia piję alkohol. Mathias miał już przynajmniej skończone 17
lat, a ja? Starając się nie krzywić upiłam łyk ze swojej szklanki i
uśmiechnęłam się do profesorki. Podchodziłam do tego spotkania z pewną dozą
niepewności jednak Mathias tak długo
zapewniał mnie, że Kitty to naprawdę super babka, że w końcu uległam. W sumie
się nie mylił. Wydawała się być całkowicie rozluźniona i ani razu nie spojrzała
na mnie tak jakby uważała moje towarzystwo za nie pożądane. Jedyne co mnie
denerwowało to fakt, że mój chłopak cały czas narzekał z powodu jej wyjazdu.
Kobieta jednak zbywała go półsłówkami i cały czas starała się zmienić temat.
- A ty Lily pewnie cieszysz się z
powrotu profesor McGonnagall? – spytała upijając spory łyk whisky. Jej szklanka
była już do połowy opróżniona. – Słyszałam, że bardzo ją lubiłaś…
- To raczej Blum była jej
ulubienicą – zaprzeczyłam od razu. – A pani jest naprawdę super, pani profesor.
Mathias ma rację, dla Hogwartu pani wyjazd to straszna strata.
Kobieta
zaśmiała się perliście.
- Lily nie pieprz głupot –
powiedziała niespodziewanie. – I nie poza szkołą nie zwracaj się do mnie pani
profesor. Mów mi po imieniu – próbowałam zaprotestować jednak Kitty nie chciała
tego słuchać. – Nie powinnaś się krępować. Nie jestem jeszcze aż tak stara.
Uśmiechnęłam
się niepewnie i skinęłam głową. Chociaż zachowywała się uprzejmie nie było mi
to szczególnie na rękę. Nie przeszkadzało mi, że jest ważna dla Mathiasa, ale
nie miałam ochoty się z nią spoufalać.
- A pani… To znaczy ty… Pewnie
nie możesz się już doczekać powrotu do Los Angeles? Tam mieszkasz, prawda? –
przytaknęła. – Słyszałam, że to niesamowicie piękne miejsce.
- Kalifornia jest magiczna…
Powinniście ją kiedyś zobaczyć – powiedziała z entuzjazmem, ale na jej twarzy
zauważyłam pewne napięcie. Spojrzała na Mathiasa – Zerujemy? – spytała.
Nie czekała na
jego odpowiedź tylko jednym haustem wypiła resztę zawartości swojej
szklaneczki. Mathias zrobił to samo wiec chcąc nie chcąc musiałam pójść w ich
ślady. Kitty podeszła do baru po kolejną kolejkę a mój chłopak objął mnie
ramieniem.
- Cieszę się, że jednak zgodziłaś
się przyjść – powiedział. – Kitty ma w Los Angeles wspaniały dom. Właściwie to
willę z ogrodem, basenem i innymi takimi bajerami.
- Byłeś tam? – spytałam
Tak
jak się spodziewałam pokręcił przecząco głową.
- Ale widziałem zdjęcia – mruknął
po chwili.
Trzy
dni później Kitty na dobre opuściła Hogwart. Wyszłam ją pożegnać by Mathias nie
myślał, że nie obchodzą mnie jego uczucia. Mimo tego odkąd zniknęła cały czas
chodził przybity i podminowany. Blum twierdziła, że zawsze tak jest i, że mu
przejdzie. Nie podobało mi się, że tak to bagatelizuje, ale bardzo chciałam jej
wierzyć. Wraz z ostatecznym rozkwitem wiosny i powrotem profesor McGonnagall
zniknęła też część obrony Hogwartu. Wreszcie poczuliśmy się trochę
spokojniejsi. Już od tygodni nie było, żadnego ataku a także w proroku
codziennym wiadomości o Voldemorcie i jego poplecznikach pojawiały się rzadziej
niż dotąd. Dzięki temu mogłam znów skupić się na doczesnych sprawach takich jak
OWUTEMY, które w czerwcu miał zdawać mój chłopak. Z jakiegoś powodu nie
potrafił on zrozumieć, że zależy od nich cała jego przyszłość i że dwa miesiące
to trochę mało czasu na naukę. Starałam się go do niej zachęcać wszelkimi możliwymi
sposobami jednak szło mi to dosyć opornie.
Z
każdym dniem coraz bardziej przyzwyczajałam się do pustych łóżek stojących w
naszym dormitorium. Wszystkie powoli wracałyśmy do życia. Blum kontemplowała
swój świeżo skonsumowany związek ze Śnieżycą. Stali się niemal nierozłączni.
Siadali obok siebie w wielkiej Sali na w jednej ławce na tych lekcjach, które
mieliśmy wspólnego. W wolnym czasie razem uczyli się w bibliotece, spacerowali
po błoniach, wymykali się do Hogsmade lub zamykali w jakimś dormitorium czy nie
używanej akurat Sali i robili rzeczy, o których później Blum opowiadała nam
szeptem z wypiekami na twarzy, jeżeli oczywiście miała wystarczająco dobry
humor.
Dorcas
także powoli wracała do życia. Były takie dni kiedy zachowywała się jakby
całkiem zapomniała o Jessice i o pierwszych tygodniach po jej tragicznej
śmierci. Razem z Alice większość czasu spędzała w dormitorium Huncwotów.
Wiedziałam, że przestała już podrywać Syriusza. Uznała, że chce być wolną,
niezależną kobietą i jeżeli jakiemuś facetowi na niej zależy to będzie musiał
zawalczyć. Mimo tego często śmiała się z jego żartów i litrami piła kremowe
piwo leżąc na jego łóżku. Cieszyłam się z jej nowego podejścia. Czułam, że ona
i Black zaczynają się zaprzyjaźniać. Nie byłam pewna czy kiedykolwiek wyniknie
z tego coś poważniejszego, ale wiedziałam, że podstawą każdego dobrego związku
powinna być przyjaźń.
Wraz
z rozpoczęciem drugiej połowy marca cała szkoła zaczęła żyć całkiem nowym
wydarzeniem. Przyjęcie z okazji piętnastych urodzin Jamesa Pottera cieszyło się
olbrzymim zainteresowaniem. Chyba każdy chciał tam być ale tylko nieliczni
zostali zaproszeni. Znalazłam się wśród tych szczęśliwców, chociaż nie byłam
tym szczególnie zachwycona. James, zapraszając mnie, przeprosił co prawda po
raz pięćdziesiąty za to jak zachowywał się na przyjęciu Blum. Zgodziłam się mu
wybaczyć, ale zaznaczyłam, że możemy być kolegami. Niczym więcej. I w sumie to
zrobiłam to tylko ze względu na Dorcas, której tak strasznie zależało na
towarzystwie Huncwotów. Prawda była taka, że nie byłam pewna co zrobiłaby moja
przyjaciółka gdybym kazała jej wybierać. To mnie przerażało jednak nie byłam na
tyle odważna by chcieć się przekonać. Kiedy znudzona wyszłam wcześniej z
imprezy, o której huczała cała szkoła w pełni uświadomiłam sobie jeden fakt. Mój
świat coraz bardziej zamykał się tylko i wyłącznie do tego co wiązało się z
moim chłopakiem.
Co tak krótko? Ej no... zawiodłam się... przecież to był dopiero wstęp... epilog czy coś... eh... fajnie, ale zdecydowanie za krótko. Ale i tak kocham <3
OdpowiedzUsuń