1.06.2013

Być ze stali.

- Czy oni naprawdę muszą uprzykrzać mi życie? – jęknął Syriusz spoglądając na Blum i Śnieżycę, którzy właśnie weszli do Wielkiej Sali.
                Rozpoczął się nowy rok szkolny. Nie mogłam uwierzyć, że jesteśmy już w piątek klasie. W tym roku mieliśmy zdawać SUMY. W dodatku zaraz po powrocie do Hogwartu przeczytaliśmy o kilku kolejnych atakach na czarodziei, pochodzących z mugolskich rodzin. Musiałam przyznać, że trochę mnie to martwiło. Sami Wiecie Kto i jego poplecznicy rośli w siłę i stało się jasne, że jest tylko kwestią czasu aż staną się realnym zagrożeniem i dla nas – uczniów Hogwartu. Puki co jednak żadne z nas nie chciało o tym myśleć. Cieszyliśmy się z powrotu do tak dobrze znanych nam murów i nawet perspektywa długich godzin lekcji nie miała nam zniszczyć tej radości.
- Dałbyś już spokój – odparła Dorcas poirytowanym głosem. – Dobrze wiesz, że te gołąbki nigdy nie przestaną.
- Nawet ja muszę przyznać, że są nie do wytrzymania – mruknęła Alice nakładając sobie na talerz sporą porcję jajecznicy.
                Nie skomentowałam tylko upiłam spory łyk soku dyniowego. Po chwili koło nas pojawiła się zakochana para i jak co rano zaczęła świergotać na temat tego „jaki to dziś będzie piękny dzień”. Ja w między czasie przejrzałam swój plan lekcji. Pierwsze miałam eliksiry. W tym roku zdecydowanie musiałam się przyłożyć jeśli nie chciałam zawieść profesora Slughorna no i zdać przyzwoicie SUMY. Właśnie kiedy zaczęłam o tym rozmyślać do Sali wleciało kilkaset różnobarwnych ptaków.
- Sowia poczta! – usłyszałam podekscytowany okrzyk jednego z pierwszoklasistów.
                Po kilku chwilach na moim talerzu wylądował „Prorok codzienny” oraz dwa inne listy. Pierwszym z nich było zaproszenie na pierwsze w tym roku spotkanie klubu ślimaka, natomiast drugi list przyleciał do mnie z Paryża. Zniecierpliwiona otworzyłam kopertę i tak jak się spodziewałam moim oczom ukazało się pismo Mathiasa.

Droga Lily,
Wybacz, ze pisze dopiero teraz ale sporo ostatnio sie dzialo. Poza tym nie byłem pewien czy chcesz dostac ode mnie ten list. Zdecydowalem sie napisac chociaz pare slow na wypadek gdybys jednak sie o mnie odrobine martwila.
Mam sie dobrze, Paryz jest spełnieniem marzen. Zainstalowalem sie w niewielkiej kawalerce i moze niebawem zaczne jakies calkiem mugolskie studia. Mam juz nawet cos na oku…
Co do tego co wydarzyło sie miedzy nami w ciagu ostatnich dni wakacji… Nadal jestes dla mnie bardzo wazna jednak zdaje sobie sprawe, ze Ty mozesz miec odmienne uczucia. Poza tym chyba oboje zgodzimy sie, ze zwiazki na odleglosc wyjatkowo zadko wypalaja. Tak wiec wiedz, ze jesli o mnie chodzi to nie musisz czuc sie do niczego zobowiazana. Korzystaj z mlodosci, w Hogwarcie jest mnóstwo wartosciowych facetow. Mam tylko nadzieje, ze nie padnie na Pottera.
Tak czy inaczej zycze Ci duzo szczescia. Wierze, ze masz sie dobrze.
Napisz czasem co u Ciebie.
Nadal kochajacy
Mathias

                Przeczytała list dwa razy po czym zmięłam go w kulkę i wstałam. Przyjaciele spojrzeli na mnie zaskoczeni.
- Hej Lily, co jest? – spytała Dorcas z troską łapiąc mnie za rękę. Wyrwałam się jej.
- Jakby coś to powiedzcie, że źle się poczułam – poprosiłam po czym jak najszybciej opuściłam salę.
Chciałam tylko znaleźć się sama. Przez ostatnie dni prawie się pogodziłam z tym, że nasz związek się rozpadł. Myślałam, że mam to już za sobą, ale teraz wszystko wróciło.  Rozzłoszczona otarłam łzy, które pojawiły się na mojej twarzy. Nie chciałam płakać. Nie chciałam, ale jak miałam się opanować skoro naprawdę myślałam, że Mathias to ten jedyny?
Wyszłam na błonia i usiadłam na trawie nieopodal jeziora. Próbowałam zebrać myśli ale nie byłam w stanie. Z mojej piersi wyrwał się zduszony szloch. Ukryłam twarz w dłoniach.
Nie miałam pojęcia jak długo tam spędziłam. Jedyne czego byłam pewna, to że zajęcia już dawno się rozpoczęły. Nie interesowało mnie to. W tym momencie miałam gdzieś SUMY, profesora Slughorna i McGonnagal. Czułam, że jestem w totalnej rozsypce gdy nagle poczułam czyjąś rękę na swoim ramieniu. Podniosłam wzrok i na mojej twarzy zagościł niemrawy uśmiech.
- Cześć Sev…



                Nudny wykład z historii magii trwał. Blum i Śnieżyca siedzieli koło siebie wpatrując się w ducha, prowadzącego lekcję. Wysoka, dębowa ławka, mająca jakieś tysiąc lat zasłaniała ich w całości od pasa w dół.  Wzrok całej reszty Sali skupiony był na notatkach lub ptakach latających za oknami. Nikt na nich nie patrzył mimo tego Śnieżyca z każdą chwilą robił się coraz bardziej czerwony na twarzy. Jego oddech nieznacznie przyspieszył.
- Jesteś niemożliwa… Blum musisz przestać… - jęknął szeptem, ona jednak ani myślała go słuchać.
Śnieżyca czuł się zupełnie bezsilny już gdy zaczęła ocierać się o niego swoimi nogami, ale z każdą sekundą przechodziła samą siebie. Nie potrafił skupić się na słowach profesora Binsa. Jej ręka bezwstydnie wsunęła się do jego spodni i powoli, jednostajnymi ruchami przesuwała się po jego męskości. Czuł jak rośnie w zastraszającym tempie przestając mieścić się w spodniach. Pochyliła się nad nim i najseksowniej jak umiała wyszeptała.
- Nie mam na sobie bielizny.
Miał ochotę ją odepchnąć ale nie był w stanie wykonać żadnego ruchu. Napięcie, gromadzące się w nim było już bliskie zenitu. Dobrze wiedział dlaczego to robi. Podniecało ją patrzenie jak jej pragnie, jak pożądanie spala go, najlepiej w miejscu publicznym, tak by nie mógł go zaspokoić. Uważała chyba że ma nerwy ze stali, ale tak nie było.
Poruszył się niespokojnie. Jej ruchy przyspieszyły. Długopis wypadł mu z ręki. Siedział jak na szpilkach zaciskając zęby. Chciał się opanować ale jego ciało odmawiało mi posłuszeństwa. Sprawiała mu niemal fizyczny ból, zabawiając się z nim w ten sposób. Mój Boże co on by oddał, żeby móc teraz rozpiąć spodnie i pozwolić jej dokończyć… Śnieżyca niespodziewanie sapnął głośno.
Nie wytrzymam dłużej, pomyślał i poderwał się. Ręka Blum natychmiast znalazła się na jej własnych kolanach. Cała sala na niego patrzyła, nawet duch przerwał swój szokująco nudny wykład.
- Przepraszam… Źle się czuję – wyjąkał cały czerwony na twarzy. – Może…. Może Blum odprowadzi mnie do pielęgniarki…
                Nie czekając na niczyją reakcję złapał swoją dziewczynę za rękę, która jeszcze chwilę temu pieściła go pod ławką i niemal wybiegł z sali zginając się w pół i modląc by nikt nie zauważył sporego wybrzuszenia na jego spodniach. Blum wyglądała na rozbawioną ale i przyjemnie podnieconą całą sytuacją.
                Gdy tylko zamknął za nimi drzwi dzikim wzrokiem rozejrzał się po korytarzu. W myślach oszacował sytuację. Od najbliższej toalety dzieliły ich co najmniej dwie minuty drogi.
- Zachowujesz się jak wariat – powiedziała Blum obserwując uważnie jego ruchy.
- Ty mnie do tego doprowadziłaś.
Niespodziewanie złapał ją za ramiona i przygwoździł do ściany. Spodziewała się, że ją pocałuje jednak tego nie zrobił. Zamiast tego wsadził jedną rękę pod jej sukienkę, upewniając się, że mówiła poważnie co do bielizny. Samo muśnięcie jej palcami w tym miejscu wystarczyło by podniecił się jeszcze bardziej. Nie mógł czekać już ani sekundy dłużej. Drżącymi dłońmi rozpiął swoje spodnie i jej oczom ukazała się imponujących rozmiarów erekcja. Zanim zdążyła zareagować uniósł ją nieznacznie po czym wtargnął w nią zdecydowanie. Krzyknęła lecz natychmiast zasłonił jej usta dłonią. Trzymał ją mocno i poruszał się w niej w szaleńczym tempie cały trzęsąc się z podniecenia, którego nie umiał pohamować. Minęło nie więcej niż pół minuty gdy Blum poczuła, że jej partner sztywnieje. Z jego krtani wyrwał się przeciągły jęk spowodowany rozkoszą długo wstrzymywanego wytrysku.
                Zatoczyła się lekko zszokowana kiedy postawił ją z powrotem na ziemi, ale czym prędzej otrząsnęła się i spojrzała na niego. Stał oparty o ścianę, jego oddech się stabilizował ale nadal cały drżał na skutek przeżytego orgazmu. Podciągnął spodnie ale nie był w stanie ich zapiąć, podeszła więc i zrobiła to za niego.
- To było zwierzęce – powiedziała cicho dotykając delikatnie jego rozpalonego policzka.
- Myślałem, że wybuchnę w tej klasie – odparł po chwili odsuwając się od niej. – Blum ty… Chyba kurwa nie wiesz jak na mnie działasz!
- Śnieżyca, ty klniesz? – spojrzała na niego zszokowana.
- Klnę bo mnie wkurwiasz! Wkurwia mnie to jak mnie traktujesz! Bawisz się mną jakbym nie miał żadnych uczuć! Żadnych granic!
- Śnieżyca…
                Podszedł do niej zdecydowanie i złapał ją za podbródek.
- Nie mam pojęcie za kogo mnie masz i czego ode mnie wymagasz ale… - urwał patrząc na nią z bezsilnością.
- Śnieżyca ja…
- Jestem tylko chłopakiem Blum! Takim samym jak inni w tej szkole! Jak Potter, Black czy ktokolwiek!
- Kochanie…
- Mam 16 lat do diabła! Nie traktuj mnie jakbym był ze stali – powiedział po czym obrócił się na pięcie i odszedł.
Kilka sekund zajęło mu zniknięcie jej z oczu. Po chwili znalazł łazienkę chłopców i czym prędzej do niej wszedł. Na szczęście w środku nikogo nie było. Ochlapał sobie twarz i spróbował zapanować nad tłukącymi się w nim emocjami. Przerażało go to do jakiego stopnia udało jej się go rozbudzić. Pragnął jej już od dawna. Odkąd skończył jakieś trzynaście lat i zaczął w ogóle postrzegać dziewczyny w kategoriach seksualnych, ale nigdy  dotąd nie podejrzewał, że może to przejąć nad nim kontrolę aż do tego stopnia. Spojrzał na swoje odbicie i pokręcił głową.

Chyba zaczynam dostawać świra – pomyślał.

31.05.2013

I`m a bitch...

                Siedziałam w kuchni w towarzystwie Petunii i jej nowego chłopaka Vernona, kiedy do pomieszczenia wpadała sowa. Wyglądało na to, że moja siostra zdążyła już wtajemniczyć  swojego nowego ukochanego co nieco w nasze sprawy bo nie wydawał się być szczególnie zaskoczony kiedy odpięłam kawałek papieru od jej nóżki  i zaczęłam go czytać. Co najwyżej mógł być odrobinę zażenowany i zniesmaczony. Domyślałam się, że należy do tego typu ludzi, którzy nie znoszą wszystkiego co w jakikolwiek sposób wykracza poza normę.
- To od Jamesa – powiedziałam, a po chwili dodałam. – Mojego kolegi ze szkoły. Jego rodzice wyjechali na kilka dni i urządza imprezę jutro w dolinie Godryka… Może pójdziecie ze mną?
                Petunia wydawała się być zaskoczona. Ja sama do końca nie wiedziałam dlaczego ich zaprosiłam ale pomyślałam, że dobrze byłoby mieć wsparcie w starciu z Potterem. Petunia okazała mi sporo współczucia gdy powiedziałam jej o wyjeździe Mathiasa. Oczywiście ominęłam większość szczegółów takich jak stracenie z nim dziewictwa kilka dni wcześniej.
- Tam będą sami… tacy jak ty? – spytała ostrożnie.
- Nie mam pojęcia – odparłam szczerze wzruszając ramionami. – Ale może być fajnie. Huncwoci zawsze urządzają najlepsze imprezy… No może z wyjątkiem mojej przyjaciółki Blum, ale ona pewnie też wpadnie.
                Petunia i Vernon popatrzyli po sobie nie całkiem pewni co o tym myśleć.

                Następnego dnia tuż po 18 zadzwoniłam do drzwi domu Potterów. Otworzył mi Syriusz, który wydawał się trochę zaskoczony widokiem moich towarzyszy ale pozwolił nam wejść. Ku mojemu zaskoczeniu w domu nie było jeszcze zbyt wielu osób.
- James ogłosił reszcie żeby nie przychodzili przed dwudziestą – wyjaśnił Black prowadząc nas do salonu gdzie stał już stół zastawiony przekąskami i alkoholem, zarówno mugolskim jak i ze świata czarodziei.  – Pomyśleliśmy, że zrobimy małą beforkę i gronie przyjaciół.
                Petunia i Vernon zachowywali się jakby w ogóle nie usłyszeli tego przytyku. Poczęstowali się chipsami podczas gdy ja nalałam im po kuflu kremowego piwa, tłumacząc, że jest to specjalność regionu w którym leży moja szkoła. Chwilę później w salonie pojawił się James w towarzystwie Lupina i Dorcas. Z zaskakującą dla mnie uprzejmością przywitał się z moją siostrą i jej chłopakiem po czym rozpoczął z nimi swobodną pogawędkę. Ja tymczasem zaczęłam wymieniać wspomnienia z wakacji z moją przyjaciółką popijając kremowe piwo. Po piętnastu minutach dzwonek ponownie zadzwonił i do środka weszła Blum. Miała na sobie krótką, obcisłą sukienkę i buty na wysokim obcasie.
- Śnieżyca przeprasza, ale nie mógł przyjść więc uznałam, że tym razem wpadnę solo – powiedziała z uśmiechem po czym wyciągnęła rękę do Vernona i przedstawiła mu się z właściwą sobie gracją.
- Ryan… Twój chłopak to idiota – powiedział głośno Black. – Nie mam pojęcia co ktoś tak seksowny jak ty robi z gościem, który nawet nie umie tego docenić nie mówiąc już o tym żeby dobrze wykorzystać twój potencjał…
- Zdziwiłbyś się Black – zaśmiała się Blum wrzucając sobie do ust fasolkę wszystkich smaków Bertiego Botta. – Hmmm… Trawiasta – mruknęła po czym nalała sobie szklankę ognistej whisky i natychmiast ją opróżniła. Przez te kilka dni kiedy jej nie widziałam niemal zapomniałam jak dużo ta dziewczyna jest w stanie wypić. – Jakieś wiadomości od Mathiasa? – spytała nagle patrząc na mnie.
                Pokręciłam przecząco głową.
- Myślałam, że to raczej do ciebie się odezwie – odparłam. – Zawsze byliście blisko…
- Dał mi tylko znać, że dotarł na miejsce i wszystko gra – powiedziała. – Zresztą nie miałam za bardzo czasu. Mój chłopak Śnieżyca jest BARDZO zajmujący. Łapciu co się tak rozleniwiłeś? Nalej nam wszystkim po kolejce, trzeba rozkręcić tą imprezę. Kto jeszcze będzie?
                Wypiliśmy trzy kolejne kolejki podczas gdy James wymieniał Blum kogo zaprosił następnie przez dłuższą chwilę plotkowaliśmy o kilku wspólnych znajomych aż w końcu zegar wybił dziewiętnastą i ktoś rzucił propozycją żeby zagrać w butelkę. Usiedliśmy w kółku na dywanie i jako pierwsza zakręciłam butelką.
- Wyzwanie – powiedziała od razu Petunia, na którą wypadło.
- Pocałuj kogoś kto znajduje się w tym pokoju – nakazałam po chwili zastanowienia po czym obserwowałam jak moja siostra opróżnia do końca szklaneczkę swojego ginu z tonikiem i składa namiętny pocałunek na ustach Vernona. Zakręciła butelką. Dorcas wybrała pytanie i podała liczbę chłopaków, z którymi się kiedykolwiek całowała. Pięciu. Musiałam przyznać, że to niezły wynik. Pobiła mnie na głowę ale na innych chyba nie zrobiła takiego wrażenia. Zakręciła i wypadło na Syriusza. Pytanie.
- Czy jest w tym pokoju ktoś kto ci się podoba?
- Tak.
                Zobaczyłam jak moja przyjaciółka się czerwieni. Tym razem butelka zatrzymała się na Blum. Syriusz uśmiechnął się szeroko słysząc, że ma jej zadać pytanie.
- Czy twój chłopak Śnieżyca jest dobry w łóżku?
- Tak – odparła Blum bez zastanowienia i zakręciła. Znów wypadło na Blacka.
- Ile miałeś partnerek?
- Sześć.
                Wytrzeszczyłam na niego oczy nie mogąc uwierzyć. Jak na piętnastolatka był to zadziwiający wynik. Nagle poczułam się co najmniej tak naiwna i niedoświadczona jak wtedy byłam z Mathiasem. Black zakręcił i ku mojemu niedowierzaniu znów wypadło na Blum.
- Ile razy w miesiącu to robicie?
- Nie umiesz do tylu liczyć Łapciu – odparła ze złośliwym uśmiechem Rudowłosa. Zauważyłam skonsternowane spojrzenia Petunii i Vernona. Oni jednak zdawali się tym nie przejmować.
- To nie jest odpowiedź.
- Powyżej dwudziestu… Myślę, że nawet więcej. Nigdy nie liczyłam.
- Więcej niż raz dziennie?
- Jeśli tylko mamy okazję… Moja kolej.
                Zakręciła. Wypadło na Syriusza. Pomyślałam, że musieli chyba zaczarować tą butelkę.
- Jest w tym pokoju ktoś kogo chciałbyś przelecieć?
- Tak – odparł uśmiechając się prowokacyjnie. Zakręcił. Wypadło na nią.
- Lubisz ostrą zabawę Ryan?
- A ty Black?
- Tylko z niegrzecznymi dziewczynkami takimi jak…
- Dosyć tego! – przerwał im zdecydowanym głosem James. – Zarządzam koniec gry.
                W tym samym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. James poszedł otworzyć podczas gdy ja usiadłam wraz z resztą w salonie i zaczęliśmy dalej pić. Wokół nas z każdą minutą zaczynało się robić coraz więcej ludzi. Ktoś włączył głośno muzykę. Nawet nie zauważyłam jak Blum i Syriusz zniknęli gdzieś w tłumie.

                Przecisnęli się przez tłum tańczących i weszli do toalety. Black zmierzył ją od stóp do głów nie kryjąc już pożądania, które płonęło w jego oczach.
- Jesteś cholernie seksowna Ryan.
- A ty jak zwykle tylko o jednym.
- No wiesz, przy takiej dziewczynie jak ty…
                Nagle Blum zbliżyła się do niego i przyparła go do ściany całym swoim ciałem. Tak jak się spodziewała, natychmiast wyczuła twarde wybrzuszenie w jego spodniach na wysokości swojego podbrzusia. Oddech Syriusza przyspieszył. Musnął delikatnie ustami jej wargi ale cały zadrżał gdy poczuł jak jej zimna dłoń wsuwa się do jego jeansów.
- Wiesz co Black? Uważasz się za prawdziwego mężczyznę… Wielkiego casanowę… A tak naprawdę jesteś tylko kolejnym chłopcem, który nie potrafi utrzymać swojego ptaszka w spodniach – powiedziała czując jak ten twardnieje w jej dłoni.
- Ryan… - jęknął, napinając się. – Możesz mówić co chcesz… Ale jestem dobry w te klocki.
- Ja też – odparła uśmiechając się złośliwie po czym nachyliła się i szepnęła mu do ucha. – Wiem czego pragniesz Łapciu.
- Naprawdę?
                Zaśmiała się cicho i szybkim ruchem rozpięła jego spodnie zsuwając je do kolan wraz z bokserkami.  Czuła na sobie jego wzrok kiedy klękała przed jego sterczącą męskością. Oblizała wargi po czym zaczęła pieścić jej końcówkę czubkiem swojego języka. Tak jak się spodziewała reakcja była natychmiastowa. Black wypchnął biodra jeszcze do przodu a ona wyczuła, że jego ciało przechodzą pierwsze dreszcze.
- Podoba ci się? – spytała.
Jęknął cicho w odpowiedzi więc wzięła do ust całą jego męskość. Ssąc ją i drażniąc językiem cały czas panowała nad jego podnieceniem. Przesuwała zębami po jego członku, podniecając go tym jeszcze bardziej. Rozbudzała każdy nerw znajdujący się na tej części jego ciała, jednocześnie starając się przedłużyć jego męki. Napawała się jego twardością i instynktownie odsunęła się gdy poczuła, że jest już bardzo blisko. Syriusz wydał z siebie nieartykułowany dźwięk, patrząc na nią w szoku nie rozumiejącym wzrokiem. Na jej twarzy widniała satysfakcja.
- Obawiam się, że będziesz musiał dokończyć sam – powiedziała z kpiącym uśmiechem po czym opuściła łazienkę.

Kwadrans później znalazł ją siedzącą na kanapie i śmiejącą się z czegoś wraz z resztą przyjaciół. Natychmiast tam podszedł i objął ją mocno.
- Suka z ciebie – wyszeptał jej do ucha.
- Dziękuję – odparła, uśmiechając się tak uroczo jak tylko potrafiła.
- To nie był komplement.

- To zależy od punktu widzenia Łapciu… 

30.05.2013

Summertime Sadness

- Będę czekać na leżaku – powiedziałam do Mathiasa po czym pocałowałam go i popłynęłam w stronę brzegu.
Kiedy poczułam pod stopami piasek, obróciłam się w jego stronę jednak tak jak się spodziewałam, on był już pod wodą. Niespiesznym krokiem ruszyłam w stronę leżaków, które zajmowaliśmy. Blum i Śnieżyca już tam byli. Siedzieli obok siebie i trzymając się za ręce rozmawiali o czymś ściszonym głosem. Nawet nie podejrzewałam, jakie mam szczęście nie słysząc ich słów…

-Jest szansa, że wyrwiemy się stąd na chwilę? – Śnieżyca ścisnął mocniej dłonie swojej dziewczyny. – Nie wytrzymam ani chwili dłużej…
- Mathias i Lily na pewno chcą jeszcze zostać… Nie powinniśmy im psuć dnia twoimi wybujałymi…
- No proszę! Nawet nie zauważą jeśli znikniemy na kilka minut.
                Dziewczyna przewróciła oczami i zmierzyła swojego chłopaka krytycznym spojrzeniem.
- Gdzie chcesz iść? – spytała. – Do toalety przy barze?
- Chyba żartujesz, tak daleko? Może tam? – wskazał kilka krzaków rosnących w odległości około pięćdziesięciu metrów od nich.
- Śnieżyca! – sapnęła oburzona Blum. – Robisz się naprawdę coraz bardziej nieprzyzwoity! Jak ty to sobie wyobrażasz tuż pod nosem mojego brata? Co ci w ogóle…
- Blum, siedzę tu od ponad trzech godzin patrząc na milion na wpół rozebranych dziewczyn… Patrzę na ciebie w samym bikini i nawet nie mogę cię dotknąć! Chyba zaraz zwariuję!
- Nie gadaj głupot, możesz mnie dotknąć w każdej chwili…
- Ty nie możesz mnie dotknąć – wysyczał przejeżdżając ręką po wewnętrznej stronie jej uda.
- Cały czas cię dotykam, chociażby teraz. O co…
- Nie możesz mnie dotknąć TAM – przerwał jej ostro. – Nie znęcaj się nade mną…
- Ja wcale… Lily – Blum natychmiast odsunęła się od Śnieżycy i uśmiechnęła się do mnie szeroko. – Jak było w wodzie?
                Zajęłam leżak obok nich i założyłam okulary przeciwsłoneczne.
- Orzeźwiająco… Serdecznie polecam. Mathias pewnie zostanie tam jeszcze chwilę… Jak chcecie to idźcie, ja popilnuję rzeczy – odparłam.
- Nie trzeba… - zaczęła Blum lecz Śnieżyca natychmiast jej przerwał.
- Wolelibyśmy przejść się plażą. Będziemy za chwilę, dobra?
                Skinęłam głową a oni czym prędzej się oddalili. Nie patrzyłam za nimi ale byłam przekonana, że zamiast spacerować raczej zrobią sobie przystanek w jakimś ustronnym miejscu.

                Czułam, że wiruje mi w głowie. Kolejną noc z rzędu wyszliśmy na miasto a ja znowu byłam najbardziej wstawiona z nas wszystkich. Z ulgą przyjęłam powiew świeżego powietrza. Dym papierosowy i alkohol zdecydowanie mi nie służyły. Poczułam, że ręka mojego chłopaka delikatnie mnie obejmuje.
- Wszystko ok Lily? – spytał. Przytaknęłam. Nie chciałam robić im problemu, poza tym nie miałam siły mówić.
                Po chwili koło nas pojawiła się Blum. Śnieżyca szedł na czele i prowadził nas do kolejnego klubu. Poczułam, że moja przyjaciółka podsuwa mi pod nos papierosa. Nie chciałam. Zamiast mnie zaciągnął się Mathias. Stanęliśmy w niewielkiej kolejce i po kilku minutach znaleźliśmy się w następnym wnętrzu. Ku mojej uldze była tu znacznie lepsza wentylacja niż w poprzednim klubie. Usiadłam na jednej z miękkich sof i dopiero wtedy zauważyłam przed sobą niedużą scenę, na której przy rurach wiły się trzy tancerki ubrane jedynie w stringi. Wszystkie miały pełne kształty i buty na wysokim obcasie. Z niejakim przerażeniem obserwowałam jak prezentują one wszystkim zebranym swoje piersi w rozmiarze co najmniej D. Blum po chwili przyniosła nam shoty. Wypiłam swojego po czym położyłam głowę na ramieniu Mathiasa.
- Dobrze się czujesz? – spytał, zerkając na mnie z troską. Skinęłam głową. Nie byłam pewna czy powinno mi przeszkadzać że przyszliśmy do klubu ze striptizem i że mój chłopak w moim towarzystwie ogląda występ tancerek Gogo.
                Nagle zobaczyłam jak Blum szepce coś do Śnieżycy, wypija drugiego shota po czym wstaje i rusza w stronę tańczących dziewczyn. Podeszła do jednej z nich i złożyła na jej ustach namiętny pocałunek równocześnie wsadzając kilka banknotów do jej stringów. Nawet nie zauważyłam jak dziewczyna usunęła się w cień. Panna Ryan zajęła jej miejsce. Niespiesznie tańczyła przy róże w rytm muzyki, zdejmując z siebie kolejne części garderoby. Kilka minut tańczyła przed nami jedynie w bieliźnie. Zsunęła jedno z ramiączek stanika. Chciałam coś powiedzieć do Mathiasa i dopiero wtedy zauważyłam, że jest dziwnie spięty. Poruszył się niespokojnie czując mój dotyk na swoim udzie po czym niespodziewanie poderwał się.
- Muszę do łazienki – powiedział i sekundę później już go nie było.
                Mój wzrok przeniósł się na Śnieżycę, który z kolei obserwował swoją dziewczynę wygodnie rozłożony na sofie koło mnie. Wypiłam drugiego shota i zamknęłam oczy. Coraz bardziej szumiało mi w głowie. Nie chciałam wiedzieć czy Blum zdjęła stanik i co robił mój chłopak. Chciałam tylko znaleźć się w łóżku.

- Ma obsesję na moim punkcie – powiedziała Blum gdy następnego popołudnia udałyśmy się razem na mały shopping.  – Po powrocie do hotelu zrobiliśmy to jeszcze trzy razy.
- Jeszcze? Nie, czekaj… Ja chyba nie chcę wiedzieć – jęknęłam, przerażona szczerością mojej przyjaciółki. – Nigdy nie myślałam, że Śnieżyca jest taki nienasycony…
- To fakt, straszny z niego ogier… Ale podnieca mnie to jak bardzo mnie pragnie – stwierdziła z diabelnym uśmiechem.
- O rany… - mruknęłam wchodząc do przymierzalni. – Mam szczęście, że Mathias nie ma takich potrzeb…
- A nie ma? – głowa Blum niespodziewanie znalazła się za zasłonką. Westchnęłam zażenowana zasłaniając swoje odziane tylko w bieliznę ciało. – Ile właściwie razy mu dałaś od twojego pierwszego razu?
- A jakie to ma znaczenie? – spytałam oburzona intymnością tego pytania.
- No przestań Lil… Ja ci mówię wszystko.
- Raz – odparłam w końcu przewracając oczami i równocześnie zastanawiając się czy uzna to za godne pożałowania.
- Raz? – spytała zaskoczona. – Poważnie?
- No wiesz… Jakoś nie miałam siły ani ochoty… - sama nie rozumiałam dlaczego próbuję się bronić.
- A on?
- Co on? Mathias na mnie nie naciska… Jest w tej kwestii dżentelmenem… Jeśli ja wychodzę z inicjatywą to jest chętny, ale… Wiesz… Raczej o tym nie gadamy. Ty i Śnieżyca tak?
- Pewnie. Cały czas. Lily, faceci mają swoje potrzeby?
- Nie jestem jego dziwką… - zaprotestowałam.
- Pewnie, że nie… Ja po prostu uważam, że kobieta powinna zaspokajać swojego mężczyznę… Jeśli będzie czuł się zaniedbany to pójdzie do innej.
- Co? Co sugerujesz?
                Moja przyjaciółka tylko wzruszyła ramionami i zniknęła za zasłonką.
               
                Kilka dni później do naszego hotelu przyleciała sowa. Mathias otrzymał wyniki swoich OWUTEM-ów. Tak jak się spodziewałam nasza wspólna nauka przyniosła efekty. Zdał wszystko może nie na najwyższe stopnie ale całkiem przyzwoicie. By to uczcić wszyscy wybraliśmy się na lekcję nurkowania – ulubionego zajęcia mojego chłopaka.
Późnym wieczorem wraz z Mathiasem opuściłam hotel. Blum i Śnieżyca zdecydowali się zostać tłumacząc się zmęczeniem po całodziennym plażowaniu. Po kilkunastu minutach rozmawiając z moim chłopakiem o wszystkim co tylko przychodziło nam do głowy ponownie dotarliśmy na brzeg morza. Nie było tam już niemal nikogo. O tej porze życie koncentrowało się gdzie indziej. W oddalonym o zaledwie kilkaset metrów centrum wypełnionych barami i klubami. Usiedliśmy na piasku i zaczęliśmy wpatrywać się w horyzont.
- Nie mogę uwierzyć, że zostało już tylko kilka dni naszych wakacji – powiedział Mathias, biorąc mnie za rękę.
- Ja też… W dodatku teraz wszystko się zmieni – mruknęłam cicho. – Nie będziemy już chodzić do jednej szkoły… Będą nas dzielić dziesiątki kilometrów…
- Właściwie to setki – odparł. – Chciałem ci powiedzieć już dawno, ale nie miałem odwagi… Nie wracam do Londynu.
- Zamierzasz zostać w Domino? – spytałam zaskoczona. Nigdy się tego nie spodziewałam. Mathias tak samo jak jego siostra nie znosił przecież tego miejsca. On jednak pokręcił przecząco głową.
- Wyjeżdżam do Paryża, Lily. Wiesz, że nigdy nie chciałem być częścią świata magii… Może uda mi się dostać na jakieś studia… Ale poza tym będę się zajmował muzyką, tym co kocham.
- Ale… Przecież możesz to robić też w Londynie! – krzyknęłam czując ogarniające mnie zimno. Nie mogłam uwierzyć w to co się dzieje. Oddałam mu wszystko, co miałam najcenniejsze a teraz… Teraz miałam go stracić?
- Już postanowiłem – powiedział spokojnie. – Wiesz, że urodziłem się w Paryżu…? Chcę powrócić do korzeni. Nic nie zmieni mojej decyzji.
                Patrzyłam na niego przez chwilę zszokowana po czym położyłam się na piasku i zamknęłam oczy. Mimo tego czułam, że mierzy mnie spojrzeniem. Nagle coś sobie przypomniałam.  Poczułam, że cała wewnętrznie się spinam ale musiałam się odważyć i zadać to pytanie.
- Masz ochotę teraz to zrobić? – wyrzuciłam z siebie nie otwierając oczu i starając się przy tym brzmieć nonszalancko.
- Słucham?
                W jego głosie brzmiało nie tylko zaskoczenie ale i totalny brak zrozumienia. Tym razem spojrzałam na niego i podniosłam się nieznacznie po czym najspokojniej jak umiałam zapytała.
- Czy chcesz się teraz tutaj ze mną kochać?
                Popatrzył na mnie z wyraźnym rozbawieniem ale już kilka sekund później wpił się w moje usta. Przetoczyliśmy się po piasku całując się namiętnie. Poczułam, że robi mi się gorąco i wiedziałam, że musimy iść o krok dalej ale zupełnie nie wiedziałam jak się do tego zabrać. Na szczęście Mathias przejął inicjatywę. Poczułam, że jego prawa ręka wsuwa się pod moją sukienkę i po chwili zdejmuje dolną część kostiumu kąpielowego, który miałam na sobie. Nerwowo rozejrzałam się wokół, na szczęście nikogo nie zobaczyłam. Nagle poczułam, że to co robimy jest idiotyczne. Nie miałam pojęcia co strzeliło mi do głowy i już miałam powiedzieć  Mathiasowi, że się rozmyśliłam ale zwróciłam wzrok z powrotem na niego akurat w momencie gdy zsuwał spodnie. Zaparło mi dech gdy zobaczyłam  jego dużą, naprężoną męskość. Nie miałam pojęcia, że jest aż tak podniecony. Dobrze to ukrywał.
                Ależ ja jestem naiwna, pomyślałam gdy rozłożył szerzej moje nogi. Objęłam go mocno, domyślając się, że zaraz we mnie wejdzie. To nagłe uczucie wywołało u mnie atak paniki. Nie wiedziałam co ze sobą zrobić. A co, jeśli ktoś nas zobaczy?
                Wydałam z siebie głośny okrzyk gdy mój chłopak wbił się we mnie głębiej. Zaniepokojony zasłonił mi delikatnie ręką usta. Zagryzłam wargę i oplotłam go mocno nogami. Doznanie było tak silne, że zrobiło mi się całkiem ciemno przed oczami. W uszach mi szumiało. Nie mogłam zrobić już nic poza liczeniem jego ruchów jednostajnych, nieznośnie powolnych ale za to głębokich.
Raz.
Dwa.
Trzy.
Cztery.
Poczułam przeszywający mnie dreszcz. Chyba jęknęłam. A może krzyknęłam? Nie byłam w stanie tego określić, w gardle czułam jego język. Pocałunek był namiętny ale nawet on nie pozwolił mi zapomnieć, że znajdujemy się w miejscu publicznym.
Pięć.
Sześć.
Wbił się jeszcze głębiej niż dotąd sprawiając mi tym ból. Usłyszałam swój własny wrzask.
Siedem.
- Lily… - już mnie nie całował. Jego głos był zachrypnięty. Przez chwilę myślałam, że to już koniec, ale się myliłam.
Osiem.
Już nie myślałam. Nie byłam w stanie złapać oddechu. Całe moje ciało drżało. Nigdy dotąd tak się nie czułam.
Dziewięć.
To już musiał być koniec. Czułam, że mnie rozrywa. Rozpadałam się na miliardy kawałeczków. Zapomniałam, że leżę na piasku. Ogarnęło mnie wrażenie, że spadam w otchłań.  Serce musiało wylecieć mi z piersi. Czy ten wrzask był mój?
Dziesięć.
- Już… Już… - to był jego głos, dochodzący gdzieś z oddali. Czułam jak cały sztywnieje i dochodzi. Krzyczał. Ściskał mnie za rękę tak mocno, że aż bolało.
Opadł na mnie.
O Boże. Jaki on był ciężki.
Chciałam, żeby ze mnie wyszedł.
Zaczęłam liczyć sekundy. Raz. Dwa. Trzy. Cztery. Pięć. Sześć…
Pisnęłam cicho gdy się ze mnie wysuwał a potem kładł się obok na piasku. Wiedziałam, że jest tuż przy mnie. Chciałam na niego spojrzeć a jednak nie miałam odwagi otworzyć oczu ani się poruszyć. Napawałam się odzyskanym przez chwilą oddechem. Cała intensywność tego doznania znikała ale bardzo powoli. Nadal miałam wrażenie, że cała drżę, kiedy dotknął delikatnie mojego policzka.
- Lily… W porządku? – spytał.
                Nie wiedziałam.  Kiedy powtórzył moje pytanie odparłam, że chcę wracać do pokoju. Otworzyłam w końcu oczy i pozwoliłam mu pomóc sobie wstać. Kiedy szliśmy do hotelu czułam na sobie jego zaniepokojone spojrzenie. Wiedziałam, że powinnam go uspokoić ale nie miałam siły otworzyć ust.
- Lily, czy ja ci coś zrobiłem? – spytał w końcu gdy bez słowa opadłam na łóżko i zwinęłam się w kulkę.
- Nie Mathias – odparłam po kilku sekundach. – To było po prostu… Intensywniejsze niż się spodziewałam. Proszę zostaw mnie samą.

                Cztery dni później znaleźliśmy się na lotnisku. Mathias wsiadał w samolot do Paryża podczas gdy ja, Blum i Śnieżyca wracaliśmy do Londynu. Stanęłam przed moim chłopakiem nie bardzo wiedząc co mu powiedzieć. Od pamiętnego wieczoru na plaży starałam się za wszelką cenę unikać przebywania z nim sam na sam. Nie rozumiałam tego co się wtedy stało. Wiedziałam, że miał dobre intencje a jednak przerażało mnie to. Nie chciałam rozmawiać o tym z Blum ani z nikim innym. Nie chciałam tego powtarzać. Zastanawiało mnie co teraz będzie. Czy związki na odległość mają szansę na przetrwanie? Czy ja i Mathias mamy szansę na przetrwanie?
                Jedyne czego byłam pewna, to że zdecydowanie nie sprostałam jego oczekiwaniom jeśli chodzi o seks. Byłam zbyt nie doświadczona i chyba… Chyba nie miałam takich potrzeb jak on. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się żałośnie.
- Wyślę niedługo sowę – obiecałam.
                On w odpowiedzi pocałował mnie delikatnie.
- Będę czekać Lily. Te wakacje… I w ogóle ostatnie miesiące… Było mi z tobą cudownie, wiesz?

                Skinęłam głową. A więc to było pożegnanie. Czułam, że w gardle mam gulę. Nie mogłam powiedzieć już nic więcej, po prostu odwróciłam się i ruszyłam do bramki. 

4.01.2013

My first time...


- Lily! Lily! – poczułam, że ktoś delikatnie potrząsa moim ramieniem. Otworzyłam oczy i zobaczyłam Mathiasa. – Zaraz lądujemy – powiedział. – Zapnij pasy.
                Skinęłam głową i wykonałam polecenie. Wciąż byłam trochę nieprzytomna po kilkugodzinnym śnie z głową na ramieniu mojego chłopaka. Bolał mnie kark ale postanowiłam się nie przejmować. Zauważyłam uśmiech, który posyłała mi moja przyjaciółka z drugiego końca samolotu. Siedziała koło Śnieżycy, w uszach miała słuchawki i wyglądała na zrelaksowaną. Po chwili samolot zaczął zniżać się do lądowania. Poczułam jak wszystko przewraca mi się w żołądku. Ścisnęłam Mathiasa za rękę i zamknęłam oczy. Kilka sekund później dotknęliśmy ziemi.
- Welcome to St. Tropez Baby!
                Na lotnisku złapaliśmy taksówkę, która zawiozła nas prosto do wybranego przez Blum hotelu. Tak jak się spodziewałam nie żałowali pieniędzy. Nic jednak nie powiedziałam. Cóż… Było ich stać, a kto jak kto ale Blum to lubiła luksusy. Pozwoliłam jej i Śnieżycy załatwić wszelkie formalności i razem z Mathiasem usiadłam w lobby przy windach.
- Podoba ci się? – spytał patrząc na mnie uważnie.
- I to jak! – odparłam może trochę nazbyt entuzjastycznie. – Tu jest wspaniale! Ta pogoda… palmy… I hotel jest wspaniały. Twoja siostra jak zwykle wie co najlepsze.
                Mathias zaśmiał się.
- Poczekaj aż zobaczysz nasz pokój – chyba zauważył moją zaskoczoną minę bo po chwili dodał. – Blum uznała, że powinniśmy spać razem a ona ze Śnieżycą. Chciałem się nie zgodzić, ale wiesz jaka ona jest. Poza tym Śnieżyca to porządny gość, nie?
- Oczywiście – przytaknęłam od razu. – Jest wspaniały.
                To chyba był ten moment kiedy powinnam mu powiedzieć, że tak właściwie to jego siostra już od miesięcy nie jest dziewicą, prawda? No cóż. Nie zrobiłam tego. Zamiast być lojalną dziewczyną postanowiłam być lojalną przyjaciółką. Kiedy jechaliśmy windą ukradkiem przyglądałam się Blum i jej chłopakowi. Chociaż Mathias zdawał się tego nie zauważać, oboje wyglądali jakby nie mogli już doczekać się chwili gdy zostaną razem sam na sam.
                W końcu Blum podała mi klucz do naszego pokoju i po krótkich pertraktacjach umówiliśmy się na dole za godzinę. Osobiście byłam gotowa zejść tam nawet za kwadrans, ale moja przyjaciółka stwierdziła, że ona NAPRAWDĘ MUSI wziąć prysznic. Śnieżyca ją poparł a Mathias stwierdził, że mu to obojętne więc zostałam przegłosowana.
                Pokój był naprawdę wspaniały! Jedną ze ścian niemal w całości zajmowało okno przysłonięte do połowy błękitnymi roletami, a drugą szafy, do których powkładałam swoje rzeczy.  Pozostałe dwie ściany miały lekko morelowy kolor, sufit był biały, ale wisiała na nim budząca zachwyt kryształowa lampa. Jednak tym co jako pierwsze przykuło moją uwagę było olbrzymie, sprawiające wrażenie miękkiego łóżko, stojące na niewielkim podwyższeniu w centrum pokoju. Było zaopatrzone w prześwitujące białe baldachimy i przywodziły na myśl noc poślubną. Ku mojemu zażenowaniu odkryłam, że Mathias też się w nie wpatruje. Poczułam, że cała się czerwienię.
- Cóż… - stwierdził po chwili Mathias.- Będziemy musieli je wypróbować.
                Zaśmiałam się nerwowo i usiadłam na materacu. Mathias postawił resztę walizek przy łóżku i zerknął na mnie niepewnie.
- Chcesz iść pierwsza wziąć prysznic?
                Pokręciłam przecząco głową, więc zabrał parę rzeczy z walizki i po chwili zniknął w przylegającej do pokoju łazience. Rozległ się szum wody. Położyłam się na łóżku wsłuchując się w niego. Wiedziałam, że powinnam znaleźć kosmetyczkę i przygotować sobie coś na przebranie jednak nie miałam siły się ruszyć. Dlaczego tu było tak cholernie gorąco? Kiedy w końcu Mathias opuścił łazienkę grzebałam się jeszcze z kwadrans. W końcu odetchnęłam czując zimną wodę na swojej skórze. Stałam tam bez ruchu aż do momentu kiedy zrobiło mi się zimno. Ręczniki hotelowe były niesamowicie miękkie. Otuliłam się jednym z nich i zaczęłam rozczesywać włosy. Wtedy mój wzrok padł na ciemne spodnie leżące w rogu pomieszczenia.
Mathias musiał je tu przypadkiem zostawić, pomyślałam i podniosłam je. Z kieszeni jeansów wypadła nieduża fioletowa paczuszka. Wzięłam ją do ręki i poczułam, że muszę usiąść. W żołądku coś niebezpiecznie mi się przewróciło. Po raz pierwszy żałowałam, że mam o ponad trzy lata starszego od siebie chłopaka.


                Śnieżyca uśmiechnął się na widok olbrzymiego łóżka stojącego na środku pokoju. Jego dziewczyna zdecydowanie wiedziała czego chce. Postawił walizki koło szafy i odwrócił się w jej stronę. Nie miała na sobie już nic oprócz bielizny.
- Widzę, że spieszy ci się pod prysznic – powiedział ze śmiechem. Dziewczyna odpowiedziała mu diabelskim spojrzeniem.
- Chciałbyś wziąć go razem ze mną? – nie czekając na odpowiedź zdjęła stanik i rzuciła go w kąt. Śnieżyca poczuł podniecenie, wzrastające w nim na widok jej nagich piersi. – No chodź, przecież widzę, że tego chcesz – powiedziała rzucając krótkie lecz znaczące spojrzenie w stronę jego podbrzusza.
                Kiedy wszedł za nią do eleganckiej wyłożonej kafelkami o piaskowym kolorze łazienki, ona była już całkiem naga. Poczuł oblewającą go falę gorąca.
- W ubraniu wstęp wzbroniony kochanie – zaśmiała się stając pod prysznicem.
                Jeszcze chwilę przyglądał sięjak chłodna woda oblewa jej ciało po czym, czym prędzej zdjął podkoszulek przez głowę i rozpiął zamek jasnych, markowych jeansów. Kilkanaście sekund zajęło mu wyplątanie się z nich i rzucenie na bok niepotrzebnej bielizny. Ona zaklęła głośno gdy jej oczom ukazała się jego erekcja. Uśmiechnął się krzywo i pocałował ją.
- Czekałem na to cały lot Ryan – zamruczał. – Nie możesz nosić takich krótkich spódniczek…
- Co poradzę, że taka niegrzeczna ze mnie dziewczynka. – objęła go ramionami, a on uniósł ją odrobinę do góry. Krzyknęła głośno, kiedy wszedł w nią zdecydowanie. Jego ręce zacisnęły się mocno na jej pośladkach. Zaczął się w niej poruszać a ona jęczała coraz głośniej. Rozkosz była tak blisko. Ona również czekała na to przez cały lot.


- To miejsce jest niesamowite – powtórzyła po raz dziesiąty Blum. Kelner właśnie przyniósł nam zamówienie a ona wciąż wpatrywała się w rozciągający się za oknem restauracji widok na morze. Słońce już niedługo miało zachodzić. Musiałam się z nią zgodzić. Było niesamowicie.
Żaden z chłopaków nie odpowiedział. Obaj rzucili się na jedzenie jakby nie widzieli pokarmu od co najmniej  stu lat. Wydawało mi się to trochę nie w stylu Śnieżycy, ale uznałam że widocznie będzie potrzebował na później dużo energii. Mathias i Blum przebąkiwali coś o wyjściu „ na miasto” ale domyślałam się, że chodzi nie tylko o to. Żałowałam, że nie nadarzyła się żadna okazja do porozmawiania z Blum sam na sam chociaż przez chwilę. Nie byłam pewna czy powinnam, w końcu chodziło o jej brata, ale nie miałam tu żadnej innej zaufanej osoby. Poza tym, tłumaczyłam sobie, Blum nie wydawała się dotąd ani trochę skrępowana rozmowami o sprawach łóżkowych.
Minuty mijały a ja siedziałam jak na szpilkach. Straciłam cały apetyt więc raczej bawiłam się jedzeniem, wsadzając od czasu do czasu trochę do ust. W końcu Blum wypowiedziała magiczne słowa, na które czekałam odkąd ponad trzy godziny wcześniej spotkaliśmy się w hotelowym lobby.
- Idę do toalety. Zaraz przyjdę, dobrze?
- Pójdę z tobą – wypaliłam szybko uśmiechając się przepraszająco do Mathiasa i Śnieżycy. Blum wyglądała na odrobinę zaskoczoną, ale skinęła głową.
- Wszystko ok, Lily? – spytała gdy znalazłyśmy się w końcu same.
- Pewnie – odparłam automatycznie. Przez chwilę miałam wrażenie, że nie dam rady i to co chcę powiedzieć nie przejdzie mi przez usta. Musiałam się jednak przemóc. – Właściwie… To jest coś.
                Weszłyśmy do toalety. Dopiero kiedy zobaczyłam nas w olbrzymim lustrze przy umywalkach uświadomiłam sobie jak strasznie czerwona jestem na twarzy. Szczególnie przy Blum, której cera jak zwykle była nieskażona, porcelanowa. Nie dało się ukryć mojego zażenowania i przyjaciółka od razu je zauważyła.
- No wal Lil… - zaśmiała się, patrząc na mnie. – Wyglądasz jak buraczek.
- Chodzi o twojego brata …- zaczęłam
- Zrobił ci coś? – spytała od razu. – Powiedział coś głupiego? Nie przejmuj się Lily, faceci to osły nigdy nie wiedzą jak się zachować. To nie znaczy, że mu nie zależy.
- Nie o to chodzi – mruknęłam.
- Więc w czym problem? – Blum wyglądała na coraz bardziej zaintrygowaną.
- W tym, że właśnie… No chyba mu zależy… Blum… Ja myślę, że twój brat chce ze mną… - dukałam niezdarnie. – No… Znalazłam eee… gumki w jego kieszeni.
                Blum wytrzeszczyła na mnie oczy. Brawo. Plus milion do licznika zajebistości . Udało mi się zszokować Blum Ryan.
- Chcesz mi powiedzieć, że chce się z tobą kochać? – spytała, a widząc jak przytakuję uśmiechnęła się. – Lily! To wspaniale! Dlaczego się nie cieszysz? – z jej miny wyczytałam, że nie wyglądam na szczególnie rozentuzjazmowaną. A to niespodzianka. – Nie chcesz tego? Nie jesteś gotowa?
- Eee… No nie wiem – mruknęłam. – Po prostu nie myślałam o tym… Nie myślałam, że on… No wiesz… Że będzie chciał – westchnęłam. – Idiotka ze mnie nie ma co.
- Ależ Lily! Seks to WSPANIAŁA sprawa! – zawołała Blum jak na mój gust trochę za głośno. – Popatrz na mnie! Czy ja ci wyglądam na nieszczęśliwą?
                Musiałam pokręcić głową. Na mojej twarzy pojawił się nieznaczny uśmiech.
- Zobaczysz, że nie będziesz żałowała! To znaczy, jeśli nie jesteś gotowa to wiesz… Nie ma presji, ale… Jestem przekonana, że by ci się spodobało! Mój braciszek… No kto by pomyślał, że taki z niego ogier!
                Zaśmiałyśmy się. Chociaż Blum nie rozwiązała mojego problemu kiedy wróciłyśmy do stolika byłam już znacznie bardziej rozluźniona.


                Kiedy patrzyłam na zegarek pijąc ostatniego drinka było już po trzeciej w nocy. Miałam wrażenie, że od tego czasu minęła cała epoka. Tańczyłam wśród wielu innych ludzi. Było niesamowicie ciasno a muzyka leciała co najmniej o parę tonów za głośno, ale wyglądało na to, że tylko mnie to przeszkadza. Blum i Śnieżyca co jakiś czas migali mi gdzieś w tłumie jednak nie było żadnego sposobu żeby z nimi porozmawiać. Wyglądali jakby świetnie się bawili. Byłabym przerażona tą całą sytuacją gdyby nie to, że Mathias cały czas trzymał mnie mocno w ramionach. Był już mocno wstawiony, mimo tego tańczył przyciskając do siebie moje drobne ciało.
Co ty wyprawiasz?! Krzyczałam w myślach, kiedy jego dłonie po raz kolejny zsunęły się na moje pośladki. Czułam się z tym dziwnie. Jeszcze nikt nigdy nie zachowywał się w stosunku do mnie w taki sposób. Nawet Potter ze swoimi nachalnymi podrywami i niechcianymi pocałunkami. Nie byłam pewna, czy mi to nie przeszkadza, ale nic nie mówiłam. Przynajmniej tyle, że kiedy wróciliśmy żadne z nas nie miało już siły na nic poza zaśnięciem. Przytuliłam się do niego i nagle ogarnął mnie spokój. Nie wiedziałam już czego się tak bałam. To przecież był Mathias. Mój Mathias.


                Kolejny dzień spędziliśmy spokojnie – lecząc kaca i opalając się na pobliskiej plaży. Pogoda była naprawdę perfekcyjna i chociaż spaliłam się odrobinę byłam zadowolona, kiedy przed jedenastą wróciliśmy do hotelu. Żadne z nas nie miało siły na imprezowania. No dobra… Blum pewnie miałaby siłę, ale z jakiegoś powodu uznała, że lepiej będzie jeżeli tej nocy porządnie się wyśpimy, więc już po drugim drinku zagoniła nas do taksówki.
                Życzyłam jej dobrej nocy i po chwili zostałam sam na sam z Mathiasem w naszym pokoju z olbrzymim łóżkiem. Zapadła niezręczna cisza. Byłam ciekawa czy mój chłopak domyśla się co jego siostra prawdopodobnie robi w pokoju obok.
- Chyba pójdę się umyć – powiedziałam w końcu i czym prędzej zniknęłam za drzwiami łazienki.
Letnia woda pozwoliła mi się uspokoić, ale kiedy tylko założyłam na siebie pidżamkę składającą się z krótkich szortów i bluzki na ramiączkach moje serce znów zaczęło bić dwa razy szybciej. Że też nie spakowałam niczego co odsłaniałoby choć trochę mniej!
Przeczesałam palcami włosy i wychyliłam się z łazienki. Uniosłam zaskoczona brwi. Okno było otwarte na oścież a mój chłopak siedział na łóżku w samych bokserkach. W ręce trzymał papierosa, którego zgasił gdy tylko mnie zobaczył.
- Wybacz – mruknął. – Pewnie ci to przeszkadza.
                Wzruszyłam ramionami. Nie przeszkadzało mi, że palił, przeszkadzało mi, że siedzi przede mną pół nagi. Miał idealne ciało. Nie chciałam wiedzieć jak długo musiał ćwiczyć żeby osiągnąć taki efekt. Spojrzałam pytająco w stronę okna.
- Gorąco mi się zrobiło – odparł po prostu. Wstał żeby je zamknąć, ale zrobiłam to jako pierwsza. Nagle poczułam jego ręce na swoich biodrach. Zesztywniałam. Pocałował mnie w obojczyk i odwrócił w swoją stronę. Był ode mnie o ponad głowę wyższy więc musiałam stanąć na palcach by dosięgnąć jego ust.
- Cieszysz się, że zdecydowałaś się tu ze mną przyjechać? – spytał cicho, obejmując mnie w pasie.
- Myślę, że tak… - odparłam powoli. – Na razie wszystko wydaje się być idealnie.
- Mogłoby być jeszcze lepiej.
                Oplotłam rękami jego szyję i wsunęłam język pomiędzy jego wargi. Smakował niesamowicie – dymem papierosowym, whisky, które piliśmy niespełna pół godziny temu i jeszcze czymś innym. Czymś słodkim, co sprawiało, że się rozpływałam. Poczułam, że przyciąga mnie bliżej do siebie, nasz pocałunek z każdą sekundą stawał się coraz bardziej namiętny. Jego ręce wsunęły się pod mój podkoszulek. Mathias delikatnie muskał moje plecy, przyprawiając mnie tym o dreszcze. Nagle poczułam coś twardego, napierającego na mój brzuch. Drgnęłam i odsunęłam się od niego. Mój wzrok natychmiast skierował się w stronę jego bokserek.
                Zdecydowanym ruchem przyparł mnie do ściany. To sprawiło, że z powrotem spojrzałam na jego twarz. Pocałował mnie, jego ręce przesunęły się na mój brzuch, a zaraz potem na piersi. W uszach zaczęło mi szumieć. Pozwoliłam mu zdjąć z siebie podkoszulek i patrzyłam jak delikatnie ich dotyka. Przez myśl przeszło mi, że musi słyszeć jak strasznie szybko i głośno bije mi serce. Jęknęłam cicho gdy pocałował mnie w prawy sutek, zaraz potem zrobił to samo z lewym.
                Nieświadomie zacisnęłam ręce na jego ramionach. Zaczął całować mnie po piersiach i brzuchu, a ja czułam, że z każdą chwilą robi mi się coraz bardziej gorąco.
- Jesteś taka piękna Lily – wyszeptał, w końcu odsuwając się o kilka milimetrów. Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Chyba zauważył, że moje spojrzenie znów schodzi na znajdujące się tuż przy moim biodrze spore wybrzuszenie bo złapał mnie za brodę i zmusił do kontaktu wzrokowego. – Nie musimy niczego robić jeśli nie chcesz – powiedział miękko, znów się do mnie przybliżając.
                Jego męskość mówiła zdecydowanie co innego, coraz bardziej zdecydowanie napierając na mnie. Puściłam jego ramię a moja prawa ręka bardzo szybko powędrowała w tamtą stronę. Miałam nadzieję, że nie widzi jak bardzo drży mi dłoń kiedy go tam dotknęłam. Był twardszy niż się spodziewałam.
- Zrobimy to w łóżku?
                Uśmiechnął się do mnie nieznacznie i skinął głową. Pozwoliłam mu pomóc mi zdjąć dolną część mojej pidżamy. Poczułam, że się czerwienię. Jeszcze nigdy żaden mężczyzna nie widział mnie całkiem nago. Mathias pocałował mnie i ruszyliśmy w stronę łóżka. Usiadłam na materacu i spojrzałam na niego niepewnie. Chłopak zdjął bokserki i po chwili znalazł się tuż przy mnie. Zaparło mi dech w piersiach, kiedy po raz kolejny mnie pocałował. Położyłam się a on był tuż nade mną. Kiedy jego ręce ponownie zaczęły dotykać mojego ciała zauważyłam, że także odrobinę drżą. Całował mnie po szyi i piersiach a potem zaczął schodzić coraz niżej. Jęknęłam z rozkoszy kiedy poczułam tam jego język.
- Jesteś pewna, że tego chcesz? – spytał odrywając się ode mnie.
                Czy byłam pewna? Cholera, pewnie, że nie! Czy w ogóle kiedyś będę? Szczerze w to wątpiłam, ale jeżeli Mathias chciał posunąć się o krok dalej to byłam na to gotowa. Dla niego. Skinęłam głową i przyglądałam się jak rozrywa fioletową paczuszkę. Zamknęłam oczy.
                Poczułam nagły ból i nim zdążyłam się powstrzymać krzyknęłam. To było to. Wszedł we mnie lecz po chwili cofnął się odrobinę. Zaczął się poruszać a ja poczułam się jak nigdy dotąd. Moje biodra wygięły się do przodu wychodząc mu na spotkanie. Serce waliło mi jak oszalałe, cała drżałam. Z całej siły zacisnął ręce na moich ramionach, ale chwilowy ból mi nie przeszkadzał. Po chwili złapaliśmy stały rytm trwało to jednak tylko chwilę. Uświadomiłam sobie, że cały czas wydawałam z siebie ciche jęki, dopiero gdy Mathias przyspieszył. Niespodziewanie przeszył mnie silny dreszcz, moje ciało wygięło się jeszcze bardziej i poczułam ogarniającą mnie ekstazę. Mathias także zesztywniał. Trwało to kilka sekund. Gdzieś z oddali usłyszałam jego jęk a potem opadł na mnie. Przesunął się na zimną kołdrę i zamknął mnie w swoich objęciach. Oddychał ciężko, ale byłam pewna, że się uśmiecha. Odnalazłam jego dłoń i ścisnęłam ją.