Rudowłosa dziewczyna wybuchnęła śmiechem widząc biały puch
spadający z nieba. Ruszyła biegiem przez błonia, w pewnym momencie zaczęła kręcić się wokół wpatrując się w
gwieździste niebo.
Wysoki
blondyn powalił ją na ziemię. On także zaczął się śmiać. Nie mieli na sobie
żadnych okryć wierzchnich, ale to nie przeszkodziło im trurlać się po śniegu.
Na początku chciał ją nim natrzeć, ale była taka słodka, że zamiast tego
zatonął w jej ustach. Czuł się jak w transie, gdy leżąc na niej wpijał się w
jej usta. Jego dłonie zjechały na jej krągłe piersi, okryte tylko cienkim,
mokrym od śniegu materiałem. Zaczął całować ją po szyi. Głęboki dekolt pobudzał
wyobraźnie, a jej palce, muskające pod koszulką jego tors i schodzące powoli
coraz niżej tylko rozbudzały w nim rządze.
- No, proszę – usłyszeli za sobą głos. – Kogo my tu mamy.
Panna Ryan i Pan Jamano.
Odskoczyli
od siebie jak oparzeni. Śnieżyca próbował otrzepać się ze śniegu i wstać
jednocześnie, a jego dziewczyna poderwała się natychmiast na równe nogi.
Nauczycielka transmutacji i opiekunka Gryffindoru stała zaledwie kilka metrów
od nich uśmiechając się krzywo i patrząc z naganą na uczniów.
- Profesor Spears… - wyjąkał chłopak.
- Nie słyszeliście o tym, że opuszczanie szkoły po zmroku
jest zakazane? - spytała wyniośle
kobieta. – Szczególnie teraz, kiedy przyszło nam żyć w takich groźnych czasach.
Wasza koleżanka została zamordowana niedaleko stąd, sprawców wciąż nie
znaleziono. Jak można być tak lekkomyślnym?
- Przepraszamy pani profesor… – zaczął, wygładzając
niepewnie swoje ubranie. Ręce mu drżały, już dawno nie czuł się taki
zażenowany. – My tylko…
- Daj spokój – przerwała mu ostro jego dziewczyna. – I co
zamierzasz teraz z nami zrobić Kitty? – spytała nauczycielkę lekceważąco. – Dać
nam szlaban.
- Blum, wiesz, że jako twój nauczyciel mam do tego prawo…
- Poważnie? Chyba sobie kpisz! Jakby nie wystarczyło, że i
tak uprzykrzasz mi życie! Nie odważysz
się tego zrobić. Jak powiedziałabyś Mathiasowi, że dałaś szlaban jego ukochanej
siostrzyczce? Wiesz dobrze, że…
- Nie zamierzam tego robić, Blum – przerwała jej spokojnie
kobieta. – Ale wracajcie już do zamku – kobieta ruszyła w stronę zakazanego
lasu, gdy doszła do pierwszych gałęzi odwróciła się jeszcze i spojrzała na
nich. – Zapomniałabym, Blum… Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.
Kiedy
wrócili do zamku, w Pokoju Wspólnym wciąż tłoczyło się mnóstwo ludzi.
Przecisnęli się przez tłum tańczących i trzymając się za ręce ruszyli po
schodach do dormitorium dziewcząt. Śnieżyca szedł o jeden krok za nią. Weszli
do jej dormitorium. Nie bywał tu wcześniej zbyt często, zazwyczaj to ona do
niego przychodziła. Zaczął rozglądać się niepewnie, podczas gdy Blum zamykała
drzwi zaklęciem. Po chwili poczuł na sobie jej spojrzenie. Usiadł na brzegu
łóżka. Miał nadzieję, że nie widzi jak jego ręce delikatnie drżą.
- Jesteś pewna, że tego chcesz? – spytał.
Po raz
kolejny tego wieczoru przytaknęła. Nie rozumiała dlaczego się waha, ona sama
czekała na ten moment już od dawna. Czego jak czego, ale tego była pewna jak
niczego innego na świecie. Nie obchodziło ją kto by ich potępił gdyby się o tym
dowiedział a kto okazałby poparcie. Dla niej rachunek był prosty. Kochała go a
on ją. Znali się nawzajem jak własną kieszeń. Zamierzali spędzić ze sobą resztę
życia. Pragnęli się nawzajem, na co więc mieli czekać?
- Myślałam, że oboje jesteśmy pewni – powiedziała siadając
na ziemi naprzeciwko niego.
Pogładził
ją delikatnie po głowie. Była taka piękna, jej ciało wydawało mu się idealne.
Czuł, że ona ma rację. Ich miłość, dla niego też stawała się powoli jedyną
pewną rzeczą na ziemi. Pozostało im tylko ją przypieczętować. Uśmiechnął się do
niej. Nie chciał żeby myślała, że on tego nie pragnie. Pociągała go i to w jak
najbardziej fizyczny sposób.
Zdjął z
siebie mokrą od śniegu koszulkę. Popatrzył w jej lśniące oczy. Zbliżyła się do
niego. Jej zimne palce musnęły jego brzuch i zatrzymały się na pasku od spodni.
Zwinnym ruchem wyciągnęła go ze szlufek, zwinęła w pół i przygryzła. Musiał
przyznać, że wyglądała diabelnie pociągająco. Umiała kusić jak chyba żadna inna
dziewczyna w tej szkole. Domyślał się, że nawet Dorcas Meadowes nie potrafiła
być taka prowokacyjna. Rozpięła zamek jego spodni. Wstał i pozwolił jej zsunąć
je do kolan. Poczuł jej chłodną dłoń na swoim członku.
Podniosła
się z ziemi i pozwoliła mu odnaleźć zamek swojej sukienki. Nie miała na sobie
stanika więc gdy ta zsunęła się na ziemię, stanęła przed nim jedynie w
czarnych, koronkowych figach. Przez kilka sekund patrzyli na siebie po czym
zaczęli zachłannie się całować. Położyli się na jej łóżku, całował ją po szyi,
dotykając przy tym jej jędrnych piersi. Czuł jak drżała z podniecenia. Kiedy
delikatnie podrażnił językiem jej twardy sutek zacisnęła ręce na jego ramionach.
Po
chwili ostatnie części bielizny znalazły się na ziemi. Teraz to Blum była na
górze. Jej usta schodziły coraz niżej. Czuła się jak we śnie. Jakby właśnie
spełniało się jej marzenie. W powietrzu wyczuwało się podniecenie.
- Kochasz mnie? – spytał nagle Śnieżyca, zwracając jej twarz
ku sobie. – Bo ja cię kocham jak szalony.
- Oczywiście – usiadła na nim okrakiem i czule pocałowała go
w usta. - Kocham cię tak samo jak ty kochasz mnie. I zawsze będziemy razem,
prawda?
- Zawsze. Wyjdziesz za mnie? – spytał. Nie spodziewał się,
ze będzie zaskoczona tym pytaniem. Dla ich obojga było to naturalne następstwo
wydarzeń.
- Tak – odparła bez zastanowienia. – Kiedy tylko skończymy
szkołę.
Przyciągnął
ją gwałtownie do siebie. Czuł na sobie jej usta. Nie było na co czekać. To były
jej urodziny, a ona była całym jego życiem. Oboje tego chcieli. Tym razem to
jej język znalazł się w okolicach jego męskości. Poczuł wzrastające
podniecenie, wraz z każdym dotykiem jej drżących rąk.
Z
szuflady stojącej przy łóżku wyjęła prezerwatywę. Otworzyła malutkie opakowanie
i podała mu ją. Już po chwili w nią wszedł. Najpierw poczuła krótki ból, a
potem było już tylko lepiej. Poruszał się w niej delikatnie, a ona czuła
niewyobrażalną, wzrastającą rozkosz. Nie mogła sobie wymarzyć lepszego
partnera. Była pewna, że nikt inny nie traktowałby jej z taką czułością i
troską. To właśnie była miłość.
Oboje
osiągnęli szczyt prawie w tym samym momencie. Blum krzyknęła krótko, a jej
ciało wygięło się w łuk, po czym padła na poduszki. Śnieżyca znalazł się tuż
obok niej. Musnął wargami jej usta. W jego oczach malowało się szczęście.
Wiedziała, że dziewczyny będą chciały wejść do pokoju jednak nie zamierzała się
tym przejmować. Objął ją mocno, palce ich rąk splotły się ze sobą. Jeszcze
nigdy nie przeżył takiej nocy. Teraz był już pewien, że to nie był błąd.
Pasowali do siebie idealnie. Byli dwoma połówkami tego
samego jabłka.
Ah, jak ja kocham tę parę <3 Przeczytałam tę notkę jeszcze raz i teraz już wiem, że do końca dnia uśmiech z mojej twarzy nie zejdzie ;) Nie wiem o ci wczoraj chodziło. Ta notka jest bardzo dobrze napisana, a zdarzenia w niej są... EPICKIE. Jak ja zazdroszczę Blum! A w sumie... zasłużyła na takiego mężczyznę.
OdpowiedzUsuń