Po półgodzinnym, bezsensownym
waleniu w drzwi, postanowiłyśmy się poddać. Była już czwarta w nocy, a ja
czułam się okropnie zmęczona, postanowiłam więc sprawdzić, czy Mathias już śpi.
Dorcas i Jessica udały się do pokoju Huncwotów, a Alice postanowiła odprowadzić
mnie pod same drzwi pokoju Ryana.
- Jak myślisz, Blum tam siedzi? –
spytałam, gdy szłyśmy po schodach. Dziewczyna z uśmiechem skinęła głową.
- Myślę, że siedzą tam razem –
odpowiedziała z diabelnym uśmiechem. – Ona i Śnieżyca.
Spojrzałam
na nią zaskoczona. Czy dobrze zrozumiałam, co Alice próbowała mi zasugerować?
Chociaż w pierwszej chwili pomyślałam, że to niemożliwe, to po kilku sekundach
zastanowienia, doszłam do wniosku, że taki scenariusz byłby całkiem w stylu
panny Ryan.
- Myślisz, że oni tam…?
Dziewczyna
zachichotała i puściła do mnie oko.
- Nie mów nic Mathiasowi –
powiedziała, po czym pomachała mi i ruszyła w przeciwnym kierunku. Nie chcąc
zbudzić jego współlokatorów, weszłam bez pukania. Nie minęła jeszcze godzina od
chwili, kiedy się rozstaliśmy, mimo tego kotary przy łóżku Ryana były zasłonięte.
Najciszej jak potrafiłam, zamknęłam za sobą drzwi i podeszłam do jego łóżka.
Spał na boku, przytulony do kawałka kołdry. Delikatnie dotknęłam jego ramienia.
Niespodziewanie drgnął i poderwał się, patrząc na mnie z zaskoczeniem.
- Spokojnie… - wyszeptałam,
muskając palcami jego policzek. – Nie chciałam cię wystraszyć…
- Co tu robisz Lily? – spytał i
zrobił mi miejsce, bym mogła usiąść obok niego na łóżku.
- Stęskniłam się – odparłam bez
wahania z uśmiechem, a on pocałował mnie czule i objął ramieniem.
- Chcesz zostać do rana? –
spytał.
Kiwnęłam
głową i wgramoliłam się pod kołdrę. Zasypiałam spokojna, przytulona do jego
piersi, bezpieczna.
- Gdzie byłaś wczoraj w nocy? –
spytałam Blum, gdy tylko zobaczyłam ją zmierzającą z samego rana do Wielkiej
Sali. Nie było po niej widać ani śladu wczorajszej imprezy. Żadnego kaca, bólu
głowy, zmęczenia, czy chociaż podkrążonych oczu. Wręcz przeciwnie. Była ubrana
w obcisłe jeansy i gruby czerwony sweter z wycięciem na plecach. Miała zrobiony
zdecydowany makijaż, a po korytarzu kroczyła dumnie w butach na obcasach
- A ty? – odpowiedziała pytaniem
na pytanie.
- Ty pierwsza – za wszelką cenę
chciałam uniknąć odpowiedzi. Nie byłam pewna, jak zareagowałaby na to, że ja i
jej brat znowu ze sobą… No dobra. Znowu coś się między nami dzieje, ale to
jeszcze nic oficjalnego. Nie ma o czym mówić.
- Daj spokój… Nie ma o czym
opowiadać – dziewczyna udawała obojętność, ale szeroki uśmiech nie schodził z
jej twarzy.
- Gadaj i tak ci nie uwierzę.
- Ale to nic takiego…
- Blum!
- Spałam ze Śnieżycą – wypaliła,
bacznie obserwując moją reakcję. Zamrugałam oczami, a więc Alice miała rację. –
I mówiąc spałam, mam namyśli, że właściwie to nie spaliśmy.
Przyglądałam
jej się przez chwilę. Dopiero teraz zauważyłam jaka jest szczęśliwa. W jej
oczach tańczyły wesołe ogniki, a od niej samej biła jakaś taka pozytywna
energia. Domyślałam się, że nie miała powodów do narzekania, mimo tego
spytałam, jak było.
- Cudownie – odparła z
entuzjazmem. – Poważnie Lily… Najwspanialsza rzecz jaką w życiu przeżyłam.
Śnieżyca jest cudowny!
- Mam szansę na jakieś szczegóły?
– spytałam, wchodząc do Wielkiej Sali.
- Może potem, nie przy ludziach –
odpowiedziała ściszając głos. – No a ty? Teraz twoja kolej.
Zaśmiałam
się nerwowo.
- Ale ja naprawdę nie mam o czym
opowiadać… Bawiłam się do rana, potem trochę przespałam w czyimś pokoju…
- W czyim?
- Nie pamiętam – odparłam automatycznie,
ale ku mojemu nieszczęściu w tym samym momencie pomachał do nas Mathias. Blum
oczywiście odmachała mu i od razu ruszyła w jego kierunku.
- Cześć braciszku – powiedziała wesoło.
Byłam ciekawa czy zamierza się z nim podzielić wrażeniami z ostatniej nocy,
jednak nawet jeśli miała taki zamiar, to on nie dał jej okazji, rzucając jej
tylko zdawkowe „hej” i całując mnie prosto w usta na przywitanie niemal w tym
samym momencie.
- Cześć, Mathias – wyjąkałam kiedy
się ode mnie odsunął. Widziałam za jego plecami zdumiony wyraz twarzy Blum.
- Jesteście znowu razem? –
spytała
Nie
wiedziałam co odpowiedzieć, ale Mathias zareagował za nas oboje, przytakując i
obejmując mnie zdecydowanie ramieniem. Uśmiechnęłam się nieśmiało i czekałam na
jej reakcję. Parę sekund później uznała chyba, że jej to nie przeszkadza, bo
uścisnęła mocno nas oboje i oznajmiła, że prawie nic nie mogło ją tak bardzo
ucieszyć. Już przeczuwałam, że mój stary nowy chłopak będzie chciał wiedzieć,
co też dało jej większą radość, w tym momencie jednak przerwał mu Dumbledore.
- Drodzy uczniowie, proszę o
ciszę! – krzyknął. – Zajmijcie proszę swoje miejsca. Mam dla was niestety
kolejną wstrząsającą wiadomość. Dziś z samego rana, nasz gajowy Rubeus Hagrid
znalazł w pobliżu swojego domku ciało jednej z uczennic naszej szkoły.
Prawdopodobnie została zabita poprzez zaklęcie Avada Kedavra. To niewiarygodne,
że coś takiego zdarzyło się w naszej szkole już po raz drugi w ciągu tak
krótkiego czasu. Do poniedziałku wraz z innymi nauczycielami postaramy się
rzucić dodatkowe zaklęcie, chroniące teren szkoły. Proszę by do tej pory nikt
nie opuszczał zamku. Pomogą w tym też urzędnicy przysłani przez Ministerstwo
Magii. W zaistniałej sytuacji jestem też zmuszony odwołać najbliższy mecz Quidditcha
pomiędzy Slitherynem a Ravenclawem. Zapewniam
was, że jeśli tylko zastosujecie się do instrukcji będziecie całkowicie
bezpieczni. Nie musicie się bać. A teraz proszę, uczcijmy minutą ciszy zmarłą
Jessicę Newton.
- NIE! – rozdzierający krzyk
Dorcas przedarł się przez całą Wielką Salę. Zapadłą cisza jak makiem zasiał. Z
krtani dziewczyny wyrwał się szloch. Zasłoniła twarz dłońmi i zgięła się w pół.
- Dorcas! – podbiegam do niej i
spróbowałam ją objąć, ale odtrąciła mnie.
- Wy nic nie rozumiecie… To moja
wina, że ona tam poszła!
O nie! Jessica nie żyje... jaka ty jesteś okrutna ;/ Hmmm... Dorcas kazała jej tam iść? Ciekawe po co? Notka faktycznie krótka, ale w miare treściwa i mimo śmierci Jess jestem gotowa stwierdzić, że pozytywna. Dzień sukcesów wciaż trwa ;)
OdpowiedzUsuń