Mijały kolejne dni zwykłego szkolnego życia, wszystko było takie monotonne. Śniadanie, lekcje, obiad, siedzenie z dziewczynami nad magazynami dla nastolatek, siedzenie z dziewczynami nad zadaniami domowymi(w tym okazała się być naprawdę pomocna Alice), siedzenie u Huncwotów, kolacja, siedzenie całą paczką w PW, rozmowa z Mathiasem na wierzy astronomicznej, sen i tak w kółko. Jedynym urozmaiceniem były spotkania z Severusem i dowcipy huncwotów. Co do tych pierwszych to starałam się nie wspominać o nich moim przyjaciółkom, a już w szczególności przyjaciołom, wiedziałam, że by nie zrozumieli, James i Syriusz zapewne zrobili by olbrzymią aferę, że „gadam ze smarkiem” dlatego nic im nie mówiłam, co do „Huncwotek” to wiedziały, jednak tylko ogólnie, że czasem gadam ze Snapem, co do spotkań z dawnym przyjacielem ich wiedza byłą znacznie ograniczona. Jeśli zaś chodzi o dowcipy Huncwotów, to muszę przyznać, że ze względu na chęć przypodobania mi się Jamesa było ich teraz tak niewiele, że aż głupio. Postanowiłam coś z tym zrobić, nie miałam jednak dokładniejszego planu. Myślałam o pogadaniu z chłopakami, nie chciałam żeby przesadzali ale bez ich akcji było nudno, do głowy przyszło mi też przypomnienie im jak było kiedyś. Lepszy pomysł miała jednak Jessica.
- Sprowokujmy ich – zaproponowała kiedy zdradziłam jej temat moich rozważań – Tyle czasu już minęło od naszego ostatniego wielkiego kawału( patrz notka Pt:„Dowcip Roku”)… Najwyższy czas wykombinować coś nowego…Stwórzmy… Taki tydzień podczas którego wszystkich uczniów na każdym kroku spotykać będą różne dziwne rzeczy.
Spojrzałam na resztę dziewczyn zgromadzonych w dormitorium. Dorcas pomimo osobistej niechęci do blondwłosej koleżanki wyglądała na zadowoloną i podnieconą. Od razu podniosła się z łóżka, na którym leżała i spojrzała na Newton z ekscytacją .Emily wzniosła oczy do nieba, widocznie bawiły ją dziwaczne pomysły wieloletniej przyjaciółki, w jej oczach dostrzegłam jednak cień ciekawości. Co do Blum to wyraźnie podobał jej się ten pomysł od razu roześmiała się perliście i poparła Jessicę, Alice, nie była tym taka zachwycona. Zauważyłam, że myśli o swojej podopiecznej, nasza uwaga miała się teraz przestać skupiać na jej nowej roli, a to oznaczało osłabioną czujność, także ze strony rudowłosej. Jamano wyraźnie martwiła się o poziom jej samokontroli. A ja? Podobał mi się ten pomysł, tak, Blum sobie poradzi, a w tej szkole… Wreszcie zacznie się coś dziać, trzeba tylko było opracować dokładny plan.
***
Minęły kolejne dni planowałyśmy dowcipy i przygotowywałyśmy się do ich wykonania w każdej wolnej chwili, oczywiście w tajemnicy przed całym światem. No… Prawie, wiedział Śnieżyca, Alice się uparła, twierdziła, że nie ma zupełnie pomysłu na to jak mu wyjaśnić, że ma już nie spędzać 90% czasu w jej i Blum towarzystwie. Tak czy inaczej spałam sobie słodko i śniłam bardzo dziwny sen. Urządzałam swoje szesnaste urodziny, to byłą wielka impreza pod statuą wolności, prawdziwa impreza w amerykańskim stylu. Wszystko kręciło się w okuł mnie, było cudownie, a nagle na wielkim harleyu wjechała Blum i wtedy cały tłum rzucił się w jej stronę wziął ją na scenę i zaczął skandować żeby śpiewała, wszyscy mnie olali pomimo, że to były moje urodziny… W tym momencie obudził mnie trzask. Zdezorientowana poderwałam się i zaczęłam rozglądać się po pokoju, Dorcas krzyknęła coś o pożarze, a Jessica przeklęła głośno, Alice nie było w pokoju za to Emily stała na baczność i szukała zegarka, spojrzałam na swój 4:15 w nocy, rozejrzałam się za źródłem hałasu. Blum stała na środku pokoju, wyglądała na rozjuszoną.
- Ryan, zdurniałaś? – spytała Jess, a Blum obrzuciła ją spojrzeniem które jakby umiało to by z pewnością zabiło. Na szczęście była chyba dużo lepsza w samokontroli niż uważała panna Jamano ponieważ nie rzuciła się na blondynkę.
- Co się stało? – spytałam starając się powstrzymać głębokie ziewnięcie. Blum nie zamierzała owijać w bawełnę. Jak zwykle, taka już była.
- Rubi – powiedziała krótko. Popatrzyłyśmy na nią zdezorientowane.
Co „Rubi”? Przecież Rubi tu nie ma, ulotniła się po tym jak zaatakowała rodzoną siostrę przemieniając ją przy tym w potwora.
- Wróciła – oznajmiła Blum starając się opanować wściekłość – Łaziłyśmy z Alice Po lesie w pewnym momencie rozdzieliłyśmy się, żeby pobyć trochę w samotności, tu nie ma wampirów, nie spodziewałyśmy się nikogo spotkać, biegałam sobie, od tak dla rozrywki kiedy wyrosłą przede mną jak spod ziemi. Zaczęła mnie przepraszać, ale w tych przeprosinach broniła też trochę siebie. Mówiła, że jej przykro, ale że nie mogła się powstrzymać, chrzaniła, że samokontrola jest taka trudna ale że pewnie sama o tym wiem, wyśmiałam ją, a ona, zaczęła mi mówić żebym przestała, podkreślać, że we wszystkim jestem od niej lepsza bo to nie prawda, zaczęłyśmy się kłócić, jak ja jej nienawidzę!!!! – krzyknęła przerażająco głośno – Przez nią straciłam życie! Część siebie! Stałam się… tym… - jej głos się załamał, opadła na podłogę.
Przetarłam oczy i podeszłam do niej i zaczęłam mówić coś o nie przejmowaniu się i o tym, że i tak ją kochamy. Przyjaciółki zaczęły mnie oczywiście popierać. Po chwili Blum wzięła głęboki oddech.
- Dzięki Lil, wam też dziewczyny. Jesteście super, naprawdę… Ale wiecie, powinniście iść spać, potrzebujecie tego. Tylko proszę nie mówcie nic Alice jak wróci, zabije mnie za taki wyskok.
Jak sobie teraz o tym pomyślę to dochodzę do wniosku, ze powinnyśmy z nią jeszcze posiedzieć, wtedy jednak nie przyszło mi to do głowy, byłam zbyt zaspana. Obiecałam więc posłusznie o co prosiła i położyłam się do łóżka momentalnie zasypiając. Następnego dnia nikt już o wydarzeniach poprzedniej nocy nie mówił. Alice dlatego, że nie wiedziała, Blum dlatego, że nie chciała a ja my dlatego, że obiecałyśmy. Rano jednak zobaczyłam Rubi Ryan siedzącą przy stole ślizgonów i rozmawiającą z Severusem.
„Powinnam go ostrzec” – przyszło mi nagle do głowy – „Przecież ona może być niebezpieczna już nieraz to udowodniła”. Szybko jednak opamiętałam się, nie mogłam przecież wydać tajemnicy nie tylko Blum, Rubi, Śnieżycy i Alice, ale także wszystkich wampirów żyjących na tej planecie. Mimo tego jeszcze przed lekcjami udałam Siudo sowiarni i napisałam krótki list do przyjaciela:
Severusie!
Musimy się spotkać i porozmawiać, dziś po lekcjach na błoniach koło wierzby bijącej.
Lily
Szybko przywiązałam karteczkę do nóżki mojej sowy i nakazałam jej lecieć do Snapea poczym udałam się na lekcje. Na transmutacji pisaliśmy dosyć trudny test za to po niej była historia Magii, po raz pierwszy od dawna żadna Huncwotka nie spała na tym przedmiocie obmyślałyśmy najróżniejsze plany podpaleń wybuchów i innych jeszcze ciekawszych rzeczy. Podczas kolejnej lekcji, którymi były zaklęcia ćwiczyłyśmy wszystkie parę czarów, które mogły nam się przydać przy Tygodniu Pod Znakiem Huncwotek.
***
Nareszcie lekcje się skończyły, szybko pobiegłam zostawić rzeczy i ruszyłam na błonia. Snape już czekał na mnie w umówionym miejscu. Jak zwykle miał na sobie nie wyprasowane ciuchy, ale jego tłuste włosy były jakby bardziej przyczesane niż zwykle. Przywitaliśmy się serdecznie chociaż ja starałam się raczej unikać kontaktu z jego włosami.
- Więc Lily, o czym chciałaś porozmawiać? – spytał mnie czarnowłosy.
Usiadłam wygodnie pod pobliskim drzewem i wskazałam mu miejsce koło siebie.
- Rubi Ryan wróciła, prawda? - spytałam obojętnym tonem
Chłopak przytaknął patrząc na mnie z zaciekawieniem.
- Mhm… Podobno była z rodzicami na wakacjach na Alasce i trochę im się przeciągnęło, to dziwne, bo dziewczyny z jej dormitorium w ogóle nie wiedzą kiedy przyjechała, a jej siostra bliźniaczka przecież przez całe wakacje kręciła się gdzieś po Anglii …
- Blum i Rubi nie są zbyt blisko, czego chyba nie można powiedzieć o niej i o tobie.
- O mnie? – zdziwił się chłopak – No co ty Lily, ja i ona? To koleżanka, lubi mnie i nie nabija się jak Huncwoci, ale nic między nami nie ma, ja przecież cie… Ona nie jest w moim typie.
- Rozumiem Sev… Nawet cię o to nie podejrzewałam, tylko… Wiesz ona jest dziwna, lepiej na nią uważaj – poradziłam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz