17.09.2012

Opowieść Rubi


Dziś o 22 koło chatki Hagrida
R.
            Liścik o tej treści przyniosła mi kilka dni później podczas śniadania niewielka sówka, cały dzień nie byłam już sobą, za bardzo się denerwowałam, dziewczyny dociekały oczywiście o co chodzi jednak nic nie zdradziłam. No właśnie…. Dziewczyny.
            Blum i Alice się odnalazły, wróciły następnego dnia wieczorem jednak wciąż się do siebie nie odzywały.  Ta pierwsza twierdziła, że chodzi o lojalność i że panna Jamano stała się „cholerną, zadufaną w sobie s*ką” natomiast druga mówiła o rudej, że jest „idiotką, która nie potrafi wybaczać i akceptować zdania innych”. Atmosfera w naszej paczce była więc napięta, szczególnie kiedy dochodziło do zwykłych, krótkich sprzeczek pomiędzy Dorcas      a Jessicą, chodziło oczywiście o Syriusza. Na domiar złego James wrócił do namawiania mnie na randki, Huncwoci zaczęli znów robić dowcipy i znęcać się nad słabszymi, szczególnie nad Severusem. Starałam się oczywiście mu pomóc ale moje możliwości były ograniczone. Nie należy więc mi się chyba dziwić, że robiłam wszystko by uciec od kręgu moich dotychczasowych znajomych.  Ja i Emily spędzałyśmy naprawdę mnóstwo czasu z naszą koleżanką z Ravenclawu Veronicą.  We trójkę zbliżyłyśmy się do siebie, pod względem przyjaźni, spędzałyśmy dużo czasu u niej w pokoju wspólnym lub dormitorium kiedy tylko nie było tam jej, czasem dziwacznych współlokatorek. Alex i Kate należały do klubu wielbicieli Pottera i Blacka. To chyba sporo wyjaśnia. Oczywiście dziewczyna nigdy nie zdradziła nam hasła Krukonów, a my ją o to nie prosiłyśmy, to by było nie fair, przecież my też szeptałyśmy hasło gdy wchodziłyśmy z nią do naszego PW.
            Wróćmy jednak do obecnego dnia. Nadszedł wreszcie wieczór powiedziałam dziewczynom, że będę u Veronici, natomiast Veronice, że przed snem nie wyjdę już z dormitorium. O 21 spotkałam się z Severusem przy obrazie Barona ven. Bricka na pierwszym piętrze.  Chłopak uśmiechnął się, miał mi pomóc wyjść z zamku, dalej już musiałam radzić sobie sama.
- To co idziemy? – spytał Ślizgon i zachęcony moim skinieniem głowy ruszył po schodach w dół. – Lily? Wszystko w porządku? Wyglądasz na zestresowaną. Rubi nie jest potworem z horroru.
- Wiem Sev, to wszystko przez to wykradanie się z zamku… Rzadko łamię regulamin.
- No chyba, że chodzi o akcję Huncwotek, co nie? – uśmiechnął się łobuzersko co nie było do niego podobne, bardziej powiedziałabym tak o Jamesie niż o nim.
Nie chciałam myśleć o Potterze,
- Wiesz, że między nami Huncwotkami nie jest ostatnio tak jak dawniej.
- Da się zauważyć… Nie martw się w końcu dziewczyny się pogodzą.
- Mam… - urwałam słysząc szuranie nóg.
- Czyżby to uczniowie próbowali wymknąć się ze szkoły? Już ja was dorwę wy… - bez trudu poznałam głos woźnego, popatrzyłam spłoszona na młodego Snapea i ruszyliśmy w stronę wyjścia ze szkoły, chłopak skręcił przy ostatnim korytarzu by zmylić Filcha, a ja wybiegłam ze szkoły i pędem ruszyłam w stronę chatki Hagrida. Zerknęłam na zegarek – Miałam jeszcze 10 minut.
***
            Zbliżała się 22,  a Emily, Dorcas, Blum i Alice zaczęły się niepokoić o Lilkę. Co do Jessici, to wiedziały, że jest u Huncwotów, ale na miłość boską jak Evans zamierzała wrócić w środku nocy i nie zostać złapaną?
- Może powinnyśmy po nią pójść – zaproponowała Alice
- Powiedziałabym, że to genialne gdyby powiedział to ktoś kto ma wystarczająco duże IQ żeby znać swoje miejsce – warknęła Blum\
- Doskonale wiesz, że jestem znacznie inteligentniejsza niż 10 takich jak ty.
 - Jeszcze trochę skromności by się przydało.
- Odezwała się lalunia.
- Zamknij się szmato(musicie mi dzisiaj wybaczyć niektóre wyrażenia. Dop. Autorki).
- Sama jesteś szmatą! I do tego rozwydrzoną księżniczką!
- Odezwała się…!
- EJ DZIEWCZYNY SPOKÓJ! – krzyknęła Dorcas, a obie kłócące się umilkły. – Zachowujecie się jak małe dzieci, a przecież nic takiego się nie stało! Pomysł Alicji był dobry. Teraz ja i Emy idziemy po Lilkę, a wy przez ten czas macie się pogodzić.
Nie minęła sekunda a drzwi za oboma czternastolatkami się zatrzasnęły.
- Chyba śnisz! – mruknęła Alice
- Racja, śni… Nie żebym się z tobą zgadzała – warknęła Blum.
- Oczywiście, że nie… To nawet lepiej, nie chciałabym mieć takiego samego zdania na jakikolwiek temat z taką (mimo wszystko okryte cenzurą. Dop. Autorki) Jak ty.
- Jak śmiesz mnie obrażać?! Kim ty jesteś żeby mnie tak nazywać?!
- Alice Jamano, prin… - urwała gwałtownie i zamarła, zaczęła się wpatrywać w kawałek ściany, jej źrenice rozszerzyły się, gwałtownie zbladła, wyglądała trochę strasznie.
Blum popatrzyła na nią przerażona.
- Ej…. Żartujesz ze mnie tak? – spytała jednak kiedy panna Jamano przez dłuższą chwilę nie ruszała się podeszła do niej i potrząsnęła nią lekko – Alice? Alice, co jest?
Po chwili panna Jamano popatrzyła na nią lekko nieprzytomnie, parę sekund zajęło jej rozeznanie się w sytuacji.
- Blum, ja wiem że ty mnie nienawidzisz, ale musisz iść ze mną – pociągnęła ją w stronę drzwi. – Chodzi o Lily, ma kłopoty. Ona poszła się spotkać z Rubi, przed chwilą to widziałam.
Blum zastanowiła się zaledwie sekundę i postanowiła zaufać swojej przyjaciółce, bo bez względu na to z kim rozmawiała, właśnie nią w głębi serca była Alice Jamano.
***
- Dori, Emy, co wy tutaj robicie o tej porze? – spytała półgłosem Veronica.
            Było już parę naście minut po 22 kiedy jej współlokatorka  poinformowała ją, że 2 Gryfonki stoją pod wejściem do ich PW i o nią pytają i dziewczyna w żaden sposób nie mogła zrozumieć co jej koleżanki robią u niej o tak późnej porze i dlaczego do diabła narażają się na szlaban u woźnego?
- Przyszłyśmy po naszą przyjaciółkę, martwimy się o nią troszeczkę, nigdy tak późno nie wracała – powiedziała prosto Emily.
Krukonka miała chyba niewyraźną minę więc panna Meadowes dodała pół żartem pół serio.
- Wiesz, chodzi o tę wredną rudą małpę… Znaczy Lilkę.
- Ale Lily tu nie ma – odparła zaskoczona Veronica. – Powiedziała mi, że macie jakiś test z transmutacji, czy coś takiego…No i że musi się uczyć i że zostanie u siebie.
- Ale przecież miałaś ją odpytywać transmutacji… Czekaj, jeśli nie ma jej z tobą – mówiła powoli Emily, - ani z nami… To gdzie ona jest?
            Dziewczyny stały i patrzyły na siebie w szoku, nie wiedziały ile czasu minęło, z zaskoczenia wyrwał ich odgłos czyichś kroków po chwili Emily poczuła że coś ją zwala z nóg, dopiero wtedy zorientowała się, że leży na niej nie kto inny jak Severus Snape.
- Severus? – syknęła. – Złaź ze mnie w tym momencie!!! Jakim prawem na mnie w padasz i co do diabła tutaj robisz?!
- Ja… Ja przepraszam, Emily, nie chciałem… Chyba go zgubiłem – powiedział wstając z dziewczyny i cofając się o krok do tyłu.
- Kogo?
- Woźnego, prawie nas złapał kiedy pomagałem… – gwałtownie umilkł i odwrócił wzrok.
- Komu pomagałeś ? – dopytywała się panna Cullen.
- N-nie ważne, to moja sprawa – odparł wojowniczo Snape .
- Daj mu spokój Em, to tylko Smarkerus i jego zasmarkane sprawy… - zakpiła w stylu Huncwotów Dorcas.  Severus mógłby przysiąc, że tego typu teksty ściągnęła od tego dupka Blacka.
- Nie – powiedziała nagle twardo jasnowłosa Krukonka. – Ja mam wrażenie, że on wie gdzie jest Lily. To jej pomagałeś, tak?
Chłopak milczał, nie miał zamiaru odpowiadać na żadne pytania a tym bardziej zdradzać Lily i przyjaźni jaką go obdarowała.
- Mów tak czy nie, albo powieszę cię do Góry nogami tak jak to nie raz robili Huncwoci – zagroziła Dorcas.
- Odwal się, jesteś tylko jedną z bezmózgich fanek Blacka, powinnaś przefarbować się na blond.
Relashio! – syknęła rozzłoszczona  Veronica wyjmując z kieszeni różdżkę i celując nią w szatę Ślizgona, która od razu się zapaliła – Nigdy nie obrażaj blondynek – powiedziała odrzucając do tyłu swoje złote włosy – Aquamenti!
Strumień wody który wytrysnął z jej różdżki ugasił ogień.
- A teraz gadaj gdzie jest Lily!
- Poszła się spotkać ze znajomą koło Chatki Hagrida, pomogłem jej wyjść z zamku. Miała do  tego prawo, nie możecie jej zatrzymywać.
- To już nie twój interes Smarku – warknęła Dorcas
- Co to za znajoma Severusie – spytała jak zawsze przezorna i czepiająca się szczegółów Emily, a widząc nietęgą minę Ślizgona  jęknęła: - O nie, chyba nie chodzi o Rubi Ryan, prawda?
Kiedy chłopak nieznacznie skinął głową Meadowes wybuchnęła.
- Czy ty nie wiesz, że ona jest niebezpieczna?! – i już miała rzucić na niego jakieś groźne zaklęcie kiedy powstrzymała ją Emily.
- Nie, Dor, trzeba pomóc Lily – powiedziała i puściła się biegiem przez korytarz.
Impedimento! – Dorcas Machnęła różdżką powodując chwilowy bezruch Snapea i z nadzieją, że znajdzie go woźny ruszyła za przyjaciółką.
Veronica, nie do końca rozumiejąc dlaczego to siostra Blum jest niebezpieczna wybiegła wraz z nimi na błonia.
***
            Równo o 22 stanęłam przy chatce Hagrida, rozglądałam się chwilę wokół kiedy z zakazanego lasu wyszła jakaś postać. Była taka jaką ją zapamiętałam, Wysoka, szczupła, bardzo blada. Miała na sobie czarne spodnie i kurtkę moro, która doskonale komponowała się z jej kasztanowymi włosami niewiele ciemniejszymi od moich. To było dziwne, że w tej sytuacji zwracałam uwagę na jej ubiór nic na to jednak nie mogłam poradzić. Spodziewałam się, że powie coś dosyć mrocznego czy upiornego w rodzaju „Witaj”, czy „A więc przybyłaś Lily Evans” ona jednak powiedziała tak jak zawsze 2 krótkie słowa.
- Cześć Lily – a po chwili dodała jeszcze – cieszę się, że przyszłaś.
- Rubi ja… Nic się nie zmieniłaś, to znaczy.. Ostatnio gdy cię widziałam wyglądałaś znacznie bardziej… Dziko.
- Postarałam się, żeby cię zbytnio nie wystraszyć. Przejdziemy się? Chcę z tobą porozmawiać, tylko nie zbliżaj się za bardzo i raczej mnie nie dotykaj chyba że sama będę chciała, nie wiem jak smakuje twoja krew… Mogłabym się nie powstrzymać, choć próbuję uczyć się samokontroli. Kiedy żyje się samotnie jest to znacznie trudniejsze niż z przyjaciółką taką jak Alice… To przypomina trochę… Dietę.
Ruszyłyśmy wzdłuż błoni, przy linii dzielącej je z Zakazanym Lasem.
- Więc o czym chciałaś porozmawiać? – spytałam starając się by mój głos nie zadrżał.
- Pragnę ci opowiedzieć jak to ze mną było Lily, wiesz dlaczego? Bo ci ufam, zechcesz wysłuchać mojej historii? – skinęłam głową. – Wiesz już, że urodziłam się w Domino, nie będę się w to wgłębiać, wiesz jak było. Jestem siostrą bliźniaczką Blum, ale nie miałam tyle szczęścia co ona, nie wychowywał mnie Mathias, to znaczy… Oczywiście miałam z nim kontakt, ale większość czasu spędzałam z naszą matką, byłam jej pomocnicą, często jej usługiwałam, podnosiłam jej samoocenę. Nie pytaj mnie dlaczego, bo nie wiem, szczególnie, że… Blum ci powiedziała? To ona ma zostać następczynią matki…
- Naprawdę?
- Tak. Taka jest wola ojca… Matka musiała się podporządkować. W każdym razie siłą rzeczy stawałam się powoli taka jak Jej Wysokość Patrycja Cass Ryan Jaśnie Oświecona Królowa Domino. Stąd była moja wyniosłość, czasem podłość w stosunku do siostry, do was, Huncwotów i Mathiasa… Nie ze złego serca lecz wychowania, przyzwyczajeń, utożsamiania się czasem z osobą matki. Czy jesteś w stanie mi to wybaczyć Lily?
-Myślę, że tak – odparłam. – Na wychowanie często niewiele możemy poradzić. Potrafisz być naprawdę podła i wredna – powiedziałam niepewnie. – Ale w twoich oczach nie ma zła.
- Wydaje mi się, że i Alice to dostrzegła, dlatego ze mną rozmawiała, ale w takim razie kontynuujmy. Ze względu na mój źle ukształtowany charakter i dodatkowy wpływ matki… Lily ona od zawsze starała się bym nie żyła w zgodzie z Blum i uważała się za lepszą od niej, nie rozumiem tego, ale takie są fakty. Tak czy inaczej ze względu na to zdecydowałam się przenieść do innej szkoły, we Francji… Myślałam, że będzie lepiej, że znajdę przyjaciół „lepszych niż ci z Hogwartu” i że stanę się nie koronowaną królową tej szkoły, ale było inaczej, nie mogłam się tam zupełnie odnaleźć stałam się takim… Severusem Snapem tylko bardziej pyskatym. Zastanawiałam się nad powrotem, zadecydowałam jednak dopiero kiedy pół roku później zaatakował mnie jeden z wyśmiewających mnie chłopaków, był wampirem. Rzucił się na mnie niespodziewanie, nie rozumiałam co się dzieje ale zadawał mi ból, czułam jak siły mnie opuszczają, kim jest uzmysłowiłam sobie dopiero gdy odchodził i zobaczyłam jego kły, umazane moją krwią, później straciłam przytomność. Obudziłam się po jakichś 3 dniach, tam gdzie mnie zostawił, w lesie… Pamiętałam tylko jego straszny wygląd, ból a potem ogień. Wstałam i uzmysłowiłam sobie że wyglądam inaczej niż zwykle, moje rysy twarzy były idealne, urosłam parę centymetrów, moja skóra stała się blada, a oczy miałam czerwone, szybko odkryłam też jaka jestem silna i jak prędko potrafię się poruszać, poczułam głód i wtedy uzmysłowiłam sobie kim się stałam. Byłam przerażona, nie wiedziałam co się dzieje, bałam się wrócić do szkoły… Nie miałam pomysłu co dalej ze sobą zrobić, żyłam w lesie, zabijałam zwierzęta i ludzi, którzy się napatoczyli… Wreszcie przypomniałam sobie to co wiedzieli wszyscy w naszej rodzinie, z jakiego rodu wywodzi się chłopak mojej siostry. Tak, Lily, my już wcześniej wiedzieliśmy, że Alice i Śnieżyca nie są ludźmi… Są wampirami…Tyle że trochę lepiej rozwiniętymi, nie będę cię zasypywać nazwami i tak nie zapamiętasz… Traktuj ich jak wampiry… Więc… Postanowiłam, że wrócę do Hogwartu. Przez resztę semestru i ferie starałam się zacząć się kontrolować by nie zaatakować uczniów na korytarzu, do pewnego stopnia się udało. Wróciłam i przekonałam Tiarę Przydziału aby skierowała mnie tym razem do Slitherinu, nie chciałam wracać do grona dawnych przyjaciół. Stałam się samotniczką na dłuższe rozmowy pozwalałam sobie tylko z Severusem Snapem, on nie działał na mnie tak jak większość uczniów, jego zapach jest znacznie mniej intensywny to mi pomagało. To i ci przeklęci Jamano. Śnieżyca odrzucał od siebie to co doskonale wiedział i to co starała się mu przekazać siostra, nie mógł uwierzyć, że doszło do przemiany. Alice była w miarę ostrożna, ale Blum za wszelką cenę chciała ze mną nawiązać ponowny kontakt… Na początku chciałam się jej pozbyć, ale potem powoli pozwalałam jej na krótkie nocne rozmowy, na które mnie namawiała, aż do tego feralnego dnia pod koniec roku… Na pewno dobrze go pamiętasz, pewnie prawie tak dobrze jak ja. Podczas tej rozmowy… Pokłóciłyśmy się, ona tak bardzo chciała się pogodzić, a ja nie mogłam na to pozwolić, nerwy mi puściły, popchnęłam ją i upadła na ziemi – Rubi umilkła na chwilę. – Już tej chwili wiedziałam jaki błąd popełniłam, poczułam zapach krwi… Zobaczyłam ją i przestałam się kontrolować. Gdyby Alice nie zareagowała odpowiednio zabiłabym własną siostrę. Ale nie mogła już nic poradzić na to, że ją przemieniłam… Och Lily, gdybyś ty wiedziała jak ja  potem cierpiałam, przez te parę miesięcy kiedy mnie nie widziałaś, to najgorsza rzecz jaką kiedykolwiek zrobiłam… Nigdy sobie tego nie wybaczę nigdy… Ale chciałabym wrócić, chciałabym by Alice i Śnieżyca pomogli mi tak jak pomogli Blum, bym mogła wrócić do normalnego życia, przynajmniej na tyle na ile jest to możliwe… Ale musisz się za mną wstawić Lily, u Blum. Żeby zaakceptowała mnie na nowo. Czy jesteś zdolna to zrobić? Pomożesz mi Lily.
Otworzyłam usta kiedy nagle usłyszałam krzyk.
- LILY ODSUŃ SIĘ!
A po chwili drugi.
- ZOSTAW NASZĄ LILY!!!
AZ obu stron w naszą stronę biegły postaci. Z jednej były to zdecydowanie szybsze Alice i Blum, a z drugiej Emily i Dorcas, a za nimi Veronica.
- Co jest…? – Spytałam zdezorientowała
Rubi jęknęła – Przyszły po mnie, musiały się jakoś dowiedzieć gdzie jesteś i myślą, że cię skrzywdzę, że zrobię ci to samo co zrobiłam Blum…
W tym momencie Rubi została powalona na siebie przez nikogo innego jak właśnie przez swoją siostrę.
- Nie pozwolę byś zrobiła to Lily – wycedziła Blum przygniatając ją do ziemi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz