Poczułam, że obejmują mnie czyjeś ręce, przez chwilę widziałam tylko czarne włosy Dorcas, na ramieniu musiała znajdować się ręka Emily. Nad ramieniem zobaczyłam zaskoczoną Veronicę, nie przejęłam się jednak teraz jej niezrozumieniem sytuacji. Odwróciłam się w stronę panien Ryan.
- Nie!- krzyknęłam – Blum ona naprawdę nie chciała mnie skrzywdzić!
- I ty w to wierzysz? – warknęła Blum. – Mnie też nie chciała skrzywdzić, a jednak jestem teraz potworem!
Ostre pazury rudowłosej wbiły się w zimne ciało jej siostry, z oczu buchała nienawiść połączona z szałem. Rubi musiała odczuwać jakiś ból jednak nie próbowała się wyrwać, patrzyła na siostrę ze spokojem i jak mi się wydawało, skruchą.
- Ona chce się zmienić, dlatego chciała ze mną porozmawiać. Prosiła mnie o pomoc, żebym się za nią wstawiła, Blum nie popełniaj błędu.
- Blum… - usłyszałam za sobą melodyjny głos Alice. – Lily ma rację, twoja siostra nie miała złych zamiarów. Nie masz powodu by z nią walczyć.
- A to co zrobiła mnie? – wycedziła Blum. – Ja się nie liczę?! Ona mi za to zapłaci, zobaczycie!
- Nie zasługuję, na twoje przebaczenie, siostro – powiedziała cicho Rubi. – Popełniłam ogromny błąd, jednak wiesz dobrze, że nie chciałam tego. Byłam zbyt słaba by się opanować…
- Jestem teraz taka jak ty?! Myślisz, że nie wiem jak to jest?! Jest mi cholernie ciężko, a jednak nigdy nikogo nie skrzywdziłam.
- Ty jesteś silniejsza – wychrypiała Rubi. – Zawsze byłaś, potrafiłaś pokonywać wszystkie bariery, byłaś we wszystkim lepsza ode mnie, tego ci zawsze zazdrościłam. Byłaś dla mnie idealna, wszystko ci się udawało, a przy tym byłaś taka dobra. Miałaś i nadal masz serce czyste jak łza i właśnie dlatego wiem, że mnie dzisiaj nie skrzywdzisz.
- Wierzysz w to? – wysyczała Blum. – Ty się nie zawahałaś, a ja się zmieniłam! Przez ciebie nie jestem już nawet człowiekiem!!!!!!
- Jesteś nim w środku, wiem, że zachowałaś duszę,
Blum wpatrywała się w siostrę, widać było szalejące w niej emocje: szał, nienawiść, wściekłość, obrzydzenie, a potem, niedowierzanie, smutek, zacięcie… W końcu się odsunęła nie spuszczając jednak wzroku z Rubi.
- Miałaś rację, ale to nie znaczy, że ci wybaczę – miałam wrażenie iż księżniczka wie, że Alice stoi za jej plecami. – Może kiedyś… Mamy w końcu całą wieczność… - uśmiechnęła się, jednak w jej oczach był żal, a w tonie głosu jad. – A teraz, zejdź mi z oczu, nie mogę na ciebie patrzeć.
Rubi nie ruszyła się, jednak zrobiła to jej bliźniaczka. Blum sama odwróciła się i odeszła w stronę zamku. Rubi spuściła głowę.
- Na mnie czas… Lily dziękuję ci za rozmowę i za to co byłaś gotowa zrobić. Jesteś uczciwą osobą, a także dobrą i wierną przyjaciółką.
Panna Ryan oddaliła się, a ja wyszeptałam ledwie dosłyszalnie.
- Ale ja nie zrezygnowałam z obietnicy.
- Chodź Lily, - powiedziała Dorcas – Czas wracać do dormitorium. Jess pewnie już zostawiła Syriusza i teraz jak ją znam łamie sobie głowę gdzie się wszystkie podziałyśmy.
- Trzeba też chyba wyjaśnić wszystko Veronice, o ile możemy… Jak myślicie? – spytała Em.
- Blum nie powinna mieć nic przeciwko – stwierdziła Alice. –Myślę, że uważa cię za swoją przyjaciółkę V.
***
James Potter i Syriusz Black wybuchli gromkim śmiechem wyobrażając sobie efekty dowcipu, nad którym właśnie pracowali. To miało być coś wielkiego, dzięki ostatnim wyczynom Huncwotek wróciły im pomysły i chęć do psocenia. Pierwszy z chłopaków zrezygnował już dawno z układu zawartego z Lily i jak za dawnych czasów codziennie męczył ją o randkę i wykłócał się na środku korytarza.
- Peter masz sproszkowany róg centaura? – spytał siedzący przy kotle z eliksirem Remus\
- Nie Luniu, skąd mam go mieć? – spytał głupio tłuściutki Huncwot.
- Przecież miałeś go wykraść Slughornowi – obruszył się Black.
Glizdogona zaczerwienił się.
- No tak, ja Eee… Zapomniałem.
- Wpadłeś po drodze do kuchni, co Glizduś??
- Eee… No, ty to mnie za dobrze znasz Syriuszu.
Z dormitorium Huncwotów znów można było usłyszeć śmiech 4 chłopaków.
***
Byłam już zmęczona wyjaśnieniami jakich musiałyśmy udzielić Veronice i błaganiami by nikomu nie zdradziła mrocznej tajemnicy Blum, położyłam się do łóżka, marzyłam tylko o tym aby zapaść głęboki sen…
… Stałam na scenie przed milionami ludzi, w jednej ręce trzymałam mikrofon, a w drugiej nagrodę, diamentową płytę, byłam jak w transie, czułam, że przepełnia mnie radość, zbliżyłam mikrofon do ust.
- Chciałam Wam bardzo podziękować za to, że doceniliście, ten album. „Headstrong” jest 10 po moim wielkim powrocie, myślę, że jest bardzo dobra i cieszę się, że podzielacie to zdanie. Chciałabym Podziękować moim producentom, dźwiękowcom, oświetleniowcom i wszystkim bez których „Breakout tour” by się nie odbyło, a których nie widać. Dziękuję też, moim tancerkom, tancerzom i choreografce za to, że robią tak świetną robotę i że ze mną wytrzymują. Nie mogę nie wspomnieć o chłopakach z zespołu, przed wami przede wszystkim perkusista Dan Archtin! – Perkusista zagrał kilka akordów – Basista, Steve Jordan! – to samo – Gitarzysta i autor wszystkich melodii Mathias Ryan!- wtedy z cienai wyłonił się, Mathias wyglądał na około 30 lat, w rękach miał gitarę elektryczna, zagrał fragment jakiejś dobrze znanej mi melodii.- Chciałam też podziękować i zadedykować tą nagrodę mojej rodzinie, mojemu mężowi Jamesowi, córkom Rubi i Nataszy oraz synowi Mikołajowi. Bez Was byłabym nikim, jesteście dla mnie najważniejsi, teraz specjalnie dla Was „Some much for you”**!!!
Zaczęłam śpiewać jakąś niesamowitą piosenkę i poruszać się do niej, miałam ułożoną niesamowitą choreografię, kiedy skończyłam wybuchły fajerwerki. Zbiegłam ze sceny i zobaczyłam grupę ludzi który stali za sceną, musieli być odpowiedzialni za robione show.
- Było świetnie!
- Za***iście, jak zwykle.
- Byłaś niesamowita.
- Publiczność szaleje…
Wszyscy zaczęli mi gratulować, uśmiechnęłam się i rzuciłam kilka słów podziękowania. Po chwili zobaczyłam wysokiego przystojnego mężczyznę z małą dziewczynką na rękach, obok niego stał jeszcze kilku letni chłopak i na oko 10 letnia dziewczyna. Rzuciłam się mężczyźnie na szyję, znałam go jak nikogo innego, pocałowałam go i popatrzyłam czule w te jego orzechowe oczy.
- Było super mamo – powiedział stojący obok chłopak. Jego siostra pokiwała głową z entuzjazmem.
- Dzięki skarbie.
Pocałowałam go delikatnie w głowę.
- Mama hit, tata kit – powiedziała nagle dziewczynka na rękach Jamesa.
- Natasha, wiesz, że nie wolno tak mówić.
- Było świetnie, kotku – stwierdził Potter nie zwracając większej uwagi na słowa dziecka.
- Tak, jesteś najlepsza siostrzyczko – Odwróciłam się i zobaczyłam uśmiechającego się Mathiasa, za nim stało lustro, zamarłam widząc swoje odbicie. Kobieta w lustrze była starsza niż ta, którą znałam, ale jednak to wciąż była Blum Ryan.
Obudziłam się, cała drżałam, była gdzieś druga w nocy. Pobiegłam do lustra i odetchnęła z ulgą, byłam sobą, zwyczajną Lily Evans, łóżko Blum było jednak puste. Nie przejęłam się, ruszyłam od razu do pokoju Huncwotów, wiedziałam, że śpią chciałam jednak zobaczyć Jamesa… Wróć, Musiałam to zrobić za wszelką cenę. Po chwili na palcach weszłam do sypialni chłopaków, jednak kiedy spojrzałam na łóżko Jamesa zobaczyłam, że na szafce, obok śpiącego chłopaka już ktoś siedzi. Miała przerażająco bladą cerę i ogniste włosy, odwróciła się i jej ciemne oczy spotkały się z moimi zielonymi.
- Lily, co ty tu robisz?
- O to samo mogłabym spytać siebie, Blum Ryan – wiedziałam, że moje słowa zabrzmiały cierpko, nic na to jednak nie mogłam poradzić.
- Potrzebowałam wyciszenia, widok śpiącego człowieka mi pomaga, ale ty wyglądasz na… Przestraszoną.
- Miałam zły sen.
- Opowiedz mi – wychrypiała.
Pozwoliłam sobie na krótki nerwowy chichot by odrobinę rozładować atmosferę.
- Śniło mi się, że byłam żoną Jamesa Pottera, kochałam jego i nasze dzieci, byłam miedzy narodową gwiazdą, dostałam diamentową płytę…
- To chyba dobry sen, - jej głos znów zabrzmiał melodyjnie – Ciesz się, to mógł być sen proroczy.
- Jeśli tak to twoja przyszłość – powiedziałam cicho.
- Co?
- W tym śnie… Spojrzałam w lustro. Byłam tobą Blum.
Wampirzyca wpatrywała się we mnie przed dłuższą chwilę po czym zmieszana oznajmiła.
- Nie przejmuj się tym Lily, to był pewnie tylko zwykły sen, nic nie znaczy.
- To mogłoby się spełnić – stwierdziłam.
- Nie mogłoby.
- Dlaczego nie? Ty jesteś utalentowana, śpiewasz… Kochasz wszystkich ludzi, szczególnie dzieci, każdy facet na ciebie leci, więc…
- James kocha ciebie Lily, zawsze tak było, jest i będzie.
- Blum…
- Koniec tematu, Evans, na mnie już czas – powiedziała i wyszła bezszelestnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz