Głośny śmiech rozległ się niespodziewanie w Trzech Miotłach. Cała nasza paczka spojrzała w stronę wejścia gdzie stały dwie wysokie nastolatki. Blondynka i Ruda, obie ubrane w rzucające się w oczy, drogie marki, szły pod ramię i śmiały się z czegoś co powiedziała blondynka. Bił od nich jakiś niesamowity blask, który onieśmielał. Wydawały się wyjątkowe, jakby były ponad nami wszystkimi. Z trudem otrząsnęłam się z szoku i uświadomiłam sobie, że jedną z nich jest przecież moja przyjaciółka, którą widziałam jeszcze parę godzin temu.
- Cała Stella – usłyszałam za sobą głos Mathiasa. – nadaje człowiekowi jakiegoś takiego…. – wyraźnie zabrakło mu słów.
- Blasku? – podsunęłam
- Światowości?
- Wyjątkowości?
- Taaa… Właśnie tego wszystkiego.
Nagle koło nas pojawiła się Jess i Dorcas.
- Ej… czy to nasza przyjaciółeczka i jej prywatna blondynka? – spytała czarnowłosa. – Dlaczego nie zawołamy ich do siebie?
- Dor… To chyba nie jest najlepszy pomysł – powiedziałam starając się nie zwracać uwagi na Jessicę, która cały czas uśmiechała się słodko dla Syriusza.
To są moje przyjaciółki, ale czasem poważnie, żal dupę ściska. Mogłyby się obie szanować trochę bardziej, a szczególnie Dor. Znam ją już parę lat i zawsze myślałam, że jakoś bardziej trzyma się mózgiem ziemi a nie lata w obłokach i zachowuje się jak blondynka. A przecież włosy ma czarne jak smoła.
- Nie wiem czy to dobry pomysł – mruknęła Emily
Ale Syriusz w tym momencie stwierdził, że to wcale nie zły pomysł.
- Ej Blum! – krzyknął.
Rudowłosa jak się spodziewałam zareagowała od razu. Odwróciła się, a gdy nas zobaczyła jej źrenice rozszerzyły się ze zdumienia. Uśmiechnęła się do nas niepewnie i popatrzyła na tę swoją dziwaczną przyjaciółkę. Tamta skrzywiła się, ale po chwili wzruszyła ramionami i obie usiadły przy naszym stoliku. Zapadła niezręczna cisza. Uznałam, że nie ma wyjścia, trzeba ratować sytuację.
- Hej Blum, hej Stella – powiedziałam wesoło. – Jak tam, kupiłyście świąteczne prezenty.
- Całą masę – oznajmiła z uśmiechem panna Ryan.
- My też… Trzymajcie się w święta bo padniecie – powiedziała Dorcas.
- Tak… Łapciu, ty w szczególności. Mój prezent będzie najlepszy
- Nie Jess, bo mój.
- Chyba żartujesz, mój.
- Nie żartuję, mój.
- Przecież wiesz, że mój.
- Mój.
- Mój.
- Mój.
- Mój.
- Nie gorączkujcie się tak – powiedziała nagle Stella – tak się składa, że my z Blum też wybierałyśmy coś dla Syriusza, a nie wiem czy Ruda wam o tym wspominała… Nasze prezenty zawsze są bezbłędne.
- Taaaa…. W Domino wszyscy o tym wiedzą – powiedział Mathias.
- A właśnie – zachichotała Stella. – Mat… Co tam u ciebie?
I tak zaczęła się całkiem zwyczajna luźna rozmowa, jak w grupie zwykłych przyjaciół. To było aż niewiarygodne, jak fajnie się przez chwilę poczułam siedząc z nimi wszystkimi A obecność Stelli i Blum… razem sprawiła, że dodatkowo… Było jakoś tak inaczej… Wyjątkowo.
***
- Chciałam Wam wszystkim bardzo podziękować – powiedziała wieczorem Blum. – Naprawdę zachowaliście się ekstra… Przy tej całej sprawie ze Stellą. Dziękuję.
Odpowiedzieliśmy jej zgodnie, że nie ma sprawy. Po chwili wszyscy zaczęli zbierać się do łóżek. Zasypiałam jako ostatnia. Blum siedziała w swoim łóżku i pisała coś z zapamiętaniem.
- Co ty tam tworzysz? Nową piosenkę? – zaśmiałam się.
- Nie do końca… To list do Ann.
- Pozdrów ją.
- Dobra.
***
Święta minęły bajkowo, prezenty były świetne… jedne z najlepszych w moim życiu. Jedynie Jess i Dor strasznie się wściekały bo Syriusz nie chciał im powiedzieć czyj prezent jest lepszy. Pomimo tej kwestii zostało nam do przeżycia jeszcze tylko jedno w tym roku. Sylwester. Bal szkolny nie został w tym roku urządzony, ponieważ w Hogwarcie zostało mniej osób niż w poprzednich latach. W Hogsmade też nic nie urządzano ze względu na coraz częstsze ostatnio ataki Czarodziejskiej Grupy Terrorystycznej jak to żartobliwie nazywali uczniowie. To działo się od kilku miesięcy. Kilkadziesiąt osób, podporządkowało się jednemu czarodziejowi, nazwali się Śmierciożercami i atakowało innych czarodziei i mugoli. Werbowali w swoje szeregi coraz więcej osób, ostatnio nawet Ministerstwo Magii zaczęło się tym poważnie martwić. Wróćmy jednak do ważnych rzeczy. Imprezy Sylwestrowej nikt nie zamierzał sobie odpuścić. Sami urządzaliśmy zabawę w PW Gryffindoru.
Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Prawie wszyscy byli już na miejscu, poszły pierwsze nuty piosenek, kiedy do PW wszedł Albus Dumbledore.
- Moi drodzy… Przerwijcie zabawę, mam dla was złą wiadomość. Profesor McGonnagall… Została zaatakowana, przez Śmierciożerców, właśnie przewieziono ją do szpitala św. Munga, jest w ciężkim stanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz