17.09.2012

Tydzień Huncwotek czy.3: Z ich punktu widzenia II; "Bo ja zawsze dostaję to czego chcę"


Czwartek
4 Dzień Tygodnia Huncwotek
         Droga Emily, co ja mam ci tutaj napisać? Prosiłaś o 4 dzieńtygodnia Huncwotek, ale ja tak naprawę nie mam co napisać. To sprawozdanie przeczyta też moja siostra i wszystkie wasze przyjaciółki, mam rację? To sprawia chyba że nie mogę chyba być do końca szczery.Żartuję oczywiście, ja i Blum mówimy sobie poważnie wszystko, znam nawet rozmiar jej stringów…
            Nagle popatrzyłyśmy wszystkie na siebie w szoku a potem na wyraźnie zmieszaną pannę Ryan, która jak mi się zdaje przysięgała śmierć Mathiasowi.
- Nosisz stringi? – spytałam przeciągając sylaby
            Dziewczyna wzięła głęboki oddech i skrzywiła się nieco. Alicja coś syknęła i chciała się rzucić w jej stronę jednak Ruda powstrzymała ją gestem ręki. Wywnioskowałam, że dziewczyna musiała bardzo gwałtownie poczuć nasze zapachy. Po chwili jednak zupełnie się uspokoiła, no… Poza tym, że jej ręce wariowały z powodu kłopotliwego pytania.
- Wiecie… Księżniczką jestem, kiedyś… Chciałam sobie kupić, ale no…Tak jakoś wyszło, że sama nie mogłam więc poprosiłam Mathiasa, no i… Musiałam podać mu swój rozmiar, ot, cała historia.
            Popatrzyłyśmy na nią z powątpiewaniem, szczerze mówiąc czegoś takiego się nie spodziewałam, ale cóż… Te księżniczki mają dziwne wymysły, nie żebym znała ich zbyt wiele.
- Może kontynuujmy – poprosiła Blum
… Nie patrzcie tak na nią, proszę was dziewczyny. To nic takiego, niepotrzebnie to napisałem.  Wracając jednak do tego co w rzeczywistości miałem zrobić… Mało mam do powiedzenie na proponowany, lub narzucony, temat, jak już wspominałem. Powód? Skąd wiedziałem, że spytacie? Intuicja, a powodem jest zwykłe lenistwo, przez większość dnia nie byłem w ogóle poza dormitorium, lekcje też sobie odpuściłem. Każdemu przydadzą się czasem wagary, same rozumiecie, w sumie to z tego co wiem nic szczególnego mnie nie ominęło. Wam chodzi jednak o dowcipy, tak więc mnie nic nie spotkało, ale moi kuple z dormitorium  wrócili cali umazani, wolę nie wiedzieć czym. Najgorszy był Justin, chyba od jakiegoś wybuchniętego na eliksirach płynu wyrosła mu… Chcecie wiedzieć? Poważnie? Okey, wyrosła mu trzecia ręka. Widzę już ten wyraz obrzydzenia na waszychślicznych twarzyczkach, ale spokojnie pani pielęgniarka już się tym zajęła i jest w porządku. Tylko chyba psychika facetowi trochęucierpiała, ale on zawsze był dziwny. Wiecie dziewczyny, pojęcia nie mam o czym tu jeszcze pisać.
Przeżyłem ten dzień i jestem za to wdzięczny losowi przez duże „L”, oraz paru innym czynnikom. To chyba na tyle, a jeśli chodzi o stringi, to powaga, nie parzcie tak na nią, jest zażenowana i gdyby wampiry mogły się czerwienić… Zacząłbym mówić na nią buraczek. To do zobaczenia dziewczyny, papa buraczku.
            Zerknęłam na Blum kiedy tylko Emily skończyła czytać, w rzeczywistości nie wyglądała na tak pewną siebie jak to było w jej zwyczaju, a jednak świat się chyba wali, mimo wszystko nie dziwię jej się ze względu na to jak sama na nią patrzyłam.
- Ej, dziewczyny! – mruknęła Blum – Dajcie spokój, przecież napisał żebyście się nie gapiły.
Zachichotałam lekko i odwróciłam się do reszty przyjaciółek.
- Ona ma rację – powiedziałam. – Przesadzamy, w końcu nic się nie stało… Kontynuujmy, Alice?
- Wiecie u kogo byłam? –spytała brunetka.
- Pewnie, że nie – odparła rozbawiona z lekka Dorcas. – Przecież powiedziałaś, że masz kogoś na oku, ale że zobaczymy same.
- Właśnie – zgodziła się Jessica – Nie oczekuj od nas geniuszu… Kurde musimy kiedyś zrobić test IQ, czy coś…
- Może w wakacje, - zgodziłam się – ale Alice, powiedz nam kto to dla ciebie napisał.
- Sęk w tym, że nie mogę, osoba ta pragnie zachować anonimowość, właśnie dlatego nie mogę wam też pokazać tej kartki, mogłybyście ją rozpoznać po piśmie.
- Ty to jednak jesteś równo walnięta – stwierdziła szczerze Newton – Dlaczego my się zadajemy z taką dziwaczką jak ty?
- Jess – syknęła Blum  - Daj spokój.
            Panna Jamano nic nie odparła na oczywistą zaczepkę ze strony blondynki tylko zaczęła czytać na głos, nie szczególnie długie wywody tajemniczej, jak wynikało z tekstu dziewczyny. Kiedy jej słuchałam miałam niejasne wrażenie, że skądś ją znam. Wydawał mi się bliski i oczywisty jej styl wypowiedzi i określenia jednak nie mogłam ich jakoś do nikogo przypasować.

Piątek
5 dzień Tygodnia Huncwotek
        Witajcie drogie dziewczyny! Nie wiecie kim jestem, Bogu dzięki!  No właściwie to Alice, ale niech pozostanie tak jak jest. Nie lubię niczego skreślać, szczególnie w listach, to źle wygląda, a przepisywać mi się nie chce. Przejdźmy jednak do tego co was interesuje, dobrze? Piątek, jak minął Piątek? No cóż, wokół mnie działo się mnóstwo dowcipów. To oczywiste, ze względu na to, że to przecież tydzień Huncwotek. Wszystko wybuchało, najbardziej imponujący był jednak wieczorny, niezapowiedziany pokaz fajerwerków wychwalający jego Autorki a wyśmiewający barwnymi napisami nieudolnośćHuncwotów. Zastanawiało mnie jaki wy macie w tym cel? Domyślam sięże zwyczajnie chcecie ich zmobilizować, bo w szkole wieje nudą, cóż… Stało się tak, że jesteście Królowymi Kawałów.  Eh… Nic dziwnego są naprawdę dobre, mogłabym je robić z wami, ale nie jestem jedną z Was… Zaczynam pisaćgłupoty, ale bardzo mi się podobało to, co po zjedzeniu kolacji stało się wszystkim, którzy tknęli soku z dyni. Jakbyście nie pamiętały, to przypomnę, ich skóra zaczęła się mienić różnymi barwami i  co parę minut się zmieniać.  To był totalny szał, wszyscy zaczęli histerycznie płakać: Ze śmiechu, ci którzy tego dnia akrat zdecydowali się na inny napój oraz większość tych przemienionych, którzy także widzieli kolory kolegów, oraz z rozpaczy – wielbiciele soku z dyni o słabej psychice. Ich rozpacz była najlepsza. Cóż… Do swojej osoby trzeba zawsze mieć dystans… Nikt nie jest idealny. Jak mawia czasem jedna z was: “Nobody is perfect… My name is  Nobody”.
Spojrzałyśmy po sobie zaskoczone, wystarczyło parę sekund by każda z nas zrozumiała, że już w kolejnym sprawozdaniu mowa jest o pannie Ryan. Ona właśnie wyglądała na zszokowaną.
- Kim… Kim ona jest? Przecież o tym, że czasem tak mówię, wiedzą tylko osoby… - zamarłą i zmierzyła Alice wzrokiem – Czytaj dalej – powiedziała powoli. – I proszę, nie patrzcie tak. Przecież grunt w życiu to pewność siebie, no i troszkę samouwielbienia w odpowiednich ilościach też nikomu nie szkodzi.
…Zawsze się uśmiecham gdy słyszę to zdanie, no ale przecież wżyciu grunt to pewność siebie, no i troszkę samouwielbienia w odpowiednich ilościach też nikomu nie zaszkodzi. Jest ono wręcz wskazane, ale w odpowiednich ilościach, wtedy tworzą się fajne motta życiowe takie jak: „Bo ja zawsze dostaję to czego chcę”. Znów się uśmiecham, do autorki tego motta, tak kochanie, znów dostałaś to czego chciałaś, sama ci to dałam…
Alice przerwała – Przyznaję, że się gubię. Blum to znów bezpośrednio do ciebie, też słyszałam jak kiedyś to mówiłaś, ale o co jej chodziło z tym, że dostałaś czego chciałaś? I że sama ci to dała.
- Nieważne, Alice. Ja wiem, ona też… I oto chodzi. Wyjaśnię ci to później i wam wszystkim jak już będę pewna.
- Dobrze…
 Eh… To chyba na tyle, nie mam co więcej pisać, dowcipy były wspaniałe, gratuluję.
Alice skończyła, a Blum wstała i ruszyła do drzwi. Jamano chciała iść za nią, lecz ta powstrzymała ją.
- Chcę zostać sama, nie martw się nikogo nie zaatakuję, będę na wierzy astronomicznej – czarnowłosa chciała coś dodać jednak Ryan była szybsza. – Wiem, Mathias niesamowicie pachnie – i wyszła.
Wszystkie patrzyłyśmy chwilę na drzwi, niezręczną ciszę przerwała Jessica.
- Nie wiem czy ładnie pachnie, ale niezłe z niego ciacho, gdyby Syriuszek jakimś cudem wybrał jednak ciebie Dorc, mogłabym zostać jego dziewczyną.
- Właśnie, dzięki za przypomnienie Jess – zaśmiała się Dorcas i pobiegła do drzwi – Idę do Łapy.
Meadowes wybiegła z pokoju, a kiedy tylko do blondynki doszło ci się stało poleciała za nią. Zostałyśmy w trójkę, Alice, Emily i ja. Patrzyłyśmy na siebie po czym zaprałam tej drugiej czy nie pożyczyła by mi czegoś do czytania i już po chwili pochłaniała mnie zupełnie mugolska powieść.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz